Idziemy w górę
Międzynarodowa Federacja Robotyki (IFR) opublikowała najnowszy raport podsumowujący sprzedaż robotów w ubiegłym roku. Jak wynika z danych IFR, populacja maszyn w przemyśle rośnie i niedługo dobije do 3 mln jednostek. Jednym z krajów, które zdaniem Federacji w 2019 roku były liderami, jest Polska. Nasz kraj pierwszy raz w historii badania znalazł się w czołowej 15. rynków kupujących najwięcej robotów przemysłowych.
Jak wynika z analizy, 2019 był rokiem rekordowym i na świecie funkcjonuje dziś około 2.7 mln robotów przemysłowych. To niemal tyle samo, ile wynosi liczba mieszkańców Wiecznego Miasta – Rzymu. Jednocześnie to wynik o 12% wyższy niż w roku ubiegłym, co przekłada się na około 300 tys. jednostek.
– Już przed rokiem eksperci byli pozytywnie zaskoczeni wynikiem, jaki udało się wypracować branży przemysłowej w zakresie robotyzacji. Głównie dlatego, że było to sprzeczne z kondycją sektorów automotive i elektryfikacji. Miały one być kotwicą w ekspansji mechanicznych pomocników. – zauważa Michał Górecko, dyrektor pionu sprzedaży z BPSC. Ekspert dodaje, że: – Jednak to nic w porównaniu z tym, co czeka nas w raporcie za 2020 i w kolejnych latach. Możemy obstawiać dwa diametralnie różne scenariusze: z jednej strony stajemy naprzeciw prognozy pesymistycznej, która zakłada, że powinniśmy spodziewać się gwałtownego obniżenia wydatków. Z drugiej strony istnieją realne przesłanki, które pozwalają nam wierzyć w to, że firmy zintensyfikowały swoje wydatki na rozwój, by uchronić się przed kryzysem, który nam zagraża. Tak gospodarczy, jak i zdrowotny. Podobnego zdania są eksperci z Statista, którzy przewidują, że wraz z końcem roku odnotujemy wzrost wydatków na cyfrową transformację o około 10%.
Sumaryczna ilość robotów w przemyśle to jedno, natomiast osobną kwestią jest ilość sprzedanych nowych urządzeń, które dopiero zasilą fabryki. I w tym aspekcie 2019 nie wygląda już tak okazale. Jak twierdzą twórcy raportu, odnotowano 12% spadek tej wartości, co przełożyło się na sumę 373 tys. sprzedanych jednostek. To trzeci pod względem wielkości wynik, odkąd IFR prowadzi swoje pomiary.
Europejska zadyszka
Z ponad 2,7 mln robotów przemysłowych, jakie obecnie funkcjonują na całym świecie, zaledwie 580 tys. znajduje się w Europie. To niewiele więcej niż 20% globalnej populacji. Dla porównania kraje azjatyckie mogą pochwalić się wynikiem na poziomie 1 mln 688 tys. jednostek. To przekłada się na udział w wysokości 62.5%, a to oznacza nie mniej ni więcej, jak to, że na każdego robota zainstalowanego na terenie Starego Kontynentu, przypadają trzy w Azji.
– Kraje tego regionu stosowały bądź wciąż stosują tak zwaną politykę merkantylizmu. Zagraniczne korporacje w poszukiwaniu cięć kosztów związanych z realizacją swoich podstawowych działalności stopniowo przenosiły odpowiednie działy do wspomnianych krajów, by uzyskać jak najwyższe przychody i tym samym się rozwijać – zauważa Michał Kaźmierczak, dyrektor biznesu Robotyki i Automatyki Dyskretnej ABB w Polsce i dodaje: – W tym samym czasie, kraje Wspólnoty Europejskiej, nie były w stanie osiągnąć oczekiwanego i należytego poziomu synergii przez ciągłe podziały wewnętrzne. Dla Europy przeszkodą była również historyczna spuścizna i zróżnicowanie poziomów ekonomicznych poszczególnych regionów. Sprostać temu miała rozbudowana polityka spójności, jednak nie przynosi ona oczekiwanego efektu.
Nic nie wskazuje również na to, by w ciągu najbliższych lat, ta sytuacja miała ulec poprawie. Skąd ten wniosek? Patrząc na wyniki raportu IFR, w 2019 w Europie sprzedano zaledwie 72 tys. robotów przemysłowych. To 3 razy mniej niż w Azji, która jest liderem inwestycji w nowe jednostki.
Polska kontra reszta świata
Badania przeprowadzone przez naukowców z uczelni MIT (Massachusetts Institute of Technology), która należy do ścisłej czołówki najlepszych placówek edukacyjnych, wykazały, że firmy, które szybko przyjęły roboty, stały się bardziej produktywne i zatrudniły więcej pracowników (Acemoglu i Restrepo, 2010-2015).
Dlatego informacja o tym, że Polska odnotowała swój debiut na prestiżowej liście 15 państw, które najchętniej kupują nowe roboty przemysłowe, powinna ucieszyć nie tylko zwolenników automatyzacji. Ostatnie miejsce współdzielimy z Czechami. W ubiegłym roku na terenie RP swoje miejsce znalazło 2600 nowych jednostek.
Nie oznacza to jednak, że Polacy mogą osiąść na laurach. Jak pokazuje dalsza analiza raportu, nie starczyło dla nas miejsca w rankingu 20 państw o największym współczynniku robotyzacji, co oznacza tylko jedno – przed nami wciąż daleka droga. Najwyższą wartością może pochwalić się Singapur, gdzie ilość jednostek robotycznych, przypadających na 10 tys. pracowników wynosi 918. Zestawienie zamyka Słowenia z wynikiem 157.
A jak wygląda sytuacja u naszego najbliższego sąsiada, Niemców? Najsilniejsza gospodarka Europy osiągnęła siedmiokrotnie wyższy wynik niż Polacy w zakresie nowych instalacji i w rezultacie uplasowała się na 5 pozycji z liczbą 20500 jednostek. Udało się to wypracować, przy jednocześnie wysokim współczynniku robotyzacji. Czwarta lokata, zaraz po Japonii, Korei i Singapurze to imponujący wynik. Obecnie u naszych sąsiadów zza Odry przypada 346 robotów na 10 tys. pracowników produkcji. To o wiele więcej niż wynosi Europejska średnia, która ukształtowała się na poziomie 114 jednostek.
Jeżeli zaś chodzi o globalne zestawienie, to plastron lidera po raz kolejny trafił do Chińczyków, których fabryki wzbogaciły się o ponad 140 tysięcy nowych robotów w 2019. – Osoby sympatyzujące z Państwem Środka na pewno są zadowolone, że mimo licznych komplikacji, udało się utrzymać zeszłoroczną przewagę. Z wynikiem na poziomie ponad 35%, podobnie jak w 2018, Chiny są absolutnym dominatorem w rankingu nowych maszyn na całym świecie. Z pewnością wpływ na to miało porozumienie, znane jako umowa „fazy pierwszej”, jakie w 2019 zawarły władze Waszyngtonu z przedstawicielami Pekinu. Wspomniana umowa reguluje między innymi przymusowy transfer wiedzy pomiędzy korporacjami oraz zatrzymuje wojnę celną – tłumaczy Michał Kaźmierczak z ABB.
Chińczycy nie powinni jednak zwlekać z inwestycjami w robotyzację. Jak pokazuje raport MFR, na 10 tys. pracowników produkcji, przypada tam 187 maszyn, co plasuje Państwo Środka na 15 pozycji. Co prawda to wciąż o wiele więcej niż wskazuje globalna średnia, wynosząca 113, ale biorąc pod uwagę ambicje Pekinu, o wiele za mało by skutecznie mierzyć się, np. z Niemcami, bądź równie silną konkurencją z Azji.
2021 – początek nowej ery
Twórcy raportu przedstawiają również swoje prognozy na 2021. Eksperci przewidują, że rozpoczęty rok będzie dla przedsiębiorstw produkcyjnych czasem powolnego powrotu do normy, który może nie nastąpić tak prędko, jak byśmy chcieli. Proces odbudowy potrwa przynajmniej dwa lata i w różnych regionach będzie cechował się odmiennym tempem.
Badacze z Federacji Robotyki wskazują również na korzyści, wynikające ze zmian, jakie nas czekają. Wiele rządów zapowiada, że będzie wspierać inwestycje w nowoczesne technologie produkcji, co powinno zmotywować dyrektorów fabryk do wzmożonych modernizacji linii wytwórczej. To również doskonały moment do tego, by nadrobić zaległości w tym zakresie, co zaowocuje większą elastycznością produkcji. Zmieni się również sposób budowania i działania łańcucha dostaw, dzięki czemu firmy staną się bardziej niezależne.
Jeszcze nie tak dawno roboty były oskarżane o kradzież pracy, jaka zarezerwowana jest dla ludzi. Po pandemii społeczna optyka uległa przewartościowaniu. Gdyby nie nowoczesne maszyny, działające bez ustanku na halach produkcyjnych, świat prawdopodobnie ległby w gruzach. Chociażby dlatego, że skutecznie chronią przed zakażeniem COVID-19. Ich rosnąca zdolność do bycia zastępstwem człowieka na linii wytwórczej okazała się nieoceniona w stosowaniu zasady społecznego dystansowania i odporności na choroby i stres. Jak twierdzi Euronews, wspólnie z automatyzacją i ecommerce, roboty będą stanowiły fundament odmienionej, post-COVIDowej rzeczywistości. To początek nowej ery.