Długa droga kwiatów w drodze na Walentynki
Globalna sprzedaż kwiatów w Walentynki sięga według szacunków 250 milionów sztuk. Kwiaciarnie w Polsce notują 14 lutego nawet trzykrotny wzrost zamówień na czerwone róże. W sezonie walentynkowym nie tylko floryści, ale również sektor TSL staje przed dużym wyzwaniem, jakim jest szybki i bezpieczny przewóz olbrzymiej liczby kwiatów z zagranicznych, często bardzo odległych plantacji. O walentynkowych doświadczeniach opowiadają przedstawiciele branży kwiatowej i transportowej.
Jak wynika z badania PayPo,aż 66 proc. Polaków planuje spędzić święto zakochanych ze swoim partnerem lub partnerką i z tej okazji wymienić się prezentami o średniej wartości od 50 do nawet 200 zł[1]. Wśród najchętniej wybieranych upominków od lat królują kwiaty.
Zanim jednak bukiet trafi do rąk odpowiedniej osoby, kwiaty muszą pokonać kilka lub kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. Zarówno producenci, sprzedawcy jak i firmy transportowe wspólnie dokładają wszelkich starań, by towar dotarł do punktu docelowego w jak najkrótszym czasie, bez jakiejkolwiek szkody.
Długa droga róży – od producenta do konsumenta
Popyt na czerwone róże zimą jest ogromny – w Ameryce, Europie i Azji niemal wszyscy chcą nabyć te kwiaty w dzień świętego Walentego. Nie inaczej jest w Polsce.
Róże czerwone przywozi się głównie z Ekwadoru i Holandii. Transporty z Holandii trwają od 1 do 3 dni, a z Ekwadoru – nawet od 4 do 6 dni. Polskie hurtownie składają zamówienia na dostawy walentynkowe już w okolicy Bożego Narodzenia, by zapewnić sobie konkurencyjną cenę i termin dostawy. Na całkowity koszt pojedynczego kwiatu składa się szereg czynników, w tym długość łodygi, nasycenie koloru, odmiana, kraj pochodzenia, a także kurs waluty w dniu zakupu. Kwiaciarze przyznają jednak, że producenci są w stanie podnieść cenę róży w szczycie sezonu nawet o 100 proc. Podwyższone kwoty utrzymują się aż do Dnia Kobiet – wtedy zaczynają drożeć też tulipany.
Hurtownicy kupują przed Walentynkami od 50 do nawet 100 proc. więcej kwiatów w porównaniu ze zwykłymi dniami. Blisko 80 proc. zamówienia to róże w stadium pąka, ponieważ takie okazy mają szansę zachować swoją świeżość jeszcze kilka dni po uformowaniu z nich bukietu 14 lutego.
Zdaniem hurtowych sprzedawców, transport kwiatów zimą stanowi jedno z największych walentynkowych wyzwań. Kluczowym aspektem jest wybór sprawdzonego, zaufanego dostawcy. Większość florystów przyznaje, że współpracuje z jedną firmą przewozową od wielu lat, a decyzja o nagłej zmianie może poskutkować utraceniem całych palet towaru wskutek niedostatecznego zabezpieczenia przed czynnikami atmosferycznymi.
– Kwiaty przewozi się samochodami-chłodniami bądź izotermami. Wrażliwość niektórych roślin oraz możliwość chłonięcia przez nie zapachów powoduje, że przed transportem auto powinno być bardzo dokładnie wyczyszczone. Kwiaty cięte układa się najczęściej na tzw. palecie fitosanitarnej. Zawiera ona otwory umożliwiające przepływ powietrza, odpływ resztek wody i pomaga utrzymać produkt w chłodzie podczas transportu. Sama temperatura nie może być jednak zbyt niska, ponieważ płatki kwiatów zrobią się czarne. Należy pamiętać, że zapewnienie roślinom właściwych warunków transportu leży po stronie przewoźnika i to on odpowiada za ewentualne szkody – mówi Robert Głąb, Manager ds. Operacyjnych Geis PL.
Standardowo transport odbywa się z zagranicznych plantacji do Warszawy, skąd towar odbierają lokalni przewoźnicy i dystrybuują go do hurtowni oraz na giełdy kwiatowe w całym kraju. Detaliści zamawiają róże do swoich kwiaciarni od hurtowników najpóźniej 2 tygodnie przed Walentynkami.
Co po Walentynkach?
Święto zakochanych stanowi jedno z największych wyzwań dla florystów. To czas pełen ryzyka i niewiadomych, który zaczyna się od określenia potrzebnej liczby kwiatów.
Chociaż branża florystyczna przeżywa tego dnia oblężenie, a właściciele kwiaciarni zamawiają wtedy nawet trzykrotnie więcej róż, to nigdy nie mają pewności, że sprzedadzą wszystkie. Jednogłośnie stwierdzają, że jest to największe walentynkowe wyzwanie dla sprzedawcy detalicznego.
Róże, które nie zostały kupione w dzień świętego Walentego są wyprzedawane bez zysku dla kwiaciarni jeszcze przez kilka kolejnych dni. W innych przypadkach floryści dekorują nimi własne mieszkania, kościelne ołtarze, oddają znajomym lub w ostateczności – wyrzucają.
Doświadczeni kwiaciarze przestrzegają więc przed pułapką ilości stawianej ponad jakością i zbyt wysoką marżą. Jak twierdzą, zakup droższej róży z plantacji może być gwarantem jej świeżości i trwałości. Trzeba mieć przy tym na uwadze, że realnie detaliści zakupią takich kwiatów mniej. Co wtedy zrobić z marżą? W dobie Internetu i social mediów klienci mogą bardzo szybko zweryfikować uczciwość sprzedawcy i ocenić jakość oferowanych produktów. Warto więc, by zysk ze sprzedaży pojedynczego kwiatka nie był sztucznie zwiększany przed szczytami sezonu.
Straty w kwiaciarniach są nieuniknione. Niemniej jednak, podejście właścicieli tych sklepów wyraźnie wskazuje, że preferują dostarczać swoim klientom produkty o wyższej jakości, zamiast oferować tańsze kwiaty, które mogą przyciągnąć kupujących tylko na chwilę.
[1] Badanie walentynkowe PayPo: Czy Polacy to romantycy? – PayPo Blog