Nuda na produkcji

Nuda na produkcji

W odniesieniu do pracownika produkcji istnieje określony związek przyczynowo skutkowy, który opisuje szereg zależności pomiędzy zdolnością postrzegania, interpretacją wrażeń zmysłowych, ruchem, przeżywaniem sytuacji produkcyjnych, relacji pracowniczych i problemów osobistych,...

Emocjonalność każdego z nas, zdolność koncentracji oraz indywidualne cechy osobowości wpływają na spontaniczność zachowań, a także jakość pracy i sposób jej wykonywania. Związek ten, pozostający zwykle w cieniu codziennych planów produkcji, walki o jakość i gonitwy za terminową realizację zadań w istocie ma ogromny wpływ na funkcjonowanie każdej firmy, zwłaszcza firmy produkcyjnej.

Trudna definicja

W znaczeniu pozytywnym i krótkotrwałym, w mniej lub bardziej zaplanowanym zamkniętym przedziale czasu, zjawisko nudy może być postrzegane jako okres lub stan regeneracyjny, oczyszczający pozwalający na relaks i odpoczynek. Efekty można osiągnąć poprzez nie robienie zupełnie niczego lub wykonywanie czynności swobodnie w sposób spowolniony bez presji z kogokolwiek strony. Te same czynności, które dla jednych są tylko żmudnymi obowiązkami służbowymi, dla innych będą nudą, a dla jeszcze innych – jej zabijaniem. Wszystko warunkowane jest wieloma złożonymi czynnikami.

 

Rzecz ma się zgoła inaczej wtedy, gdy proces dotyczy pracy zawodowej i przybiera charakter regularny stając się monotonną codziennością. Nuda na hali produkcyjnej jest zjawiskiem na tyle powszechnym, że często wręcz niezauważanym, a traktowanym jako norma. Jest oczywistym, że pracownicy produkcji ciężko pracują wykonując powierzone, ciągle jednak te same zadania. Popadają tym samym jednocześnie w nudę. Menedżerowie najczęściej uważają, że zjawiska nie ma, ponieważ nieustannie śrubowane normy i programy motywacyjne mają stanowić czynnik zabijający nudę. Nic bardziej mylnego! Niejednokrotnie również ci sami menedżerowie także nieświadomie popadają w nudę. Zjawisko to wbrew pozorom nie następuje tylko i wyłącznie w momencie, gdy wszystkie zaplanowane obowiązki zostały już wykonane, a harmonogram prac , jakość i wyniki pracy zasługują na najwyższe uznanie. Gdy wszystko tak, jak zawsze, udało się już poukładać, też dopada człowieka nuda. Im bardziej niezauważalnie, tym gorzej.

 

Niektórych stanowisk produkcyjnych i wielu osób je piastujących zjawisko nudy dotyka codziennie prowadząc do znudzenia zawodowego nazywanego syndromem bore-out. Najprościej mówiąc syndrom ten objawia się znudzeniem pracą, znudzeniem tym, co się robi, także, a może zwłaszcza tym co robi się dobrze. Na produkcji najczęściej dotyka osób wykonujących powtarzalne, monotonne czynności za każdym razem obejmujące te same, wyuczone i mechanicznie powtarzane ruchy nie wymagające głębszego zaangażowania. Jednak pozorna łatwość pracy i początkowe zadowolenie z tego powodu z czasem niezauważalnie przechodzić mogą w wolno narastające zniechęcenie, budujące trwały fundament znacznie poważniejszych komplikacji zawodowych i osobistych. Nie należy jednak kojarzyć go z rozleniwieniem czy brakiem pracowitości – mylonym regularnie z nudą.

 

Dostrzegający, ale nie do końca rozumiejący skutki wynikające z tego zjawiska pracodawcy zabraniają wykonywania w czasie pracy innych czynności myśląc, że te w wyniku wymuszenia podzielności uwagi i dekoncentracji pogorszą wyniki pracy. Oczywiście są stanowiska tego surowo wymagające, ale wtedy najczęściej czas wykonywania pracy częściej dzielony jest przerwami na okresy łatwiejsze do zniesienia lub przeplatane innymi czynnościami mającymi spowodować rozprężenie i częściową regenerację organizmu. Wbrew pozornie utartym standardom, nieustanne skupianie uwagi na powtarzalnych czynnościach związanych z planem produkcji powoduje spadek wydajności lub też utrzymywanie jej kosztem ryzyka związanego z możliwością pogorszenia standardów jakości.

Proste rozwiązania

Proste rozwiązania takie, jak dostęp do radia, głośnika z ulubiona muzyką, dodatkowych stron internetowych, które zwłaszcza pracownikom obsługującym stanowiska z komputerami i dostępem do sieci są ograniczane lub blokowane czy okna z widokiem na zewnątrz na zieleń zamiast świetlika w dachu hali produkcyjnej może sytuację nieco poprawić. Podobnie działa również możliwość swobodnego prowadzenia rozmów z kolegami z linii. Oczywiście wszystko musi być z umiarem i dbałością o standardy produkcyjne. Przypomnijmy, że na wielu halach produkcyjnych hałas i regularnie wydobywające się rytmiczne dźwięki wybijające jakby swoisty rytm monotonii sprzyjają narastaniu odczucia znudzenia. Nawet osoby wykonujące swoje powtarzalne zadania w sposób nie budzący zastrzeżeń pod względem ilości i jakości, charakteryzujące się większym stopniem odporności na syndrom bore-out wolno zmierzają do poważnych, niepożądanych konsekwencji. Dotykają one bezpośrednio zdrowia psychicznego i fizycznego pracownika, ale w ogólnym rozrachunku są w takim samym stopniu niepożądane zarówno dla pracownika, jak i pracodawcy.

 

Następuje tu swoisty rozjazd interesów pracownika i pracodawcy. Osoby znudzone monotonią w pracy mają większe skłonności do sprawiania wrażenia zapracowanych i wszelkie, nawet najprostsze nawet obowiązki mimowolnie lub świadomie rozciągają w czasie. Dla porównania u pracowników biurowych, których zjawisko znudzenia dotyka równie często, co pracowników produkcyjnych, następstwem powodowanym przez takie działanie jest konieczność pozostawania pracy po godzinach. Łatwo z tego wywnioskować, że dłuższe niż potrzeba przebywanie w pracy wpływa również na zwiększenie odczucia zmęczenia fizycznego lub faktyczne zmęczenie fizyczne.

 

Przemęczenie, monotonia i nuda są tym samym stymulatorem innego zagrożenia, szczególnie groźnego dla pracodawców w dobie rynku pracownika. Mianowicie prowadzą one do stanu, w którym umysł pracownika zaczyna zadawać najpierw po cichu, a potem coraz wyraźniej pytania o zadowolenie, o rozwój, o to co można by robić innego, jaką inną pracę wykonywać i gdzie. Oczywiście prowadzi to wprost do coraz większego rozluźnienia więzi z firmą i poszukiwania innych ofert na rynku pracy. Nie trzeba chyba dodawać, że na dzień dzisiejszy to w wielu przypadkach oznacza komplikacje lub wyrok dla pracodawcy.

Brak symptomów

Co ciekawe pracownik, u którego bezpośredni przełożony nie zauważy niepokojących objawów znudzenia, sam z siebie o własnym problemie nikomu nie powie. Powody takiego obrotu spraw mogą być zasadniczo dwa i występują one oddzielnie albo, co gorsza, równocześnie. Pierwszy to niezwracanie uwagi na nudę na etapie jej zaistnienia i powolnej ewolucji. Zwykle pracownik sam zauważy problem u siebie dopiero wtedy, kiedy postanowienie o chęci zmiany pracy weźmie górę i nic nie jest w stanie tego procesu odmienić. Drugi powód to obawa przed wyśmianiem przez kolegów lub przełożonego i wstyd przed otwarciem się ze swymi odczuciami. Utrudnia to ogólne postrzeganie przełożonego jako osoby, która i tak nigdy nie ma czasu na nic innego poza obowiązkiem, a relacje i komunikacja z nim są równie oschłe, co robota którą należy monotonnie wykonywać. Pracownicy w obronie przed takimi wyznaniami zakładają, że informację o własnych odczuciach nudy usłyszaną wprost i szczerze od nich, ich szef uzna za własne niedopatrzenie kwestii obciążenia stanowiska. W rezultacie podwyższy normę albo pracownika który sam melduje, że się nudzi uzna za osobę nieprzydatną, niepotrzebną lub kombinatora i zwolni (dziś ta opcja jest mniej prawdopodobna, ale nadal w wywiadach w środowisku produkcyjnym właśnie tak postrzegają to sami pracownicy). Identyfikacja jest jeszcze trudniejsza w tych firmach, w których pracodawca ma skłonności do nadmiernie rygorystycznego dociągania śruby z napisem „Obowiązek”.

 

Odejście z firmy w takich okolicznościach dla pracownika jest substytutem szczęścia w nieszczęściu, zaś zwolnienie go przez pracodawcę z tych samych powodów byłoby dodatkową porażką. Uciekając przed takim ryzykiem w ciszy i bez zbędnych rozmów pracownicy z syndromem znudzenia odchodzą sami.

Konsekwencja zdrowotne

Przedłużanie tego ostatecznego gestu jest również ze wszech miar niekorzystne. Jest wojną z samym sobą. Z jednej strony udawaniem, że jest dobrze, z drugiej – niekorzystnym oddziaływaniem na otoczenie w pracy i życiu osobistym. Pracownicy zamykają się w sobie jeszcze bardziej, pojawia się zwątpienie we własne umiejętności i możliwości, a te w linii prostej prowadzą do ryzyka zaburzeń psychicznych. Pojawia się też myśl, że zmiana pracy na inną, może okazać się rozwiązaniem gorszym, a nowa praca będzie jeszcze bardziej nudną. Koło się zamyka i nietrudno sobie wyobrazić, że może to prowadzić raczej do złych konsekwencji.

 

Stres związany z utwierdzaniem się pracownika w przekonaniu, że każde wyjście jest złe powodować może określone, niekorzystne objawy psychosomatyczne, takie jak bóle głowy, kręgosłupa, mięśni i stawów. Mogą występować zaburzenia snu, infekcje i nasilające się odczucia braku energii i przewlekłe stany zmęczeniowe. W ich konsekwencji nasilą się i uwypuklą dotkliwe objawy wypalenia zawodowego i stany depresyjne.

Porządek nie znaczy nuda

Nudy na produkcji, w znaczeniu które tu opisano, w żadnym razie nie należy mylić z oznakami prawidłowej i uporządkowanej organizacji pracy: harmonią i spokojem. Są one najczęściej widoczne gołym okiem tuż po wejściu na halę produkcyjną w firmie o wyższej świadomości problematyki dotykającej procesów psychomotorycznych pracowników. Wynikają z wielu przemyślanych działań w ramach wdrażania zasad lean management. Działania te wdrażane w przemyślany sposób w swoich założeniach uwzględniają np. nakierowanie palety szkoleń pracowników na zdolność do pełnienia wielu zadań na różnych stanowiskach. Dzięki temu następuje wzrost elastyczności i efektywności zespołu przy jednoczesnej poprawie zdolności przedsiębiorstwa do organizacji pracy sprzyjającej minimalizacji ryzyka związanego z niepożądanym zjawiskiem znudzenia u pojedynczego pracownika.

 

Sygnalizowanie braku satysfakcji z tego co się robi w pracy i znudzenia obecnymi obowiązkami nie powinno być najmniejszym powodem do wstydu. Ciągłe doskonalenie, rozwój i szukanie zadowolenia z wykonywanych prac leży zwłaszcza we własnym interesie każdego pracownika. Zwykle to on powinien być najbardziej zainteresowany rozwojem swojej kariery w oparciu o własne umiejętności i potrzeby.

 

Natomiast w interesie każdego lidera zespołu i każdego pracodawcy jest świadomość zjawiska, nieustana analiza możliwości wystąpienia jego objawów u podwładnych, rozmawianie z nimi o zadowoleniu z wykonywanych obowiązków i umiejętne przeprowadzane zmiany w tym obszarze, natychmiast po zdiagnozowaniu problemu. W przeciwnym razie wszystkie strony czeka kolejny proces rekrutacyjny, który jeżeli dojdzie do skutku, to nigdy nie wiadomo jakie niepożądane trudności i dla kogo większe, spowoduje.

Poleć ten artykuł:

Polecamy