CFM – Czy Faktycznie Musisz?
Log 24.pl to otwarte łamy dla osób chcących wypowiedzieć się na tematy związane z flotą. Korzystając z tej możliwości, Jarosław Kuczyński pisze o współpracy z firmami CFM. Zachęcamy do dyskusji na ten temat na naszym forum. Czytając niektóre pisma branżowe, uczestnicząc w
Czytając niektóre pisma branżowe, uczestnicząc w rożnego rodzaju konferencjach i eventach flotowych, można odnieść wrażenie, ze jedynym słusznym rozwiązaniem, przy wyborze finansowania i sposobu obsługi floty samochodowej firmy jest wynajem długoterminowy. I to taki z pełną obsługą, czyli tzw. Full Service Leasing. Czy aby na pewno tak jest?
Hasła typu „Zajmij się swoim biznesem, a my zajmiemy się twoimi samochodami” to prawda, czy jedynie bardzo dobry chwyt marketingowy? A może warto zastanowić się czy indywidualne zarządzanie autami naszej spółki nie przyniesie nam więcej korzyści zarówno finansowych jak i organizacyjnych. Poniżej kilka najbardziej „chodliwych” haseł przedstawicieli CFM w zestawieniu z rzeczywistością i zakulisowymi opiniami fleet managerów. Ktoś może mi zarzucić, że to spojrzenie subiektywne. I będzie miał rację! Jednak wszystko poparte jest przypadkami z życia. A skoro mają one miejsce, to warto co najmniej zastanowić się nad poruszanymi kwestiami.
Indywidualne podejście do klienta
Oczywiście powyższy slogan bardzo ładnie brzmi w ofertach i podczas spotkań z przedstawicielami handlowymi firm CFM. Niestety, wizje roztaczane przed fleet managerem, jak to jego flota będzie priorytetowo i specjalnie obsługiwana mają się nijak w zderzeniu z codziennością i to już po podpisaniu kontraktu. Obietnicę ponadprzeciętnego traktowania słyszy praktycznie każdy klient. Jeśli wszyscy mają być obsługiwani w sposób wyjątkowy, to znaczy, że wszyscy będą traktowani na tym samy poziomie.
Przy założeniu, że oznacza to jednakowy, wysoki poziom dla wszystkich – nie mam nic przeciwko. Gorzej, jeśli wszystkie auta trafią do jednej „bezdusznej” maszynki procedur i schematów działania firm CFM. Wtedy już wygląda to trochę jak bicie głową w mur. Co z tego, że mamy zapewnione priorytetowe traktowanie skoro np., narzucony sposób postępowania wymaga od nas bezwzględnego zgłaszania wszelkich tematów na call center. A tam w najbardziej newralgicznych momentach (ot zwykła sezonowa wymiana opon) słyszymy w słuchawce magiczny komunikat „prosimy czekać, aktualnie wszyscy operatorzy są zajęci”.
Akumulator za gotówkę
Podczas ostatniej zimy, kiedy nagminnie w samochodach zaczęły odmawiać posłuszeństwa akumulatory, uzyskałem w rzeczonym call center informację, że serwis, do którego trafił mój samochód nie ma na stanie takich akumulatorów. Brakuje ich także w magazynach głównych producenta i trzeba na dostawę poczekać tydzień. Zaproponowałem w takiej sytuacji, by skorzystać z jednej z niezależnych sieci dystrybucji – wiedziałem, że ma ona na stanie potrzebną baterię. Co usłyszałem? „My nie mamy z nimi umowy i jak pan chce to może pan kupić ten akumulator za gotówkę”.
Operator niespecjalnie się przejął brakiem mobilności mojego pojazdu, wykonującego swoją, wyspecjalizowaną pracę i bezceremonialnie wygłosił formułkę zapisaną zapewne w jakimś podręcznym skrypcie rozmowy z (marudzącym?!) klientem. Oczywiście akumulator załatwiłem sam. Straciłem czas na załatwianie zakupu, a potem na jego rozliczanie z firmą CFM, kierowca też troszkę pojeździł (dobrze, że jest mechanikiem, więc sam sobie wymienił baterię). Ot, przykład priorytetowego traktowania klienta.
Przewidzieć koszty serwisowe
Na początek przytoczę kolejny przykład z minionej, niewątpliwie mroźnej zimy. Słyszałem historię, gdzie firma CFM próbowała przerzucać na klienta koszty napraw związanych z zamarzającym paliwem tłumacząc to tym, że nikt nie spodziewał się tak srogiej zimy i nie wziął pod uwagę w kalkulacji tego typu czynności serwisowej. A w ogóle to na pewno wina „chrzczonego” paliwa i radź sobie kliencie sam… Konsekwencja? Czar przewidywalności kosztów pryska jak bańka mydlana.
Na wsparcie ze strony firmy CFM przy konflikcie z dostawcą paliwa nie ma co liczyć, bo przecież nasz zewnętrzny partner nie jest tu stroną! Decydując się na wynajem samochodu z pełną obsługą mamy nadzieje na to, że kupujemy niejako całkowity brak ryzyka związanego z kosztami serwisów samochodów (nie mówię tutaj o wydatkach ewidentnie zawinionych przez kierującego). Niestety, życie to brutalnie weryfikuje. W środowisku fleet managerów krążą już w formie anegdot historie o normatywnym (wg CFM) zużyciu klocków hamulcowych przewidzianych na 30 000 km i refakturowaniu na klienta wszystkich wymian poniżej tego przebiegu, bo „kierowca ma za ciężką nogę”. Już prawo rzymskie kierowało się zasadą domniemania niewinności, tymczasem w sporach z firmą CFM często musimy udowadniać bark winy naszych kierowców, wobec z góry postawionej tezy, że to na pewno ich wina.
Przeglądanie faktur
Najgorsze w takiej sytuacji co może nas spotkać to zablokowanie pojazdu na podnośniku serwisowym i długotrwała dyskusja na temat tego, kto pokryje koszty naprawy. Wzywanie rzeczoznawców, zasypywanie się mailami, wyjaśnienia z użytkownikiem auta… a samochód stoi! Prosto przewidzieć koszt standardowych czynności serwisowych, bo te wręcz eksponują importerzy aut zapraszając do korzystania z ich programów serwisowych. Pytam więc gdzie tkwi problem w oszacowaniu kosztów przeglądów nowego auta, które ma trzyletnią gwarancję, robi rocznie 40 000 km i jest „podpięte” pod umowę serwisową z importerem? Odpowiem – nigdzie!
Śmieszny też jest argument, że FSL zdejmuje z klienta konieczność przeglądania i weryfikowania „setek” faktur dotyczących samochodów. Standard na rynku usług flotowych stanowi w tej chwili zbiorcza faktura z plikiem, odpowiednio przygotowanym do importu do programu obsługującego flotę. Jest też pewien, dość niebezpieczny sposób CFM-ów na utrzymanie się w granicach rentowności kontraktów, polegający na nieautoryzowaniu wymian czy napraw uszkodzonych podzespołów w aucie. Bo wg tabeli normatywnych przebiegów jeszcze nie powinny się zepsuć… Pozostawiam to bez komentarza.
Proste budżetowanie
Ten temat wydaje mi się bardzo dobrym wabikiem na tych, którzy nigdy nie przygotowywali budżetu dla swojej floty i na dyrektorów finansowych. Dla tych ostatnich magiczne hasło stałych miesięcznych rat jest pokusą nie do odparcia, szczególnie przy braku świadomości potencjalnego zagrożenia dodatkowymi wydatkami. W nawiązaniu do tego, o czym pisałem wyżej proponuję każdemu ćwiczenie, polegające na porównaniu w tym samym okresie kosztów z tytułu wynajęcia samochodu z pełnym serwisem z zarządzaniem tym samochodem we własnym zakresie.
Rozłożenie kosztów w czasie oczywiście dużo prościej przedstawić przy wynajmie, ponieważ mamy stałą ratę przez cały czas trwania kontraktu. Największy miesięczny wydatek przy zarządzaniu własnym to koszt finansowy (amortyzacja, rata kredytu, czy leasing finansowy), który również jest niezmienny. Idźmy dalej – ubezpieczenie pojazdu. Potencjalne opłaty z bardzo dużym prawdopodobieństwem można wyliczyć na 3 lata z góry. Znając szkodowość naszej floty z ostatnich lat, tendencje na rynku dotyczące utraty wartości dla danego modelu auta, budując długoletnie relacje z firmami ubezpieczeniowymi jesteśmy w stanie dość dokładnie oszacować wydatki związane z ubezpieczeniami.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na pewną kwestię. Jeśli nagle Twoja flota zacznie mieć bardzo dużą szkodowość, albo w przepisach ubezpieczeniowych pojawi się nowe uregulowanie podnoszące znacznie koszty ubezpieczenia (np. podatek Religi) to niewątpliwie całe budżetowanie się rozsypie. Tyle że firmy CFM też muszą stosować mechanizmy obronne przed takimi ewentualnościami i zawierają w swoich umowach takie punkty, które w razie wystąpienia wspomnianych okoliczności, dają im możliwość zmiany wielkości raty. A zatem ryzyko błędu szacunku jest dokładnie takie samo.
Serwisowanie aut
Kolejny ważny składnik budżetu to koszty serwisowania samochodów. Znów proste to i przejrzyste, jeśli mówimy o racie za FSL. Ale czy takie to trudne w zarządzaniu własnym? Mamy, o czym pisałem wyżej, programy serwisowe importerów, a także niezależne sieci naprawcze, które w każdej chwili mogą przedstawić nam symulację kosztów standardowych przeglądów dla danego modelu i przebiegu oraz ceny najczęściej wymienianych podzespołów (klocki i tarcze hamulcowe, elementy zawieszenia, itp.). I znów znając częstotliwość przeglądów i średnie miesięczne przebiegi dla użytkownika jesteśmy w stanie dość dokładnie wskazać moment, kiedy nasze auto pojedzie na rzeczony serwis. Koniecznie pamiętajmy o tym, że samochody mają przynajmniej dwuletnią gwarancję, a coraz częściej ten okres trwa trzy lata i więcej, co w znakomity sposób redukuje nam ryzyko dodatkowych niezaplanowanych kosztów.
Oczywiście, jeśli koszty te wynikną z winy użytkowania, będziemy je musieli pokryć w całości, ale czyż nie jest tak samo w przypadku współpracy z CFM? Podobnie do serwisu wygląda sprawa z oponami. Tu występuje sezonowość kosztów, która również nie jest trudna do zaplanowania. O wydatkach na materiały eksploatacyjne, czy paliwo nie ma co pisać, ponieważ również w FSL to firma użytkująca auto winna ponoście te opłaty.
Porównując tak rozplanowany budżet z kosztami raty wynajmu długoterminowego dojdziemy do tego, że na końcu założonego okresu suma kosztów będzie w obu przypadkach dość podobna. Tyle, że w przypadku zakupu auta za własne środki mamy jeszcze przychód z tytułu sprzedaży używanego auta, a w przypadku FSL…
„A po zakończeniu kontraktu, bez problemów możesz sobie kliencie wziąć nowe auto”… pod warunkiem, że przeżyjesz procedurę zdania starego i weryfikacji jego ponadnormatywnego zużycia. Temat rzeka, który u wielu opiekunów flot, wywołuje ciarki na plecach. Osobiście zderzyłem się dość boleśnie z nim, kiedy zdawałem partię 40 samochodów pracujących przez cały 36-miesięczny kontrakt w Załogach Interwencyjnych w firmie ochroniarskiej. Bo co to jest ponadnormatywne zużycie? Czy można porównywać zużycie auta jeżdżącego w załogach interwencyjnych, gdzie za kierownicą zasiada wielu kierowców – przez 24 godziny na dobę, z pojazdem tej samej marki, ale po kierowniku ochrony? Choć pojazdy mają identyczny przebieg…