Brakuje perspektyw na szybką poprawę kondycji dealerów, warsztatów, dystrybutorów…

Brakuje perspektyw na szybką poprawę kondycji dealerów, warsztatów, dystrybutorów…

Spadek sprzedaży samochodów ma miejsce nie tylko na rynkach zachodnioeuropejskich, ale także w Polsce, właśnie można już tylko wspominać minimalne, ale jednak wzrosty sprzedaży samochodów w pierwszych kwartałach tego roku. Sprzedaż samochodów w Polsce nie zwiększy się samoistnie...

 

* Spadek sprzedaży samochodów w Polsce jest faktem, ale jej skutki dealerzy odczuwają w różnym stopniu

* Co mogłoby zwiększyć sprzedaż nowych aut?

* Sytuacja i perspektywy dealerów

* Producenci samochodów a inne branże sprzedające na rynek motoryzacyjny

– Trend spadku sprzedaży samochodów w Polsce jest faktem, chociaż jest mniej ewidentny niż zmniejszenie produkcji samochodów w Polsce – mówi Tomasz Starus, główny analityk i dyrektor Biura Oceny Ryzyka w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes, Grupa Allianz. Nie chodzi tylko o skalę (produkcja samochodów spada już w tempie dwucyfrowym), ale też skutki zmniejszającej się sprzedaży są mniej widoczne dla opinii publicznej – wszak zjawisko to dotyka dealerów samochodowych, których jest wielu, tak że poczynione przez nich w odpowiedzi na to m.in. redukcje zatrudnienia są rozproszone, nie tak wymowne jak w przypadku kilku dużych producentów samochodów.

– Szacujemy, iż ogólny spadek obrotów w sprzedaży dealerów i autoryzowanych serwisów wyniósł w tym roku nawet 30-40% – kontynuuje Tomasz Starus. – Co więcej – w przyszłym roku będzie podobnie, a nawet gorzej. Nie wszyscy jednak są narażeni na to w równym stopniu: najsłabsze wyniki obecnie (jak i perspektywy) mają dealerzy nastawieni na klientów indywidualnych. Lepiej od nich z wyhamowywaniem sprzedaży radzą sobie ci dealerzy, którzy nastawieni są na sprzedaż i obsługę klientów biznesowych, flotowych – albo łączący tę sprzedaż ze sprzedażą do klientów indywidualnych. Są to zazwyczaj już nie pojedyncze salony, ale grupy dealerskie – to one dzięki większym możliwościom, szerszej ofercie (czy to przy sprzedaży samochodów, czy usług serwisowych i powiązanych) radzą sobie lepiej. Mówimy tu oczywiście o sytuacji dealerów ze względu na profil działalności, bez podziału na marki – wszak część z nich radzi sobie nieźle, podczas gdy inne zdecydowanie gorzej.

Jak na razie zmniejszenie sprzedaży na rynku motoryzacyjnym w Polsce nie odbija się jeszcze na upadłości dealerów i firm powiązanych (serwisy, dystrybutorzy akcesoriów i części) w takim stopniu jak na niektórych rynkach zachodnioeuropejskich (Francja, Włochy, Hiszpania). Jak na razie w naszym kraju spadek sprzedaży samochodów (a w ślad za tym upadłości dealerów oraz serwisów) przebiegał stosunkowo łagodnie w porównaniu do wspomnianych krajów, bo w tempie co najwyżej kilkuprocentowym, ale jeszcze nie dwucyfrowym. W związku z tym od początku roku opublikowano informacje o upadłości w Polsce czterech dealerów pojazdów samochodowych, a ponadto trzech serwisów (a raczej stacji serwisowych – w sądowych statystykach upadłości nie ma małych podmiotów) oraz czterech hurtowni dystrybuujących części i akcesoria samochodowe. Wraz ze spadkiem sprzedaży liczba ta jednak powiększy się, także na skutek rosnącej koncentracji rozdrobnionego rynku sprzedaży i obsługi serwisowej samochodów.

– We Francji rentowność sprzedawców samochodów i firm powiązanych z tym rynkiem (akcesoria, części) zmniejsza się w ślad za kurczącym się rynkiem, czemu towarzyszy wzrost upadłości w tym sektorze – na koniec br. zbliży się do 750 takich przypadków. Natomiast w Niemczech sytuacja jest pod tym względem jak na razie stabilna – mówi Yann Lacroix, kierownik ds. rynku motoryzacyjnego w Zespole Analiz Euler Hermes. Niejednolity jest również spadek produkcji samochodów – np. we Włoszech spadła ona z 1,5 mln sztuk rocznie aż do jedynie 400 tys. w 2012 roku., ale jest to nie tylko efekt obecnego kryzysu, lecz także lokowania produkcji w innych krajach, w tym w Polsce”

Co mogłoby zwiększyć sprzedaż?

Sprzedaż samochodów w Polsce nie zwiększy się samoistnie, w wyniku poprawy sytuacji ekonomicznej, a w ślad za tym nastrojów konsumentów i ich decyzji zakupowych. Póki co na rynku dominują informacje o redukcjach zatrudnienia – a w najlepszym przypadku o zatrzymaniu się wzrostu płac, co nie nastraja optymistycznie. Także sytuacja makroekonomiczna zarówno w Polsce, jak i w UE nie zmieni się na lepsze w ciągu kilku najbliższych kwartałów. Sprzedaż samochodów mogłyby więc pobudzić jedynie pochodzące z zewnątrz czynniki stymulujące:

  • legislacyjno-fiskalny – chodzi tu o kwestię zwiększenia możliwości odpisu przez przedsiębiorstwa całego podatku VAT od kosztu zakupu samochodu osobowego, która jest obecnie ograniczona do 60% jego kwoty, nie większej niż 6 tys. złotych. Co prawda obecnie sprzedaż samochodów dla firm nie spada tak szybko jak do klientów indywidualnych, nie można jednak powiedzieć, iż rynek ten rozwija się. Szanse zwiększenia procentowego lub chociażby kwotowego progu odpisu wartości podatku VAT jest jednak jak się wydaje zamknięta – politykę gospodarczą kształtuje bowiem Ministerstwo Finansów, podchodzące do niej bardziej z pozycji księgowego dbającego o jak największe bieżące wpływy, niż o perspektywy…
  • finansowy – zaoferowanie nowych, atrakcyjnych źródeł kredytowania zakupu samochodów (i przekonanie do nich rynku) dla klientów indywidualnych. Banki są co prawda bardzo ostrożne, jednak część z nich może zdecydować się na ten krok. Jest to bowiem bezpieczniejsza forma lokowania środków na rynku kredytowym niż kredyty mieszkaniowe czy kredyty dla firm (obydwie te formy kredytowania zostały przez nie znacznie ograniczone), a banki mają sporą płynność, co potwierdzają ostatnie „stress testy” przeprowadzane przez NBP. Prawdopodobieństwo pojawienia się takich ofert nie jest więc może oczywiste, ale prawdopodobne (na pewno w większym stopniu niż wspomniane wcześniej zmiany fiskalne).
  • I na koniec – dopłaty za złomowanie starych i zakup nowych samochodów. Można spierać się np. czy trafne są wyliczenia wskazujące, iż koszt stymulacji rynku zwróci się w wyniku zwiększonych przychodów podatkowych i utrzymania miejsc pracy… czy nawet o bardziej fundamentalne kwestie – czy rząd powinien w ten sposób ingerować w rynek, ale… – Te rozwiązania nie wyjdą jednak poza etap dyskusji z przyczyn czysto politycznych – mówi Tomasz Starus, z Euler Hermes.                                                         – Po pierwsze samochód jest w Polsce cały czas odbierany w powszechnej świadomości jako dobro luksusowe – kto więc zdecydowałby się je dotować w sytuacji, gdy ogranicza się wydatki na zasiłki pogrzebowe czy tzw. becikowe? Po drugie: oburzenie opinii publicznej pogłębiałby jeszcze dodatkowo „patriotyzm zakupowy” – wydawanie pieniędzy publicznych na wsparcie obcych koncernów i miejsc pracy za granicą. Powszechne zapewne byłoby wrażenie, iż korzystają na tym zagraniczne koncerny (wszak gros sprzedawanych samochodów jest importowana, zwłaszcza po wygaszeniu produkcji w naszym kraju najpopularniejszego modelu Fiata), ponieważ w świadomości społecznej istnieją tylko znane marki producentów samochodów, a nie ich dealerzy czy producenci części (które z polski trafiają do tych właśnie zagranicznych aut). Po trzecie – o tym może już nie trzeba by wspominać po dwóch poprzednich argumentach, ale z kronikarskiego obowiązku: gdzie konkretnie w budżecie miałyby zostać znalezione środki na stymulację rynku?

Sytuacja i perspektywy dealerów samochodowych

Dealerzy samochodowi w porównaniu do innych sprzedawców ponoszą znaczne koszty (wysoki jest tzw. próg wejścia, m.in. z powodu wymogów współpracujących marek odnośnie standardu salonów i serwisów. – Naturalne jest więc to, iż nie myślą o zaprzestaniu działalności przy pierwszych pojawiających się kłopotach, a liczą na zwrot poniesionych nakładów – jeśli nie obecnie, to w przyszłości, po przeczekaniu trudnego okresu” – mówi Tomasz Starus, Główny Analityk w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes, Grupa Allianz. Starają się więc restrukturyzować działalność i szukać oszczędności, o czym świadczy dotychczasowe zmniejszanie zatrudnienia – nawet o 20% w ciągu roku i zapowiedzi kolejnych redukcji (wg. wypowiedzi prezesa Związku Dealerów Samochodów). W sytuacji spowalniania obrotów, a pw. zmniejszania się rentowności uderzają w nich dodatkowo zwiększone obciążenia – wiele samorządów podniosło już (lub jest w trakcie wprowadzania podwyżki) podatki lokalne, m.in. gruntowe.

– Dealerzy samochodowi w porównaniu do np. detalistów prowadzących sprzedaż art. spożywczych czy innych dóbr codziennego użytku są zazwyczaj zamożnymi przedsiębiorcami – a raczej ściśle mówiąc posiadają spory majątek, pw. w postaci nieruchomości. Jest to jednak majątek trudno zbywalny, a na pewno trudno byłoby odzyskać wspomniane wcześniej nakłady – dlatego nie spodziewam się zmian formy działalności, ale nie wyklucza to utraty płynności i upadłości części dealerów, zwłaszcza niezrzeszonych w większych grupach (a więc i nie obsługujących bardziej intratnych obecnie – ze względu na stałość zleceń klientów flotowych).

Producenci samochodów a inne branże rynku moto

Znaczna wartość przedmiotu sprzedaży (samochodów) powodowała, iż koncerny samochodowe nie tylko weryfikowały zdolności finansowe dealerów (w zakresie utrzymania infrastruktury na odpowiednim poziomie), ale też wymagały mocnych zabezpieczeń finansowych. – Mówimy tu wpisach na hipotece, ale też poręczeniach z innej działalności gospodarczej prowadzonej przez posiadających salony przedsiębiorców czy o przewłaszczeniu na wysyłanych do salonów samochodach (zachowanie własności do momentu zapłaty) – mówi Grzegorz Hylewicz, dyrektor windykacji w Euler Hermes Collections, Grupa Allianz. – Ponieważ dealerzy samochodowi mają nierzadko duże salda u dostawców samochodów, na kwoty kilkudziesięciu – stu milionów złotych, to firmy samochodowe nie poprzestają na posiadaniu mocnych zabezpieczeń swoich wierzytelności, ale na bieżąco kontrolują zarówno poziom zapasów (faktyczną sprzedaż – co dostarczono, a co sprzedano), jak i spływ należności. Kontrolę ryzyka uzasadnia także długi, bo 3-4 miesięczny termin realizacji konkretnych zamówień.

– Zdecydowanie gorzej od producentów samochodów (w świetle spowolnienia sprzedaży) wygląda sytuacja innych dostawców art. motoryzacyjnych na rynek konsumencki – mówi Tomasz Starus, Główny Analityk w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes, Grupa Allianz – Producenci opon i innych akcesoriów (oleje, kosmetyka etc.) oferują towar bardziej masowy i tańszy niż producenci samochodów, nie prowadzą więc tak dokładnej jak oni kontroli magazynów i rozliczeń swoich odbiorców, których jest zresztą także zdecydowanie więcej niż dealerów samochodowych. Większa konkurencja, ale też duża sezonowość ich sprzedaży sprawia, iż płynność finansowa sprzedawców np. opon jest jeszcze bardziej wrażliwa na oszczędności czynione przez klientów. W efekcie producenci opon i innych akcesoriów częściej zgłaszają nam brak zapłaty od swoich dealerów, a ich wierzytelności – gorzej zabezpieczone i kontrolowane – są także zdecydowanie trudniejsze do odzyskania niż w przypadku producentów samochodów.

fot. Dacia

 

Poleć ten artykuł:

Polecamy