Stawiamy na analizę danych

Paweł Kowalski, prezes TVM Transport & Logistics, zdobywcy brązowego godła w badaniu Operator Logistyczny Roku, opowiada o tym jak wyglądał mijający rok z perspektywy jego przedsiębiorstwa, jak dywersyfikacja klientów pomaga przechodzić przed trudne dla rynku okresy oraz dlaczego dla TVM Transport & Logistics tak istotna jest analiza danych.     

Jak oceniają Państwo mijający rok z perspektywy TVM Transport & Logistics?

Wiele się mówi w branży, że rok 2024 był jednym z najgorszych w ostatniej dekadzie, nas też nie oszczędzał. Optymizmem nie nastrajał zwłaszcza początek roku – zwykle występujące po 15 stycznia zwiększenie wolumenów przewozu pojawiło się dopiero w połowie lutego, a nadto było mniejsze niż w poprzednich latach, w naszym przypadku był to spadek o 15% r/r. Stoję na stanowisku, że w takich okresach fundamentalnie istotne jest zabezpieczenie kosztów stałych i utrzymanie dostępności floty dla naszych klientów w pełnym zakresie. Dlatego podjęliśmy decyzję, żeby nie redukować floty, a przeciwnie doprowadzić do jej maksymalnego wykorzystania, w tym w szczególności w ramach wypełnienia przestrzeni załadunkowej, często niestety kosztem niższych cen frachtów. W efekcie zwiększyliśmy średnie wykorzystanie przestrzeni jednego pojazdu z 84% do 89%, jednak nawet to nie pozwoliło zamknąć wyniku finansowego żadnego miesiąca w pierwszym kwartale wynikiem dodatnim.

Sytuacja zaczęła się zmieniać na początku kwietnia, kiedy to można było zaobserwować większą dostępność ładunków na rynku, co umożliwiło nam częściowe dostosowanie stawek frachtów do zwiększonej bazy kosztowej, a przede wszystkim ograniczenie negatywnych skutków utrzymującego się słabego kursu EUR wobec PLN. Ten stan utrzymuje się do dziś, z delikatnymi wyjątkami, co – wydaje się – pozwoli na zamknięcie roku na niewielkim plusie. 

TVM Transport & Logistics, o czym rozmawialiśmy rok temu, nie jest firmą działającą w modelu typowym dla branży TSL. Czy w okresie rynkowego spowolnienia taka specjalizacja ma swoje plusy?  

Stale współpracujemy z ponad tysiącem firm, a pierwsze 100 z nich generuje zaledwie 45% naszego obrotu. Tak istotna dywersyfikacja sprawia, że jesteśmy odporni na potencjalne perturbacje, które mogłyby zajść nawet u najbardziej istotnych z nich. Przykładowo w okresach dekoniunktury, również przy okazji tegorocznego spowolnienia, częściej występują zatory płatnicze, jednak przy takim poziomie rozdrobnienia klientów dodatkowe, nawet kumulujące się opóźnienia w płatnościach, nie powodują istotnego zaburzenia naszej płynności finansowej. 

Ponadto nieoczywista grupa docelowa dla świadczonych przez nas usług transportowych, którą stanowią operatorzy logistyczni i firmy spedycyjne pozwala nam uniknąć wahań popytowych w obrębie konkretnej branży.

A czy z Państwa perspektywy problemy obserwowane na rynku zmniejszyły wyzwanie, jakim przez kilka ostatnich lat było pozyskiwanie nowych kierowców?

Zdecydowanie tak, w ostatnich miesiącach zaobserwowaliśmy wzrost dostępności kierowców, nie tylko w naszych polskich spółkach, ale też w ramach całej naszej grupy kapitałowej, a to na rynku niemieckim, włoskim oraz węgierskim. Nie oznacza to bynajmniej, że nagle nastąpił wzrost popularności tego zawodu, a jest niestety skutkiem kłopotów finansowych wielu przewoźników. W szerszej perspektywie nie ma to jednak znaczenia – po zmianie koniunktury sytuacja wróci do tej, którą znamy z poprzednich lat, czyli nadwyżki wakatów nad liczbą kandydatów. Stoję na stanowisku, że problem braku kierowców ma charakter systemowy i tylko w ten sposób może zostać rozwiązany. W dłuższym czasie umożliwić to może odpowiednia promocja tego zawodu wśród młodego pokolenia, pokazanie jego istotności oraz stworzenie systemu zachęt, począwszy od tak oczywistych jak dopłaty do uzyskania uprawnień zawodowych, a skończywszy na próbie takiej organizacji łańcuchów dostaw, aby umożliwić kierowcom jak najczęstsze przebywanie w domu, wśród bliskich.

TVM Transport & Logistics wyróżnia się dbałością o optymalizację realizowanych procesów, co pomaga w zarządzaniu kosztami. Czy trudny dla rynku okres podkreślił jak ważne jest uwzględnienie tego zagadnienia w strategii firmy?

Jestem zwolennikiem zarządzania procesowego i dlatego uważam, że niezależnie od zewnętrznych okoliczności należy ciągle dążyć do ich optymalizacji. Od początku działalności byłem świadomy istotności analizy danych, tak po stronie kosztowej, jak i przychodowej, bo tylko wtedy jesteśmy w stanie przedstawić klientowi rzetelną, dopasowaną do aktualnej sytuacji rynkowej wycenę usługi transportowej.

Z tego powodu od lat buduję wśród kadry zarządzającej świadomość istotności analizy danych. Obecnie jest ona na tak wysokim poziomie, że jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że szczegółowość i kompleksowość weryfikowanych, a w konsekwencji optymalizowanych procesów stanowi jedną z naszych przewag konkurencyjnych.

W TVM analizujemy między innymi: istotne odchylenia w księgowych kontach wynikowych, poziom rentowności wykonywanych zleceń transportowych, wykorzystania floty i przestrzeni ładunkowej, efektywność jazdy w zakresie optymalizacji tras oraz ecodrivingu, jak również zarządzanie wierzytelnościami.

Na rynku mamy dziś mnóstwo narzędzi, które dostarczają nam duże ilości danych operacyjnych. Fundamentalnie istotne jest jednak, aby zadbać o to, żeby były one zbierane w sposób poprawny, w przeciwnym razie mogą stać się bezwartościowe a w skrajnych przypadkach wprowadzać w błąd.

Czy planują Państwo zwiększenie geograficznego obszaru wykonywanych usług?

Gdy zaczynaliśmy działalność w branży transportowej, w 2012 roku, oferowaliśmy usługi na terenie Czech, Słowacji i Węgier. Do dziś kraje te mają istotny udział w naszych koszyku przychodów. Wielu klientom TVM tradycyjnie kojarzy się z tymi kierunkami i mamy wśród nich opinię specjalistów w branży właśnie na tych rynkach.

Co do decyzji o poszerzaniu obszaru geograficznego, na którym jesteśmy aktywni, to ona jest, co do zasady, konsekwencją wyjścia naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom naszych klientów. W większości przypadków to właśnie oni wyznaczali nam kierunek rozwoju geograficznego. Dzięki temu jesteśmy dziś stale obecni na 19 europejskich rynkach.

Jesteśmy świadomi, że jedną z najwyższych wartości tej obecności jest to, że mamy na nich zawsze możliwości załadunkowe, a one są konsekwencją posiadania odpowiednio licznej floty skoncentrowanej na obsługiwanym obszarze. W obecnej rzeczywistości, istotne powiększenie posiadanego taboru wydaje się być mało racjonalne, dlatego nasze plany rozwojowe na rynku francuskim, szwajcarskim czy brytyjskim odłożyliśmy w czasie, myślę że na co najmniej 2 lata.

Na koniec proszę o opinię na temat największych wyzwań, jakie czekają branżę TSL w perspektywie długoterminowej.

W branży powszechnie wyczekuje się odbicia popytowego, my też go wypatrujemy. Chciałbym być optymistą w tej kwestii, aczkolwiek nie ma ku temu jasnych, obiektywnych przesłanek makroekonomicznych, a nadto sytuacja polityczna nie nastraja optymizmem.  Stąd uważam, że największym wyzwaniem dla branży – szczególnie dla przewoźników – jest przejście przez ten okres możliwie suchą stopą. W ciągu najbliższych lat – ci, którzy przetrwają – w ramach branżowej agendy dyskutować będą na tematy związane z niedoborem kierowców, wykorzystaniem generatywnej sztucznej inteligencji, elektromobilności czy ESG.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał: Witold Zygmunt

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Eurologistics 6/2024

Poleć ten artykuł:

Polecamy