Kierowco, ukradli Ci furę, oddadzą samolot
Moje ostatnie artykuły wzburzyły kilku kierowców do żywego. Zapewne mało kto wnikliwie je przeczytał, ale komentarze były i to dość ostre. Do dziś nie rozumiem dlaczego, ale widać tak to jest z nożycami. Dziś artykuł będzie miał trochę inny wymiar - opiszę w nim dlaczego wina...
Prawo przewozowe nie przewiduje możliwości uwolnienia się przewoźnika od odpowiedzialności tylko dlatego, że zlecił przewóz zatrudnionemu kierowcy, gdyż ryzyko transportowe spoczywa na nim (na przewoźniku). Przewoźnik nie może również przekierować otrzymanego roszczenia na kierowcę, gdyż ten nie jest stroną zawartej umowy przewozu. Zgodnie bowiem z art. 3 Konwencji CMR przewoźnik ponosi odpowiedzialność za czynności wykonane przez podwykonawców, ale również za „… czynności i zaniedbania swoich pracowników i wszystkich innych osób, do których usług odwołuje się w celu wykonania przewozu, …”. Takimi osobami, w rozumieniu Konwencji CMR, mogą być więc również pracownicy biurowi oraz zatrudnieni kierowcy.
Czy przepisy prawa wykluczają jednak możliwość ponoszenia przez kierowców materialnej odpowiedzialności za szkodę powstałą w towarze w czasie przewozu?
O ile przenoszenie na przewoźników dalszych owej odpowiedzialności materialnej za szkodę jest jak najbardziej możliwe (patrz. art. 3 Konwencji CMR i art. 5 Prawa przewozowego), przenoszenie jej na zatrudnionych kierowców już niestety jest znacznie ograniczone.
Zakres odpowiedzialności pracownika za szkodę wyrządzoną pracodawcy statuuje ustawa Kodeks Pracy. Zgodnie z art. 115 k.p. „Pracownik ponosi odpowiedzialność za szkodę w granicach rzeczywistej straty poniesionej przez pracodawcę i tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego wynikła szkoda”.. Art. 119 k.p. dodatkowo ogranicza tę odpowiedzialność do „…kwoty trzymiesięcznego wynagrodzenia przysługującego pracownikowi w dniu wyrządzenia szkody.”.
Odpowiedzialność, o jakiej mowa powyżej, nie wiąże się jednak z jakąkolwiek odpowiedzialnością osobistą pracownika wobec osoby trzeciej, gdyż zgodnie z art. 120 § 1 k.p. zobowiązanym do naprawienia szkody wyrządzonej przez pracownika przy wykonywaniu przez niego obowiązków pracowniczych jest wyłącznie pracodawca. Dopiero, gdy pracodawca naprawi szkodę wyrządzoną osobie trzeciej, na podstawie art. 120 § 2 k.p. może obciążyć szkodą pracownika, jednakże z uwzględnieniem ograniczenia kwotowego do wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia. Dotyczy to jednak sytuacji, gdy pracownikowi (sprawcy szkody) przypisuje się winę nieumyślną.
Co w sytuacji, gdy pracownik wyrządzi szkodę umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa?
Art. 122 k.p. wskazuje, że „Jeżeli pracownik umyślnie wyrządził szkodę, jest obowiązany do jej naprawienia wpełnej wysokości.”.
Doktryna i orzecznictwo definiują winę umyślną dla potrzeb określania materialnej odpowiedzialności pracowniczej na bazie prawa pracy. Wina umyślna występuje w dwóch postaciach: zamiaru bezpośredniego i zamiaru ewentualnego. Zamiar bezpośredni ma miejsce wtedy, gdy sprawca ma zamiar wyrządzić pracodawcy szkodę i doprowadza do jej wyrządzenia. Do takich sytuacji dochodzi raczej rzadko. Analizując przypadki szkód transportowych najczęściej mamy do czynienia z winą umyślną w formie zamiaru ewentualnego, który objawia się tym, że pracownik zdaje sobie sprawę, że swoim zachowaniem może spowodować szkodę, mimo to akceptuje je i aprobuje możliwość powstania szkody, choć wyrządzenie szkody nie jest jego zamiarem.
Za zamiar ewentualny może być uznane np. kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu, wyprzedzanie na tzw. trzeciego, jazda z niedozwoloną prędkości lub jazda w stanie senności. Takie działanie może zostać uznane przez pracodawcę za niewykonanie lub nienależyte wykonanie przez kierowcę obowiązków pracowniczych i w przypadku szkody powstałej po jego stronie (np. w środku transportu lub w związku z uszkodzeniem przewożonego towaru) może skutkować żądaniem naprawienia przez kierowcę szkody w pełnej wysokości na podstawie art. 122 k.p.
Kodeks pracy jednak dość opiekuńczo traktuje w tym zakresie pracowników i przypisanie im przez pracodawców winy umyślnej jest w takich przypadkach trudne do udowodnienia.
Aby więc postawić kierowcy zarzut zamiaru ewentualnego, czyli winy umyślnej, pracodawca musiałby udowodnić pracownikowi, że ten był świadomy zagrożenia wystąpienia szkody i akceptował swoje działanie, skutki tego działania oraz samą szkodę. W większości przypadków takie działanie kierowców jest oceniane jako lekkomyślność lub niedbalstwo, tym samym nie są oni zobowiązani do pokrycia szkody w pełnej wysokości – odpowiedzialność, jaką w tym przypadku poniosą to maksymalnie wysokość trzymiesięcznego wynagrodzenia.
Czy to jest sprawiedliwe, trudno ocenić. Punkty widzenia kierowców i przewoźników, ich pracodawców bez wątpienia będą skrajnie różne. Według mojej oceny, w niektórych przypadkach, np. gdy kierowca spowoduje szkodę prowadząc pojazd pod wpływem alkoholu, takie zachowanie powinno być to uznane za winę umyślną i taki kierowca powinien odpowiadać do pełnej wysokości szkody poniesionej przez jego pracodawcę. Dodatkowo powinien otrzymać „ wilczy bilet” i pracować przy budowie dróg dla trzeźwych kierowców.
To, że tak nie jest, to trudna do zaakceptowania nadopiekuńczość państwa.
Zapewne będą głosy oburzenia a ci bardziej rezolutni zapytają dlaczego. Ano dlatego, że za szkodę spowodowaną przez kierowcę będącego pod wpływem alkoholu większość ubezpieczycieli odmówi odszkodowania i pracodawca owego kierowcy będzie musiał pokryć szkodę z własnej kieszeni. Kierowca nie dość, że tego nie pokryje, to odda dowód rejestracyjny i kluczyki, odwróci się i pójdzie sobie – o przeprosinach i podziękowaniu za pracę nawet pewnie nie pomyśli. Jedynym rozwiązaniem jest kupowanie takich ubezpieczeń OCP, które obejmują również szkody spowodowane przez kierowców będących pod wpływem alkoholu, nawet jeśli znacznie podwyższy to składkę.
Lepiej płacząc zapłacić wyższą składkę za OCP przed, niż płakać i zapłacić 100 lub 200 tys. odszkodowania po szkodzie. Skoro nie ma innego wyjścia, mus zaakceptować taką rzeczywistość, albo… jeździć samemu lub np. otworzyć sklep z karpiami na BN.
Warto wiedzieć!
Większość zakładów ubezpieczeń notuje dość dużą szkodowość, którą de facto napędzają kierowcy. Czy do szkód dochodzi z ich bałaganiarstwa, czy są to jedynie przypadki, nie ma znaczenia – szkodowość jest wysoka. Także szanowni przewoźnicy musicie więc przygotować się na płacenie wyższych składek za ubezpieczenie OCP. I niedługo nie będzie można zaniżać obrotów lub ukrywać szkód, albowiem normą stanie się dokumentowanie wszystkiego, co ma wpływ na ocenę ryzyka i składkę.
Kierowcy, póki co nie macie się czego bać – prawo z Wami. A za skradzioną furę dostaniecie samolot.