Ekspansja z pokoju 413

Ekspansja z pokoju 413

Przez niektórych nazywany polskim Billem Gatesem. Jednak właściwiej byłoby mówić polski Steve Jobs, bo podobnie jak w przypadku tego ostatniego, imperium Filipiaka wywodzi się z garażu. Tyle tylko, że tym garażem był pokój 413 w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej.- Życie...

– Życie jest proste i należy w nim postępować zgodnie z prostymi zasadami – powiada filozoficznie prof. Janusz Filipiak – to znaczy, należy brać odpowiedzialność za swoje czyny i jeśli pojawią się problemy, należy się z nimi zmierzyć, a nie szukać winnych wokół siebie. Własną wartość najlepiej buduje się poprzez wzięcie odpowiedzialności za swoje działanie – konstatuje.

 

Wiara w siebie

Wiarę w siebie wyniósł z domu. Rodzice starali się mu stwarzać najlepsze warunki do nauki. Posyłali go w Bydgoszczy na lekcje angielskiego i muzyki. Ale jego ciągnęło do nauki tej wielkiej. Już w szkole średniej zainteresował się fizyką teoretyczną i tak go ten przedmiot wciągnął, że postanowił go zgłębiać na studiach. Zdawał na fizykę na AGH, ale dziekan wydziału skierował go na automatykę, tutaj też mógł eksperymentować z modelami teoretycznymi. Na ostatnim roku studiów wyjechał na praktykę do Japonii i odtąd zaczął tęsknić za życiem w lepszym świecie.

W latach 70. przepustkę do świata otrzymywali między innymi ci, którzy zostawali na uczelni. Dlatego, kiedy w 1976 roku obronił z wyróżnieniem pracę magisterską jako najlepszy absolwent AGH, otworzył przewód doktorski na temat modelowania i kontroli przepływów w sieciach komunikacyjnych. Zamknął go w trzy lata, a w ciągu następnych pięciu habilitował się. Po drodze zdążył założyć rodzinę, którą trudno jednak było utrzymać z pensji polskiego naukowca. Dlatego dorabiał jako stróż na budowach socjalistycznych osiedli mieszkaniowych, marząc, że któregoś dnia i jemu przydzielą jedno z tych mieszkań. I rzeczywiście. Przydział wymarzonego M4 otrzymał w 1985 roku, ale klucze odebrała żona Elżbieta. Młody, zdolny naukowiec przebywał w tym czasie na kontrakcie w laboratorium France Telecom w Paryżu. – Budowałem Hutę Katowice, gdzie w celu optymalizacji przepływów surówki powierzono mi prace nad automatyzacją komputerowego systemu sterowania walcownią – wspomina Profesor.

W 1994 roku dostrzeżono jego artykuły naukowe publikowane w czołowych zachodnich czasopismach. Został zaproszony na staż naukowy do Francji w laboratoriach France Telecom w Paryżu. Nawiązane poprzez France Telecom kontakty Filipiaka zaowocowały nowymi kontraktami na badania naukowe w Australii i Kanadzie.

 

Biznes z nauki

Profesor Filipiak należy do grona nielicznych naukowców, którym udało się własną wiedzę przekuć w biznes. – Dysponowałem dość specyficzną wiedzą informatyczną na temat teorii systemów telekomunikacyjnych – tłumaczy swój sukces. – Jest to nauka o modelach matematycznych złożonych systemów, która uczy podejmowania decyzji. Poprzez modele matematyczne łatwiej jest rozumieć rzeczywistość i podejmować trudne decyzje, których konsekwencje mogą być nieprzewidywalne.

W Australii mógł osiąść na zawsze, jeden z uniwersytetów zaoferował mu stanowisko profesora. – Przyjęcie posady byłoby równoznaczne z emigracją z Polski – wyjaśnia, dlaczego odrzucił propozycję – Australia była zbyt daleko zarówno w sensie fizycznym, jak i kulturowym.

W 1989 roku wrócił z rodziną do kraju i zastał inną rzeczywistość. Polska rozpoczynała budowę gospodarki wolnorynkowej, a jej obywatele mogli swobodnie podróżować. – W razie niepowodzenia zawsze będzie można stąd wyjechać – pomyślał i swoje kroki ponownie skierował na AGH.

W 1991 roku otrzymał z rąk prezydenta Lecha Wałęsy nominację profesorską – miał wtedy 39 lat. Na swoim koncie ma ponad sto publikacji naukowych w Europie Zachodniej i USA z zakresu telekomunikacji oraz teleinformatyki . W 1988 roku wydawnictwo Springer-Verlag opublikowało jego książkę pt. „Modeling & Control of Dynamic Flows in Communication”.

Na AGH początkowo próbował stworzyć centrum badawcze, które wykonywałoby projekty na rzecz gospodarki wolnorynkowej. Było to jednak zbyt śmiałe rozwiązanie jak na początek budowy kapitalizmu w Polsce. – Żona podsunęła mi pomysł: nie możesz rozbić biznesu w ramach uczelni, to załóż własną firmę – powiedziała.

W 1991 roku wraz z dziewięcioma współpracownikami założył firmę pod nazwą Computer Communication Consultants. Siedziba firmy znajdowała się w pokoju 413 na AGH. Jednak CCC nie zdobyło żadnego poważnego kontraktu. Dopiero gdy w 1993 roku wraz z żoną założył nową spółkę Comarch (od angielskiego computer architecture), udaje im się pozyskać lukratywne kontrakty z państwowych firm. W Polsce nie było wówczas chyba lepszego fachowca od telekomunikacji niż kierownik Katedry Telekomunikacji na AGH. Pierwszym klientem Comarchu została Telekomunikacja Polska. Comarch przygotował dla niej bazę danych oraz system billingowy.

Profesor jednak nie zostawił katedry, dopiero w 1988 roku, kiedy Comarch szykował się na giełdę, jego prezes podjął decyzję o porzuceniu kariery naukowca. Jednak do dziś pozostał mu sentyment do środowiska naukowego. – Odszedłem od teorii i zająłem się rzeczywistym biznesem – mówi. W 1995 roku Comarch zatrudniał 150 osób, gdy wchodził na giełdę – 800, a obecnie w 14 krajach zatrudnia 3500 ludzi. Obrót roczny spółki wynosi prawie 800 mln zł. Nakłady na prace badawczo-rozwojowe w 2010 roku osiągnęły ponad 92 mln zł i przekroczyły 12%. przychodów ze sprzedaży. Comarch przeznaczył na nie zarówno środki własne, jak i aktywnie pozyskiwał fundusze europejskie. Firma zrealizowała kilkadziesiąt tysięcy projektów w Polsce. Liczba projektów zagranicznych przekroczyła 1500 – dla ponad 500 klientów. Są to systemy finansowo-księgowe, wsparcia sprzedaży, elektronicznej wymiany dokumentów, bezpieczeństwa i ochrony danych. Profil produktów Comarch jest cały czas udoskonalany.

 

W czepku urodzony

– Sukces jest wynikiem pracy i sprawnego działania – powiada, gdy pytam, czy jest w czepku urodzony. – W czepku jestem rzeczywiście urodzony w sensie fizycznym – śmieje się dodając: – ale to nie wystarcza, własnemu szczęściu trzeba jeszcze pomagać.

W przyszłym roku Profesor skończy 60 lat i właściwie mógłby już nie pracować. Posiada 43% akcji Comarchu i na walnym dysponuje większością głosów. Tygodnik „Forbes” sklasyfikował go na 57. pozycji „Listy 100 najbogatszych Polaków” z majątkiem 365 mln zł. Na co dzień jeździ Bentleyem, a ostatnio Rolls-Roycem zbudowanym na indywidualne zamówienie. – Pieniądze nigdy nie były moim celem, a jedynie narzędziem do rozwoju firmy – powiada. – Nie pracuję dla poklasku i zdobycia uznania w oczach innych, lecz we własnych oczach, nawet, jeśli mi się coś nie udaje, to zawsze mogę powiedzieć, że robiłem wszystko, co było możliwe. – Przyznaje jednak, że mimo iż praca ciągle jeszcze go bawi, to czuje się coraz bardziej zmęczony.

 

Ekspansja zagraniczna

Comarch stał się firmą międzynarodową, dlatego Profesor przebywa więcej za granicą niż w Polsce. Najczęściej w Niemczech, gdzie Comarch przejął spółkę SoftM Software und Beratung AG (obecnie Comarch Software und Beratung AG). Budowę marki w Niemczech zaczął od sponsoringu drużyny TSV1860 – „monachijskie Lwy”. Ciekawym projektem jest pozycjonowanie marki Comarch na kubkach napojów serwowanych na pokładzie Lufthansy. Brand polskiej firmy wita przybywających do portu lotniczego w Monachium.

Firma połowę przychodów czerpie z obrotów zagranicznych. Ekspansja zagraniczna spółki trwa od 10 lat. – Miałem nosa, stawiając na zagraniczny rozwój – przyznaje Profesor – wkrótce może już tak być, że jedynie kilka lub kilkanaście procent przychodów firmy pochodzić będzie z polskiego rynku. W czasach globalnego biznesu to naturalny trend.

 

Hobby

Dawniej były narty i tenis. – Dzisiaj zostały tylko narty i spacery po górach, najczęściej w Szwajcarii – mówi. – Można go zobaczyć też na meczach Cracovii, najstarszego klubu piłkarskiego w kraju, którego jest prezesem i zapalonym kibicem.

Poleć ten artykuł:

Polecamy