Spedycja lepsza niż transport

Spedycja lepsza niż transport

W tegorocznej edycji flagowego badania dwumiesięcznika Truck&Business Polska „Top’500” (500 najlepiej zarządzanych spośród największych funkcjonujących w Polsce firm transportowych), wyróżnienie w kategorii średnie firmy transportowe otrzymało przedsiębiorstwo PPSKiZ Transmeble

Truck&Business Polska: Czy na podstawie nazwy, można sądzić,  iż firma Transmeble specjalizuje się w transporcie mebli? Jakie macie specjalności przewozowe?

Zbigniew Dąbrowski, prezes zarządu PPSKiZ Transmeble Poznań: Przed przemianami roku 1990 funkcjonowała firma transportowa Transmeble, której zarząd mieścił się w Poznaniu, a biura w 15 miastach całej Polski, przy największych fabrykach mebli. W jednym z nich, znajdującym się na północy Polski, byłem dyrektorem. Potem wiele z tych fabryk upadło lub przebranżowiło się. Dlatego też nasze oddziały musiały szukać zbytu na usługi transportowe również w innych działach gospodarki.

Aktualnie wozimy i organizujemy transport praktycznie wszystkiego. Mówiąc „organizujemy” mam na myśli to, że w ok. 90 proc. jesteśmy firmą spedycyjną. Tylko co dziesiąty transport zlecany nam jest realizowany bezpośrednio przez nas. Posiadając wspomagające się oddziały w: Śremie, Zawierciu, Ujeździe, Krępnej, Gdyni, Ostrowcu Świętokrzyskim, Lubieniu Kujawskim i Trzebnicy, realizujemy dziennie ok. 200 samych przewozów krajowych. Potencjał przewozowy przedsiębiorstwa pozwala na podjęcie współpracy z nowymi partnerami pozwalając zapewnić płynność i terminowość realizacji zleceń transportowych. Nasze zlecenia przewozowe realizuje, poza własnym taborem, ponad 1000 firm przewozowych i spedycji.

W strukturze naszych przewozów dominują materiały budowlane, ze względu na obsługę transportową takich firm jak: Kreisel Technika Budowlana, Saint Gobain, czy Wienerberger. W tym roku podpisaliśmy duży kontrakt z hutą stali CNC Zawiercie. Zresztą kończący się 2010 r. jest bardzo ciekawy dla takich firm jak nasza.

T&BP: Dlaczego?

Zbigniew Dąbrowski: Dlatego, że teraz stosunkowo łatwo o nowe kontrakty, ponieważ znów nastał rynek przewoźnika. W 2009 r. była zupełnie odwrotna sytuacja. Wówczas transport krajowy był obsługiwany również przez przewoźników międzynarodowych, bo ich pojazdy nie miały co wozić w eksporcie na Zachód. Panował nadmiar samochodów do transportu, a więc stawki frachtowe były niskie, a na dodatek pracy było niewiele. W efekcie wiele firm padło. Kilkadziesiąt lat pracuję w transporcie drogowym i zawsze zmiany koniunktury odbywają się regularnie, zgodnie z sinusoidą, co 3-5 lat następują wzloty i upadki koniunktury.

T&BP: A wasze specjalizacje geograficzne?

Zbigniew Dąbrowski: Realizacja usług transportowo – spedycyjnych prowadzona jest głównie na obszarze Polski, jednakże nie unikamy działania na rynku europejskim, a nawet światowym. Z naszym udziałem odbywała się budowa hotelu Prezydent w Samarkandzie (Uzbekistan), gdzie transporty materiałów pod inwestycję dostarczaliśmy samochodami, kontenerami i koleją.

Kryzys ciągle trwa

T&BP: Jak ocenia pan aktualną sytuację na polskim rynku transportu drogowego ładunków?

Zbigniew Dąbrowski: Uważam, że kryzys w transporcie ciągle trwa. Spowodował on spore spustoszenie wśród firm z tej branży. Załamanie eksportu spowodowało migrację przewoźników tego sektora na rynek krajowy. Z tego powodu zrobiło się tłoczno i brakowało pracy dla zwiększonego potencjału transportowego na potrzeby krajowe. Szczególnie małe firmy transportowe, gdzie działalność opierała się na jednym lub dwóch samochodach i do tego będących w leasingu nie wytrzymywały obciążeń. Z jednej strony nadmiar samochodów na rynku obniżał stawki, uniemożliwiając wywiązywanie się ze zobowiązań (leasing, koszty eksploatacji, itp.), z drugiej strony o pracę było trudno, bo była wychwytywana natychmiast po pojawieniu się na rynku. W efekcie spadły stawki frachtowe. Taki stan rzeczy doprowadził upadłości wielu przewoźników, głównie w latach 2008 i 2009.

Z kolei rok 2010 przyniósł ożywienie gospodarcze zarówno w kraju, jak i za granicą (także w Unii Europejskiej). Firmy zajmujące się przewozami międzynarodowymi „przyczajone” na rynku krajowym natychmiast wróciły do bardzie lukratywnego zajęcia – realizacji zleceń eksportowych. Rynek krajowy w tym czasie również zwiększył swoje zapotrzebowanie na transport, ale potencjał przewozowy znajdujący się do dyspozycji nie był w stanie tego opanować. Natychmiast zaczęły rosnąć stawki w transporcie, ale samochodów nie przybywało, dostęp do aut mieli jedynie zleceniodawcy proponujący lepsze warunki realizacji usług (stawka, tonaż, liczba miejsc rozładunku, szybkość realizacji płatności itp.) Na skutek tego stawki przewozowe na rynku krajowym zwiększyły się w 2010 r. o ok. 30 proc. Dochodzi do sytuacji, że klient proponując nawet bardzo wysoką stawkę nie może zdobyć przewoźników – powód ? Jest ich za mało.

T&BP: Czym pana zdaniem zaowocuje ta sytuacja?

Zbigniew Dąbrowski: Przewiduję, że taka sytuacja uruchomi zwiększanie potencjału przewozowego, jednakże jest to proces, który musi trochę potrwać. Ważne jest, aby to zjawisko nie przeplatało się ze zmiennością na rynku, ale to zależy od wielu czynników i niestety nie mają na to wpływu firmy transportowe.

T&BP: Jaki wpływ na funkcjonowanie Transmebli ma opisana przez pana sytuacja na rynku?

Zbigniew Dąbrowski: Może zabrzmi to przewrotnie, ale nam, jako firmie głównie spedycyjnej, łatwiej funkcjonować podczas kryzysu, bo wówczas bez większych problemów można znaleźć przewoźnika, który zobowiąże się przewieźć za niską cenę. W 2010 r. sytuacja się diametralnie zmieniła. Jest mało przewoźników, więc oni dyktują warunki, a nasi klienci (zleceniodawcy transportowi) nie bardzo chcą podnosić stawki. Stoimy niejako między młotem i kowadłem. Żeby wszystkich zadowolić, musimy zostawić sobie trochę mniej z transportowego tortu. W efekcie, mimo większych niż w 2009 r. obrotów, rentowność mamy niższą. Kryzys jest więc dopiero teraz odczuwalny dla nas.

Firma sukcesywnie powiększa obszar swojego działania, poprzez tworzenie nowych oddziałów, a tym samym powiększa zakres obsługi, pozyskuje nowych klientów prowadząc dywersyfikację działalności.

T&BP: Jesteście głównie przewoźnikiem krajowym. Czy więc nie niepokoi pana niewiadoma perspektywa nadchodzącego elektronicznego myta? Rewolucja z nią związana najbardziej dotknie właśnie przewoźników krajowych.

Zbigniew Dąbrowski: Zaledwie tydzień temu prowadziłem wyliczenia, które miały doprowadzić do określenia choć w przybliżeniu, jaki czeka nas wzrost kosztów przewozowych. Jestem przerażony, bo przy dzisiejszym stanie wiedzy o rządowych planach wysokości i zróżnicowania stawek nie wiadomo praktycznie nic. Obecnie, zakładając, że winieta miesięczna kosztuje 600 zł za jeden pojazd, który pokonuje w tym czasie 6 tys. km, uzyskujemy koszt opłaty za przejechanie jednego kilometra – 10 gr. Tymczasem najczęściej mówi się, że opłata za przejazd kilometra wyniesie w elektronicznym systemie naliczania 46 gr. Oznacza to drastyczny wzrost kosztów przewozowych.

Od leasingu do kredytu

T&BP: W jaki sposób finansujecie zakupy flotowe?

Zbigniew Dąbrowski: Odchodzimy od leasingu, zwracając się w stronę zakupów na kredyt. Leasing jest droższy. Aktualnie mamy dobrą kondycję finansową, wysoką płynność, a więc dużą wiarygodność w bankach. W związku z tym dostaję kredyt inwestycyjnych na bardzo korzystnych warunkach. Na tę wiarygodność trzeba było pracować wiele lat. Pojazd jest moim środkiem trwałym. Pozostają więc w firmie pieniądze z amortyzacji, a w leasingu samochód przez cały czas umowy nie jest mój i wyższe są koszty tej usługi finansowej. Jeszcze tylko trzy spośród 17 naszych zestawów transportowych leasingujemy. Umowy leasingowe kończą się w 2011 r. i w całości przechodzimy na kredyt. W tym roku kupiłem na kredyt 5 ciągników siodłowych i parę naczep za gotówkę.

T&BP: Zadziwia mnie pan. Już myślałem, że wszyscy przewoźnicy niemal wyłącznie leasingują pojazdy, aż tu nagle zakup za gotówkę. Dlaczego?

Zbigniew Dąbrowski: Mamy pewne zapasy finansowe skumulowane w kapitale zapasowym. Przez wiele lat wspólnicy wyrażali zgodę, by część zysków szła na fundusz zapasowy. Mamy niewielki kapitał założycielski, bo jest to ok. 50 tys. zł, ale dysponujemy aż dwumilionowym funduszem zapasowym. Co roku tylko część wypracowanych zysków jest wypłacana w formie dywidendy, a reszta zasila ten fundusz.

T&BP: W jaki sposób kupujecie pojazdy?

Zbigniew Dąbrowski: Pojazdy nabywane są poprzez wybór i ocenę najlepszych dostępnych na runku ofert. Naczepy kupujemy głównie od producentów (od dwóch lat jedynie nowe).  Ciągniki siodłowe kupujemy od stałych dostawców zajmujących się sprzedażą używanych pojazdów. Są to: firma Handlowo Usługowa Ranpol z Klęki, firma Alg-Pol z Buku, a ostatnie dwa MAN-y kupiliśmy w serwisie MAN-a w Nowym Tomyślu.

T&BP: A serwisowanie floty?

Zbigniew Dąbrowski: Tabor naszej firmy serwisowany jest w zależności o od potrzeby:

  • naczepy zakupione jako nowe – w uprawnionych serwisach – Krone w Tarnowie Podgórnym, Pacton w firmie GIZO z Białegostoku, która jest dilerem firmy Pacton,
  • auta i pozostałe naczepy – w większości są serwisowane w mniejszych zakładach naprawczych, wyłonionych w ramach wieloletniej współpracy, jak autoryzowane serwisy: Autos z Włocławka, Nijhof&Vassink z Kutna, MAN Servis z Gądek, MAN Servic z Czeladzi.

T&BP: Zapewne korzystacie z zaawansowanych systemów informatycznych wspomagających zarządzanie transportem i całą firmą?

Zbigniew Dąbrowski: Stosujemy własny program obsługi zleceń umieszczony na zewnętrznym serwerze, dostępnym dla wszystkich oddziałów firmy. Dodatkowo, poprzez system GPS korzystamy z oprogramowania umożliwiającego nadzór nad taborem własnym w celu monitoringu realizacji usług, sposobu eksploatacji i kontroli pracy kierowców.

T&BP: A jak rozwiązujecie kwestie związane z zakupami opon?

Zbigniew Dąbrowski: Stosujemy ogumienie firm: Bridgestone, Continental, Good Year, Matador i Sava. Ogumienie kupujemy od stałych dostawców, zapewniających kompleksową obsługę naszego taboru (wymiana ogumienia, wyważanie kół, naprawa ogumienia, nalewanie bieżnika). W tej dziedzinie korzystamy z firm: Sól-Mar z miejscowości Ostrowo (niedaleko naszej głównej bazy), ATB Truck, Eurax ze Śremu Psarskie, Multiservis z Ujazdu k. Tomaszowa Mazowieckiego.

T&BP: Dlaczego zdecydowaliście się na kartę paliwową Routex?

Zbigniew Dąbrowski: Bo zaoferowali nam najlepsze warunki płatności. Rozmawialiśmy również na przykład z Orlenem, ale oni żądają ogromnych zabezpieczeń, więc bardzo dużo czasu zajmuje dojście do obiecanych korzyści. Z wcześniejszej pracy znałem karty Statoilu, którego sieć stacji wchodzi do Routexu.

Heavy metal i Tatry

T&BP: A gdy już skończy pan pracę i ma chwilę wolnego czasu – czym się pan zajmuje?

Zbigniew Dąbrowski: Staram się oddzielać życie zawodowe od prywatnego, choć nie jest to łatwe. Mieszkam w Elblągu, a pracuję w Poznaniu, bo jeszcze w latach 80-tych pracowałem w oddziale Transmebli w Elblągu, a cały zarząd firmy był w Poznaniu. Trzy razy w miesiącu musiałem więc być w Poznaniu. Teraz, gdy jestem prezesem zarządu, prawie cały tydzień pracy spędzam w Poznaniu. Nie narzekam.

Jestem wielkim fanem muzyki dość mocnej, jak na mój wiek. Słucham metalu, czy rocka progresywnego. Słucham tej muzyki gdzie się da, np. w samochodzie. Często, gdy ktoś ze mną jedzie autem i prosi, bym włączył muzykę, którą lubię, za chwilę prosi, żebym włączył coś innego, bo tego nie da się słuchać (śmiech).

T&BP: Ulubione zespoły.

Zbigniew Dąbrowski: The Rolling Stones, Porcupine Tree, Metallica, itp.

T&BP: Jeździ pan na koncerty?

Zbigniew Dąbrowski: Gdy w 1995 r. Stonesi występowali w Pradze na stadionie Strachov, byłem na koncercie. Potem byłem w Chorzowie na ich koncercie. Z kolei Porcupine Tree często występuje w Polsce. Byłem w kilku miastach na ich koncertach. Oprócz tego jestem zakochany w Tatrach. Kiedyś więcej chodziłem, i to po najwyższych partiach tych najpiękniejszych gór, jak Orla Perć. Teraz – z racji wieku – wędruję po niżej położonych okolicach. Od 30 lat raz w roku – we wrześniu – wyjeżdżam na co najmniej 2 tygodnie wędrować po tych górach. Chodzę od schroniska do schroniskach. Znam więc na pamięć wszystkie szczyty i szlaki. Najpiękniejsza jest dla mnie Hala Gąsienicowa, a najciekawsze przejście to szlak z tej hali, przez Zawrat do Doliny Pięciu Stawów. Najbardziej widokowy szlak, bo po obu stronach grani są doliny z jeziorami polodowcowymi.

T&BP: Mielibyśmy o czym gadać. Też uwielbiam górskie wędrówki. Dziękuję za rozmowę.

TRANSMEBLE POZNAŃ

OBROTY

Rok     mln zł

2002        3,7

2003        10,1

2004        12,2

2005        15,6

2006        17,7

2007        25,7

2008        27,7

2009        27,5

2010        ok. 30,0

W SKRÓCIE

liczba zatrudnionych osób – 50:

– 18 kierowców,

– 23 spedytorów,

– 9 administracja i inne.

liczba własnych ciągników siodłowych – 17

liczba naczep – 17

Oddziały w Polsce: Śrem, Zawiercie, Ujazd, Krępna, Gdynia, Ostrowiec Świętokrzyski, Lubień Kujawski, Trzebnica

Siedziba:         Poznań

Prezes:            Zbigniew Dąbrowski

Specjalizacja:  spedycja i transport krajowy

Kierunki:         transport krajowy

STRUKTURA FLOTY

ciągniki siodłowe w podziale na marki

MAN: 11 szt. (2 x 2000 r, 4 x 2001 r., 1 x 2004 r., 2 x 2005 r., 2 x 2006 r.)

Volvo: 6 szt. (1 x 1998 r., 1 x 2000 r., 3 x 2004 r., 1 x 2006 r.)

naczepy w podziale na marki

Krone 10 szt. (1 x 1997 r., 1 x 2000 r., 5 x 2003 r., 1 x 2009 r.,  2 x 2010 r.)

Schmitz 2 szt. (1 x 2000 r., 1 x 2001 r.)

Pacton 5 szt. (5 x 2008 r.)

Wszystkie „firanki”                                                                                

dostawcy naczep

Wyłącznie producenci i bezpośredni dystrybutorzy:

– firma GIZO z Białegostoku, dystrybutor sprzętu marki Pacton,

– firma Poz-Krone producent naczep firmy Krone.

dostawcy ciągników

Stali dostawcy zajmujący się sprzedażą używanych pojazdów:

– firma Handlowo-Usługowa Ranpol z Klęki,

– Alg-Pol z Buku,

– serwis marki MAN w Nowym Tomyślu.

średni roczny przebieg na jeden ciągnik

Ok. 80 tys. km

średni wiek ciągników siodłowych

8 lat

Średni wiek naczep

6 lat

dostawcy kart paliwowych

Routex

wykorzystywane giełdy ładunków

Trans, TimoCom

 

Poleć ten artykuł:

Polecamy