Do Italii i nie tylko

Do Italii i nie tylko

Na początku ich działalność była ograniczona tylko do usług związanych z transportem, stopniowo objęła działaniem kompleksową obsługę transportowo-spedycyjną o zasięgu międzynarodowym, obejmującym Unię Europejską oraz Szwajcarię, Turcję, Ukrainę i Bałkany. Rozmowa z Damianem

Truck&Business Polska: Jakie są Wasze specjalności transportowe ?

Damian Kozłowski, współwłaściciel Europe Group: Głównie jeździmy do Włoch. Tak jest od początku funkcjonowania firmy, bo kontakty handlowe z tym krajem mieli nasi pierwsi klienci. Z czasem pojawiły się również inne kierunki, jak Francja, Beneluks, Niemcy i Hiszpania, . Niemniej jeżeli pojawi się zamówienie na transport w dowolne inne miejsce Europy, jesteśmy w stanie je wykonać . Z założenia nie wozimy towarów niebezpiecznych i szybko psujących się. Transportujemy komponenty do pralek i lodówek, meble, sprzęt elektroniczny, maszyny i wiele innych rzeczy.

Naszą specjalizacją są ładunki częściowe – załadowujemy jedną naczepę towarami w kilku miejscach, przewozimy do Włoch, a tam rozładowujemy również u kilku odbiorców. Przy ładunkach częściowych ogromną rolę odgrywa nasz magazyn w Prusicach. Z powrotem tak samo kierowcy mają po kilka załadunków, jednak często korzystamy z magazynów naszych włoskich partnerów, np. firmy Barbiero czy też Alfa Trasporti, którzy kompletują i magazynują dla nas towar na import do Polski. Wymaga to doskonałego zorganizowania tras i załadunków, nie możemy pozwalać sobie na proste błędy, wynikające z roztargnienia jak np. źle ułożona kolejność rozładunków lub załadunków.

T&BP: Dzisiaj Europe Group dysponuje 30 zestawami transportowymi. Jak rozwijała się Wasza flota?

Damian Kozłowski: Na ogół równomiernie, ale był taki okres, przypadający na lata 2006-2007, kiedy gwałtownie kupowaliśmy ciężarówki z naczepami oraz tandemy o objętości 120 m sześc. bo zamówienia rosły lawinowo.

Walka z kryzysem

T&BP: Pytam o wielkość floty celowo, bo obecnie w coraz mniejszym stopniu kolejne, kupowane auta zapewniają proporcjonalny wzrost dochodów przewoźnika.

Damian Kozłowski: Przychody wzrastały, bo więcej wystawianych faktur, na większe kwoty zawsze przełoży się na wzrost samych przychodów, ale niekoniecznie na wzrost dochodów. Nie za bardzo natomiast daje to przełożenie na zyski odczuwalne w mojej kieszeni, takie jak wyjazd z rodziną na świetne wakacje za granicę, czy też na wybudowanie domu. Dodatkowo zarobione pieniądze cały czas inwestujemy w powiększanie firmy. Z kolei wraz z powiększaniem przedsiębiorstwa rosną wydatki. Na przykład sama powierzchnia biurowa wynajmowana przez nas wzrosła w krótkim czasie (gdy jeszcze mieliśmy siedzibę we Wrocławiu) z 50 mkw. do całego jednego piętra biurowca, czyli 150 mkw. Wynajmowaliśmy we Wrocławiu również ok. 600 mkw. magazynów. Doszliśmy do wniosku, żeby zamiast wynajmować w dużym mieście, kupić w okolicy Wrocławia na własność jakiś obiekt biurowo-magazynowo-parkingowy za rozsądne pieniądze. Tak w 2008 r. doszło do zakupu obiektów w Prusicach, miejscowości położonej ponad 30 km na północ od Wrocławia, przy drodze nr 5. Teraz zamiast czynszu dla kogoś, spłacamy kredyt, dzięki czemu docelowo staniemy się właścicielem obiektu, w którym mieści się firma. Koszty nieruchomości spadły o połowę. Ważne jest też, że firma posiada własny majątek, który zyskuje na wartości i może stanowić zabezpieczenie pod ewentualne inwestycje.

T&BP: Jak firma Europe Group przeżyła okres kryzysu?

Damian Kozłowski: Kryzys odczuliśmy poprzez trudności z odzyskiwaniem płatności należnych nam za wykonywanie usług transportowych. Dotyczyło to głównie małych firm, jak pojedyncze sklepy, czy małe zakłady wytwórcze, które w czasie kryzysu miały trudności z utrzymaniem się na rynku, albo zbankrutowały. Więksi zleceniodawcy na ogół płacili terminowo. Ze względu na te doświadczenia rozpoczęliśmy poszukiwania zleceniodawców wśród dużych operatorów logistyczno-spedycyjnych o stabilnej pozycji na rynku. Nie stronimy jednak od rzetelnych i terminowych bezpośrednich zleceniodawców transportowych. W najtrudniejszym okresie kryzysu bywało również, że nie było czym załadować pojazdów, tak mało było zleceń. Zdarzało się, że pojazd stał we Włoszech, bo nie miał towaru do przewiezienia.

Od przewoźnika do logistyka

T&BP: Czy planujecie rozszerzyć zakres usług o logistykę?

Damian Kozłowski: Już teraz – choć w niewielkim stopniu, ze względu na nasze skromne możliwości – świadczymy usługę magazynowania, dla mniejszych klientów. Są to małe przedsiębiorstwa z okolicy, które np. nie mają gdzie złożyć surowca. Chcemy jednak powiększyć nasze powierzchnie magazynowe. Teraz mamy pod dachem ok. 1,2 tys. mkw. W sobotę i niedzielę ten niewielki magazyn zapełnia się całkowicie. Dlatego nasi magazynierzy mają najwięcej pracy właśnie w sobotę i niedziele. Z jednej strony zjeżdżają do magazynu towary z zagranicy, które trzeba zeskładować, przepakować i załadować na palety, a te na ciężarówki, które rozwiozą wszystko do ostatecznych odbiorców w Polsce, a w drugą stronę – trzeba też zeskładować, przepakować i załadować towary wywożone z kraju. Ciężarówki rozwożące towar po Polsce w niedzielę wieczorem muszą być sprawne i załadowane, słowem gotowe do wyjazdu w poniedziałek rano.

T&BP: Jak rozumiem, zaczyna brakować miejsca w magazynie. Czy planujecie inwestycje logistyczne?

Damian Kozłowski: Mamy wiele zapytań od dużych spedycji włoskich o nasze możliwości uruchomienia liniowych połączeń drobnicowych. Do tego potrzebne są magazyny, system skanowania przesyłek i konieczne będzie zatrudnienie pracowników magazynowych.

T&BP: Włochy to dość odległy kraj. Czy kierowcy jeżdżą pojedynczo, czy we dwóch?

Damian Kozłowski: Postawiliśmy na podwójne obsady. Jest to większy koszt, ale dzięki dwóm kierowcom jesteśmy w stanie dotrzymać terminów rozładunków. Obsługując ładunki częściowe, często mamy w Polsce lub we Włoszech bardzo wiele rozładunków i załadunków. Podczas tych czynności zdarza się wiele niespodziewanych sytuacji, opóźniających wyjazd w trasę. Wystarczy, że dwa razy zdarzy się, iż towar nie jest jeszcze gotowy do załadunku, opóźnienie się nawarstwia, a na drugi dzień towar powinien być w Polsce. Te opóźnienia można nadrobić na trasie tylko, jeżeli kierowcy po drodze się zmieniają za kierownicą. Kierowcy z tego układu są zadowoleni, bo zawsze zdążą zajechać do bazy transportowej tak, by w weekend być w domu.

Poza tym obliczyliśmy, że na długich trasach, jeden dodatkowy kierowca, tak naprawdę kosztuje nas tylko o 30 proc. więcej niż gdyby jeździł jeden. Pojedyncza osoba pokona długą trasę odpowiednio dłużej, bo np. musi przestrzegać czasu pracy i odpoczynku wg. Konwencji AETR. W podwójnej obsadzie kierowcy pokonują określony dystans znacznie szybciej. W naszym przypadku przejazd do Włoch z wieloma rozładunkami i załadunkami w różnych miastach, jeden kierowca wykonywałby w ok. 10 dni, a dwóch w 4. W przeliczeniu na kilometry jest to odpowiednio ok. 8-10 tys. km miesięcznie (gdy jeden kierowca) w porównaniu do 15-16 tys. km (gdy dwóch). W tym układzie na naszych 30 zestawach transportowych pracuje ok. 50 kierowców. Ok. 20 proc. aut służy bowiem do rozwożenia po Polsce towarów przywiezionych z zagranicy. Są to pojazdy do 3,5t dmc tak aby dostarczyć towar do centrum miasta oraz samochody o ładowności 3,5 t i 9 t wyposażone w klapę samo załadowczą i wózek paletowy, tak by zaspokoić najbardziej wymagającego odbiorcę. Każdego tygodnia wysyłamy do Włoch 25 zestawów transportowych.

Bez weekendowych zakazów

T&BP: Jakiego rodzaju zestawy transportowe dominują w firmie Europe Group?

Damian Kozłowski: Najwięcej mamy tzw. aut pośrednich – między dużą naczepą a tzw. „3,5-tonówką”. Są to auta o ładowności do 18 DMC, zabierające od 20 do 22 palet. Musimy posiadać pewien park samochodów o DMC poniżej 7,5 ton, bo nie ma na nie weekendowych zakazów ruchu. Obliczyliśmy, że na nasze potrzeby, rentowność mniejszych pojazdów jest większa niż największych. Ponieważ mają dwie osie, mniejsze są koszty opon. Każda oś mniej, to z kolei mniejsze tarcie, a więc mniejsze zużycie paliwa, mniejsze opłaty za drogi. Temu ostatniemu czynnikowi sprzyjają mniejsze silniki w tych pojazdach, a koszty frachtów są podobne do stosowanych za przewóz największymi pojazdami. Trzeba też wziąć pod uwagę koszty serwisowania i mniejsze wydatki przy awariach.

T&BP: Jednak największymi zestawami transportowymi można przewieźć aż 24 tony ładunków, a nie 10 i mniej.

Damian Kozłowski: Rynek przewozów największymi pojazdami jest bardzo nasycony, a stawki frachtowe od lat ukształtowane na stałym poziomie. Jak wcześniej powiedziałem, po przeliczeniu całego okresu eksploatacji lekkiego pojazdu ciężarowego i zestawu ciężkiego, wyszło nam, że te pierwsze są rentowniejsze.

T&BP: Jakie macie marki samochodów?

Damian Kozłowski: Zaczynaliśmy od Iveco i długo tylko z niej korzystaliśmy. Chodziło o niską cenę i dobre kontakty z serwisem, zarówno gwarancyjnym, jak i pogwarancyjnym. Jest to mały, tani, niezależny serwis z bardzo dobrymi fachowcami. Od ok. 2 lat kupujemy też inne marki, ponieważ różnice cenowe między markami zmalały. Najpierw kupiliśmy DAFy, później do floty pojazdów dołączyło Renault, w tym roku zakupiliśmy Mercedesy. Kierowcy są zachwyceni. Teraz testujemy te pojazdy oraz ich obsługę gwarancyjną i pogwarancyjną. Sprawdzamy szybkość reakcji oraz ceny części i usług. Nie wiemy jeszcze przy której z tych marek pozostaniemy, ale na pewno odchodzimy od stawiania na niską początkową cenę zakupu czyli Iveco. Z niecierpliwością czekamy na Volvo, które w marcu będziemy mieli okazje mieć na testach w naszej firmie.

T&BP: Czy finansujecie zakupy flotowe, tak jak większość polskich przewoźników poprzez leasing?

Damian Kozłowski: Tak. Wszystkie pojazdy nabywamy w leasingu.

T&BP: Jednak w rozmowach z niektórymi przewoźnikami słyszę, że najtańszym sposobem zakupów flotowych jest gotówka. Co pan o tym sądzi?

Damian Kozłowski: Trudno mi sobie wyobrazić, żebym jednorazowo zamroził dużą, posiadaną gotówkę na zakup ciągnika siodłowego z naczepą. Gdybym nawet ją miał, i tak skorzystałbym z leasingu, a wolne pieniądze zainwestował, wychodząc na tym dużo lepiej. Towarzystwa leasingowe wyrosłe z banków oferują bardzo korzystne warunki leasingu. W skali 4 lat spłacamy 112 proc. wartości zestawu transportowego (przy założeniu wzięcia leasingu w walucie euro płatnej w euro). Daje to 3 proc. w skali roku, a na lokatach w bankach mogę uzyskać oprocentowanie co najmniej o jeden proc. więcej.

Cena, czy jakość

T&BP: Jakie macie naczepy i przyczepy?

Damian Kozłowski: Do niedawna kupowaliśmy naczepy marki Kögel, ale ta firma ok. rok temu zawiesiła działalność na skutek kryzysu. Potem kupując naczepy zastanawialiśmy się, czy iść w cenę, czy jakość. Wybraliśmy ten drugi wariant. Nawiązaliśmy współpracę z marką Krone. Jesteśmy zadowoleni. Przyczepy do zestawów zwanych tandemami nabywamy od mniejszych, lokalnych dostawców.

T&BP: Jak rozwiązujecie sprawę serwisowania pojazdów?

Damian Kozłowski: Myśleliśmy o własnym serwisie. Jednak po skalkulowaniu, doszliśmy do wniosku, że zatrudnienie mechaników, wybudowanie obiektu serwisowego i wyposażenie go, byłoby zbyt kosztowne. Lepiej było ponegocjować niższe stawki ze stacjami serwisowymi, z którymi współpracujemy. Nasza lojalność została doceniona i obniżono nam koszty napraw.

T&BP: A zaopatrzenie w paliwo?

Damian Kozłowski: Zastanawialiśmy się nad zainstalowaniem zbiornika w bazie transportowej. Jednak, żeby była pełna kontrola nad tankowaniami, trzeba by zainstalować urządzenia do wstukiwania numeru PIN, osobnego dla każdego kierowcy i inne narzędzia, a to oznaczało koszt, który zwróciłby się dopiero po ok. 7 latach. Na tankowania w Polsce mamy zawartą dobrą umowę z właścicielem lokalnej sieci stacji paliwowych – Grupa Pieprzyk. Najbliższa stacja mieści się ok. 200 m od siedziby firmy. Każdy nasz kierowca ma swoją kartę flotową tej sieci. Wynegocjowaliśmy dobrą cenę za każdy litr paliwa. Do tankowania za granicą, korzystamy z kart paliwowych, wcześniej BP w systemie Routex, ale przeszliśmy na OMV.

T&BP: Przecież Routex obejmuje sieć OMV.

Damian Kozłowski: Mamy wielu zagranicznych odbiorców naszych usług, dlatego w większości wykazujemy obroty w euro, którego nie przewalutowujemy na złotówki, by uniknąć uzależnienia dochodów od relacji złotówki do euro. W tym celu staramy się jak najwięcej elementów funkcjonowania firmy rozliczać z europejskiej walucie. Tak jest z płatnościami dla nas za usługi transportowe. Tak jest z leasingiem i wieloma innymi kosztami. Cały czas staramy się wypośrodkować: tyle mamy kosztów w złotówkach ile mamy przychodów w złotówkach, tyle mamy kosztów w euro ile mamy przychodów w euro.

Podobnie z paliwem. Gdy byliśmy w BP, fakturował nas polski oddział tej firmy. Płaciliśmy za paliwo w złotówkach, po kursie ustalanym nie przez NBP, ale przez jakąś instytucję finansową, której siedziba mieści się w Anglii. Ta z kolei zawsze miała o ok. 25 groszy wyższy kurs euro niż NBP. Obliczyliśmy, że na samych różnicach kursowych tracimy 70 tys. zł rocznie. Znaleźliśmy dostawce paliwa, który w ogóle nie przefakturowuje naszych opłat za paliwo z euro na złotówki, jest to austriacki narodowy koncern paliwowy OMV. Radzę zastanowić się nad tym samym innym polskim przewoźnikom, by banki nie zarabiały na nich.

Po godzinach

T&BP: Życie to nie tylko praca. Czym się pan zajmuje w czasie wolnym?

Damian Kozłowski: Ma pan rację. Chciałoby się powiedzieć, że życie to nie tylko praca, ale jeżeli rozwija się firmę z założeniem, by doskonale funkcjonowała trzeba temu poświęcić bardzo dużo czasu. Niewiele pozostaje chwil na wypoczynek. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy nie jestem pracoholikiem, bo w ostatnich latach jeżeli pozwoliłem sobie na urlop, przez pierwsze trzy dni nie mogłem się odnaleźć bez pracy. Wmawiałem sobie, że teraz musze położyć się na plaży na kompletnym luzie, ale nie udawało się. Dopiero po ok. 3 dniach na urlopach zaczynam rozumieć, że nie muszę nic robić, co ma związek z firmą.

Na początku funkcjonowania przedsiębiorstwa przez cały urlop odbierałem telefony. Wówczas na plaży nad Bałtykiem opalający się obok patrzyli na mnie jak na centralę telefoniczną. Bywało, że kilkukrotnie próbowałem zanurzyć się w morzu, ale dzwonek telefoniczny przeszkadzał mi w tym. Po kilku latach skończyłem z tym. Niech się wszystko wali, ale na urlopie nie ma mnie pod telefonem. Zostawiam „komórkę” pracownikowi, który mówi dzwoniącym, że jestem na urlopie i może mnie poinformować tylko o pilnych sprawach. Obecnie na wakacjach ciągle jeszcze muszę się te trzy dni aklimatyzować.

T&BP: Jak pan spędza urlopy.

Damian Kozłowski: Zimą lubię jeździć na nartach, czy to w Szklarskiej Porębie, czy w Czechach. Jak jest śnieg, co weekend jestem na nartach, z dziećmi i z żoną. Poza tym wyjeżdżamy pojeździć na deskach do Austrii , czy do Francji.

T&BP: O czym Pan marzy?

Damian Kozłowski: Jeżeli będę miał czas, a firma będzie mogła sama funkcjonować i będę miał pieniądze, chciałbym kiedyś zwiedzić świat. Interesują mnie kultury różnych narodów.

T&BP: Proszę opowiedzieć o rodzinie?

Damian Kozłowski: Mam dwóch synów: Kacper ma 4 lata, a Kuba 8. Mam nadzieję, że firma będzie miała charakter rodzinny i pokoleniowy, że przejmą po mnie prowadzenie przedsiębiorstwa.

T&BP: Interesują się samochodami?

Damian Kozłowski: Bardzo. Są w siódmym niebie, jeżeli mogą posiedzieć w ciężarówce lub ktoś ich przewiezie wózkiem widłowym.

T&BP: A żona?

Damian Kozłowski: Ma na imię Bogusława. Przez kilka lat zajmowała się wychowywaniem pociech, teraz pracuje w naszej firmie w dziale księgowości. Muszę dodać, że mam wspólnika – Roberta Izienickiego. Razem prowadzimy przedsiębiorstwo. On jest spokojniejszy, a ja – bardziej impulsywny. On bardzo interesuje się fotografią. Ma nawet w firmie swoją ciemnię fotograficzną, bo robi zdjęcia na kliszach. Zaczynał od aparatów cyfrowych, ale powrócił do tradycyjnych aparatów na kliszę, bo uważa że nie mogą one pod względem jakości zastąpić starej dobrej taśmy celuloidowej. On też ma trzyletniego syna, który będzie zapewne kolejnym wspólnikiem.

 

PRZYCHODY ZE SPRZEDAŻY

Rok               PLN

2007             6.984.339,34

2008             9.432.101,58

2009             10.996.403,06

2010             13.315.589,72

 

W SKRÓCIE

Własne ciągniki siodłowe: 4 szt. (3 DAFy i 1 Mercedes)

Własne samochody z przyczepą: 2 szt. 2 DAFy (tzw. tandem, zestaw 120 cbm)

Własne samochody ciężarowe, tzw. „solówki”: 19 szt.

Liczba zatrudnionych:

  • biuro – 13 osób,
  • magazyn – 3 osoby,
  • konserwator – 1 osoba,
  • portier – 2 osoby,
  • kierowcy – 50 osób

Ramka

STRUKTURA FLOTY

  • Samochody z podziałem wg DMC: 3,5 t – 5 szt., 7,5 t – 1 szt., 12 t – 4 szt., 16 t – 3szt., 18 t – 12 szt., 40 t – 5 szt.
  • Dostawcy ciągników siodłowych: ESA Komorniki , Mirosław Wróbel Mercedes „Solówki” (auta o dmc do 18 t i bez przyczepy)
  • Samochody w podziale na marki: 1 szt. – MAN, 12 szt. – Iveco, 3 szt. – DAF, 2 szt. Renault, 1 szt. Mercedes Dostawcy „solówek” Viamont SA, ESA, M. Wróbel Mercedes Benz Busy 2 szt. – Fiat, 3 szt. – Renault
  • Własne naczepy: 4 szt. – 1 Kögel, 3 szt. Krone
  • Dostawcy naczep: Pozkrone Powierzchnia placów manewrowych 3 tys. mkw.
  • Powierzchnia magazynów 3 tys. mkw.
  • Sposób nabywania pojazdów: od autoryzowanych dealerów
  • Serwisowanie floty: autoryzowane serwisy ESA Komorniki, WTC DAF Długołęka, Renault Pietrzykowice, Fiat Wrocław, UniTruck Wrocław, pogwarancyjni: Auto Truck Psary, Auto Cargo serwis Wrocław
  • Finansowanie zakupów i utrzymania floty: Leasing Systemy IT do zarządzania transportem i/lub innymi elementami firmy CDN XL – system księgowy, PasCom – do obsługi transportu i floty, system satelitarnego śledzenia pojazdów – TomTom, system satelitarnego śledzenia pojazdów – Konsalnet, system windykacji – zewnętrzna firma egzekucyjna
  • Średni roczny przebieg na jeden ciągnik 150 tys. km
  • Średni wiek aut i naczep: 2-3 lata
  • Dostawcy opon: Thart, Pneus Expert
  • Dostawcy kart paliwowych: BP Routex, OMV, Grupa Pieprzyk
  • Wykorzystywane giełdy ładunków: TimoCom, Trans
  • Dostawcy IT: PasCom, Comarch Leasingodawcy
  • Kredytodawcy: Europejski Fundusz Leasingowy, BZ WBK Leasing, VB Leasing, PeKaO S.A., Raiffeisen
Poleć ten artykuł:

Polecamy