Finansowe skutki nałogu pracowników
Palenie w autach służbowych. Wielu opiekunów floty walczy z tym nieustającym problemem. Może zabrzmi to brutalnie, ale bynajmniej nie z powodu ochrony zdrowia kierowców czy pasażerów, czyli tzw. biernych palaczy, choć sama idea promocji zdrowia za pewne przyświeca wielu...
A źródeł wydatków z powodu palenia możemy znaleźć wcale niemało. Po pierwsze zniszczenia spowodowane popiołem i niedopałkami, które lubią nie trafiać bezpośrednio do popielniczki. Zamiast tego lądują na siedzeniach i desce rozdzielczej. Nietrudno sobie wyobrazić choćby wypaloną tapicerkę przedniego fotela. Kolejna sprawa to zapach w samochodzie, a dokładniej ujmując – smród, który nie chce zniknąć nawet po wielokrotnym wietrzeniu. Naturalnie są sposoby, by go usunąć, ale służy do tego choćby kosztowna metoda ozonowania. Zwracam również uwagę na zżółknięte podsufitki – ich wymiany to kolejne wydatki.
Wzrost szkodowości
Firma, której użytkownik palił papierosy w samochodzie jest również zmuszona obniżyć wartość pojazdu przy sprzedaży po zakończeniu egzystencji auta we flocie. Powód ten sam – „wady” spowodowane użytkowaniem przez palacza. Następny przykład jest może tyle skrajny, co również realny – pożar w samochodzie. Co gorsza, udowodnione niedbalstwo kierowcy przez ubezpieczyciela może być przyczyną odmowy wypłaty odszkodowania.
Wreszcie kwestia bezpieczeństwa, na którą staram się zwracać szczególną uwagę. Palenie w samochodzie, podobnie jak rozmowa przez telefon komórkowy bez zestawu głośnomówiącego oraz spożywanie posiłków lub napojów, obniża zdolności reakcji kierowcy w niebezpiecznych sytuacjach drogowych. Jest także bezpośrednią przyczyną wzrostu szkodowości w tym zakresie.
Ustawowe nieścisłości
Z pewnością każdy flotowiec powie użytkownikowi samochodu służbowego „wolność Tomku w swoim domku”, czyli w swoim prywatnym samochodzie rób co chcesz, ale w służbowym obowiązują określone zasady. I tak w politykach flotowych pojawiają się zapisy dotyczące zakazu palenia w samochodach służbowych.
Pomocna w tej walce jest aktualizacja (z listopada 2010 r.) do Ustawy z dnia 9 listopada 1995 r. o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych (Dz.U.96.10.55). W celu przeciwdziałania uzależnieniu od używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oraz ochrony zdrowia przed jego następstwami w art. 5.1 ust. 4 zabrania ona palenia wyrobów tytoniowych w pomieszczeniach pracy. Pomieszczeniem/miejscem pracy w tym rozumieniu mogą być również samochody służbowe.
Projekty wyżej wymienionej nowelizacji zakładały wprost zakaz palenia w środkach transportu (w tym samochodach służbowych). Jednak ostateczne zapisy sprowadziły brzmienie przepisu do pojęcia pomieszczeń pracy, środków pasażerskiego transportu publicznego oraz obiektów służących obsłudze podróżnych.
Niemniej na bazie tego zapisu możemy dokonać stosownego oznakowania samochodu służbowego znakiem zakazu palenia (przykład na zdjęciu). Każde oznakowanie samochodu zadziała z pewnością w znacznym stopniu prewencyjnie, gdyż jak wiemy nie wszyscy użytkownicy pojazdów firmowych służbowych skrupulatnie czytają politykę flotową. A to co nie jest zabronione (np. poprzez brak oznakowania) jest dozwolone.
Grozi mandat
Warto w tym miejscu również zaznaczyć, że art. 63 ust.5 Prawa o ruchu drogowym zabrania kierującemu pojazdem silnikowym, który przewozi osobę, palenia tytoniu lub spożywania pokarmów w czasie jazdy. Za złamania tego zakazu możemy dostać mandat w wysokości 50 zł. Jednak wyłączenia dla tego art. są dość niezrozumiałe i moim zdaniem wymagają jasnego doprecyzowania ustawodawcy.
Fot. Archiwum SIG