Przyszłość świata leży na krawędziach rzeczywistości

Przyszłość świata leży na krawędziach rzeczywistości

Z prof. Piotrem Płoszajskim, kierownikiem Katedry Teorii Zarządzania SGH rozmawia Alicja Kostecka 
Panie profesorze, czy rewolucja informatyczna już się dokonała, czy dopiero jest przed nami?
W dzisiejszym świecie rewolucje się nie kończą, a informatyczne w

 

Panie profesorze, czy rewolucja informatyczna już się dokonała, czy dopiero jest przed nami?

W dzisiejszym świecie rewolucje się nie kończą, a informatyczne w szczególności. W tej dziedzinie każda rewolucja daje początek nowej, a okresy między nimi są coraz krótsze. Rewolucja informatyczna narodziła się wraz z systemem dwójkowym, przechodząc fazę wielkich komputerów (main frames), minikomputerów, a następnie pecetów, kiedy to komputery przestały być domeną jedynie informatyków. Potem przyszła rewolucja internetowa, z jej rozproszonym przetwarzaniem danych, peer-to-peer i symetrią informacyjną, a w wyniku tego Web 2.0 i otwarte standardy (open source). W przewidywalnej przyszłości, przed nami, jest m.in. cloud computing, semantyczny Web. 3.0 i Internet obiektów, które będą ponownie doprowadzać do konieczności rewolucyjnych zmian w biznesie.

Innowacją jest wszystko, co zmienia ustalony porządek

Życie w warunkach niekończącej się rewolucji może być fascynujące, ale z pewnością nie jest łatwe – ani dla firm, ani dla ludzi. „Prognozą dla większości firm jest dzisiaj ciągły chaos z szansą na katastrofę. Wyzwaniem jest jak czuć się z tym dobrze” – pisał w zakończeniu numeru poświęconego tym turbulentnym czasom miesięcznik „Fortune” w 2006 roku. Czyli radzenie sobie z ciągłą rewolucją zależy od umiejętności jej polubienia. Potem musimy nauczyć się patrzeć na otoczenie i analizować je – w czasie realnym. Bo jeśli systemów złożonych nie można długoterminowo przewidywać – a nie można, to musimy szybko reagować na to, co się wydarza. W systemach operujących na krawędzi chaosu menedżerowie potrzebują umiejętności zauważania drobnych zmian w otoczeniu, nawet nie wiedząc gdzie dokładnie ich szukać – przez patrzenie wszędzie równocześnie. Przyszłość systemów chaotycznych ujawnia się bowiem na krawędziach! Najtrudniejsze w budowaniu scenariuszy przyszłości jest uczynienie dzisiejszych peryferiów częścią jutrzejszego obrazu.

 

Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa przypadek?

Nie ma czegoś takiego, jak przypadek. Albo raczej: wszystko, co się dzieje jest przypadkiem. To, co określamy tym terminem jest w istocie zdarzeniem będącym konsekwencją innych, poprzednich zdarzeń. Ono po prostu musiało się wydarzyć przy danej konfiguracji współzależnych sytuacji. Im bardziej będzie wzrastać liczba połączeń w czasie realnym między elementami rzeczywistości, tym więcej będzie w świecie „przypadków”, czyli zdarzeń, które wczoraj uznalibyśmy za mało prawdopodobne. Na tegorocznych wakacjach w Lizbonie, na bocznej, pustej ulicy spotkałem swojego kolegę z sąsiedniego pokoju w pracy. Dwadzieścia lat temu rzeczywiście byłoby to prawie niemożliwe, bo nieporównanie mniej podróżowaliśmy. Przypadek rodzi się ze współoddziaływania różnorodności. Świat połączony, to świat coraz liczniejszych „przypadków”.

Dzisiaj robienie nowej rzeczy jest ważniejsze, niż robienie starej rzeczy lepiej

O losach świata decydowały zawsze zdarzenia, które w świetle aktualnych przekonań „nie miały prawa się wydarzyć” – w każdym razie tak szybko! Paradoksalnie, życie w wieku nieciągłości oznacza konieczność przewidywania tego, czego przewidzieć się nie da! Główne pytanie menedżerskie w epoce nieustannej “przypadkowości” to: co się może wydarzyć, co “nie ma prawa” się wydarzyć lub w każdym razie nie tak szybko, co zmieni mój model biznesowy, zagrozi mojej egzystencji lub da mi nowe szanse. Nassim Taleb nazywa takie zdarzenia “czarnymi łabędziami. Ten “postęp przez nieuchronne zdarzenia” łatwo zaobserwować w technologii i nauce, kiedy to niezależni, często bardzo oddaleni od siebie wynalazcy, czy uczeni wymyślali to samo, nieomal w tym samym czasie. Było trzech (w tym Edison) równoczesnych wynalazców żarówki, dwunastu (w tym Galileusz) odkrywców plam na Słońcu, pięciu (w tym Morse) twórców telegrafu, czterech – fotografii i dwóch (Darwin i Wallace) – teorii ewolucji opublikowanej przez obu w tym samym miesiącu. Gdybyśmy tylko mogli wiedzieć co jest nieuchronne! Nawyk “patrzenia na krawędzie” – nowe, pojawiające się dopiero technologie, zjawiska, przekonania, wartości, modele biznesowe – jest dzisiaj dla menedżerów krytyczną umiejętnością, decydującą o sukcesie lub porażce.

Nikt nie jest tak mądry jak wszyscy

W informatyzacji taką krawędzią jest dzisiaj niewątpliwie wspomniany Internet obiektów, który de facto będzie jedną wielką bazą danych o stanie świata w czasie realnym. Dla logistyków będzie on miał niebywałe znaczenie. Pod warunkiem, że będą umieli, w tym morzu informacji, znaleźć sens, a raczej wiele różnych sensów i zbudować na nich nowe modele biznesowe i nowe usługi. Przykładem może tu być fantastyczny „Projekt Rzym” prowadzony przez MIT, który jest modelem „życia” miasta, agregującym dane o ruchu telefonów komórkowych (czyli ludzi), autobusów i taksówek, aby lepiej rozumieć dynamikę miasta w czasie realnym. Nowa rewolucja, wynikająca z Internetu obiektów stanie się jednym z największych wyzwań dla logistyki, dostarczając im precyzyjnych informacji niezbędnych do planowania nie tylko łańcuchów, ale całych sieci dostaw.

 

Już zaczynam się bać, jeśli okaże się, że każdy mój krok jest uważne śledzony…. Ale czy w tym chaosie i szumie informacyjnym możliwy jest jakiś porządek?

Największym naszym ograniczeniem jest ludzki umysł, który nie jest w stanie sobie poradzić z nadmiarem informacji i wynikającym z tego pozornym „chaosem”. Dlatego w najbliższej przyszłości tak ważne będzie projektowanie interfejsów łączących człowieka z tymi zbiorami danych o obiektach. Bardzo ostatnio rozwija się dziedzina oprogramowania dla graficznego przedstawiania relacji wielu zmiennych równocześnie w czasie realnym. Jest też coraz więcej firm specjalizujących się w przeczesywaniu wielkich zbiorów różnych danych i poszukiwaniu w nich „odkrywczych”, nowych korelacji. Część z nich okaże się oczywiście przypadkowa, ale niektóre mogą się stać początkiem ciekawych odkryć. Przykładem może tu być zdecydowanie, niebanalny, pomysł biznesowy firmy Hunch założonej przez słynną współtwórczynię Facebook’a Katherinę Fake. Hunch wykryło już setki przedziwnych korelacji między różnymi cechami ludzi, które zamierza sprzedawać marketerom.

 

Wszyscy dziś poszukują innowacji, czyli św. Graala naszych czasów, czy nie sądzi pan profesor, że termin ten już dawno się zdewaluował? Często nazywamy coś innowacja, co wcale nią nie jest.

Przed wszystkim należy odróżnić przełomowe innowacje od usprawnień. Innowacją jest wszystko, co zmienia ustalony porządek, często natychmiast. Radykalne innowacje potrzebują jednak czasu, aby system ich się nauczył. Rewolucja nie zaczyna się wraz z pojawieniem się wynalazku, lecz wtedy, gdy zmieniają się zachowania ludzi. Do tego, aby innowacja mogła zacząć funkcjonować potrzebny jest rynek i model biznesowy dla jej komercjalizacji. Tak więc wynalazek, to dopiero początek drogi.

W najbliższej przyszłości ważne będzie projektowanie interfejsów łączących człowieka ze zbiorami danych o obiektach

Wszystkie firmy dziś robią innowacje. Ale jeśli się temu dobrze przyjrzeć, to są to w większości usprawnienia związane z produktami, procesami i kosztami, czyli służące temu, by lepiej, szybciej i taniej robić to, co się do tej pory robiło. Ale oznacza to często, że lepiej, szybciej i taniej robimy coś, czego być może w ogóle już nie powinniśmy robić. W czasach rewolucji najważniejsze są innowacje (lub nawet rewolucje) modeli biznesowych, czyli fundamentalnych sposobów zarabiania pieniędzy. Dzisiaj robienie nowej rzeczy jest ważniejsze, niż robienie starej rzeczy – lepiej.

 

Jaki mechanizmy są potrzebne do tego, aby powstawały innowacje?

Przede wszystkim potrzebni są szaleńcy, bo bez nich nie byłoby postępu. Seth Godin mówi, że firmy potrzebują dziś heretyków. Ale heretyków większość, czyli tzw. „normalni ludzie”, nie lubią. W firmach trzeba więc stworzyć system ochrony heretyków i zrezygnować z pociągającej, ale szkodliwej dla innowacyjności idei wszechogarniającej integracji pracowniczej.

 

Jaką rolę w tym mogą odegrać firmowe działy naukowo-badawcza?

Działy te są potrzebne w firmach, ale ich rola się zmieniła. Klęska tych działów polegała na tym, że opierały się na tezie, że innowacje muszą powstawać wyłącznie wewnątrz firmy. Tymczasem nic bardziej błędnego. Żeby nie wiem jak starał się dział rekrutacji, to i tak okaże się, że najbardziej kreatywni ludzie są poza firmą. Przyszłość będzie należała do firm hybrydowych, tzn. takich, które potrafią połączyć wewnętrzną hierarchię z otwartością systemu na innowacje zewnętrzne. Firmy silosowe, zbudowane wyłącznie na hierarchii nie przetrwają zbyt długo, bo nikt nie jest tak mądry jak wszyscy.

Poleć ten artykuł:

Polecamy