Składka flotowa a plik Excela
Odpowiedź na pytanie skąd się bierze kwota, jaką trzeba zapłacić za składkę ubezpieczeniową teoretycznie jest prosta. Ubezpieczyciel musi oszacować przewidywane szkody, dołożyć do tego koszty, marże i tak powstanie finalna cena. Praktyka pokazuje, że to jednak bardziej...
Na stosunkowo młodym, polskim rynku wyliczenie kosztów, jakie musi ponieść klient płacąc za ubezpieczenie jest wykonywane na tyle sposobów, ile mamy firm ubezpieczeniowych. W czasach zaawansowanej technologicznie matematyki ciężko ocenić, który z podmiotów robi to najlepiej. Dlatego warto zwrócić bardziej uwagę na kwestie wyceny ryzyka za pomocą kartki, długopisu i kalkulatora, zamiast skomplikowanych arkuszy excelowskich i makr.
Co to jest underwriting?
Underwriter i underwriting to pojęcia kluczowe w zrozumieniu procesu wyliczania składki. W Polsce, szczególnie w segmencie ubezpieczeń flotowych, często mogą oznaczać cokolwiek, bo fajnie jest ot tak, coś po angielsku nazwać. Underwriting nie polega na udzieleniu 10 procentowej zniżki marketingowej, bądź wstukaniu czegoś do Excela, aby potem przedstawić ofertę, którą i tak ktoś wyżej musi zaakceptować. Underwriting nie polega także na obniżeniu ceny o 5 procent, bo o tyle obniżyła konkurencja. Underwriter to nie jest sprzedawca. Underwiritng polega przede wszystkim na zrozumieniu i odpowiedniej wycenie ryzyka, uwzględniającej obecną, ale co najważniejsze planowaną szkodowość.
Średnia częstotliwość szkód z OC w Polsce wynosi około 6 procent. Jeśli, przykładowo, mamy flotę 10 pojazdów, na której w ciągu roku polisowego wystąpiła jedna szkoda (częstotliwość 10 procent) – czy to oznacza, że flota stanowi ryzyko w prawidłowym funkcjonowaniu firmy? Nie, choć wstawiając te dane do bezmyślnego Excela, potrafiącego w czasie milisekundy wyliczyć sprawnie wszystko w formułach, mogłoby tak się wydawać. Floty, ze względu na swój specyficzny charakter, muszą być obsługiwane przez ludzi. I to ludzi, którzy są wyszkoleni w underwritingu, a nie w obsłudze Excela.
Szkolenia a bezpieczeństwo
Mniej szkód, mniejsza składka? Oczywiście, ale to również nie jest takie proste. W 2013 roku zaczęła się era jakże wspaniałego funduszu prewencyjnego, w największych flotach sięgającego nawet do 300 000 zł. Tylko czy on coś daje? Właściwie można odpowiedzieć twierdząco, pod warunkiem, że wydanie takich pieniędzy za każdym razem jest bardzo przemyślane. Zresztą identycznie jak wydanie 3000 czy 30 000, które ubezpieczyciel przeznaczył nam na działania prewencyjne.
Trzeba mieć rozpisany plan wydatkowania funduszu prewencyjnego, ale przede wszystkim najpierw wiedzieć, co tak naprawdę szkodzi naszej flocie. Po co szkolić kierowców, gdy większość zdarzeń mamy przy manewrze cofania? Po co wydać 10 000 zł na opony do jednego ciągnika siodłowego? Czy we flocie liczącej 10 ciągników takie działania cokolwiek poprawią? Oczywiście, że nie! Kolejny, bardziej kontrowersyjny przykład – wysłanie 300 kierowców na zajęcia do szkoły doskonalenia jazdy – przyjdą oczekiwane efekty? Jasne, pytanie tylko, ilu z tych użytkowników pojazdów będzie nadal jeździć tymi samymi pojazdami po roku czasu…
Odpowiedzialny menedżer
Pracując nad szkodowością musimy zdecydować, co chcemy obniżać – częstotliwość występowania szkód czy średnią szkodę? I jedno i drugie ma wpływ na wysokość składki ubezpieczeniowej, zdrowie i bezpieczeństwo kierowców, efektywność ich pracy oraz koszty eksploatacji floty.
Kolejna kwestia godna rozważenia – czy możemy obniżać szkodowość nie mając funduszu prewencyjnego? Tak, ponieważ bardzo częstą przyczyną dużej szkodowości we flocie pojazdów jest brak podstawowych zasad jej funkcjonowania. Czy menedżer administrujący środkami lokomocji i kierowcami powinien powierzyć nowy zestaw (ciągnik siodłowy + naczepa) warty ponad 300 000 zł zwykłemu kierowcy, bez większego doświadczenia? Czy kierowcy wiedzą co robić, gdy zdarzy się szkoda, szczególnie za granicą?
Zarządzanie OC
Spora część dużych flot międzynarodowych koncernów zaczyna rozumieć również ważność zarządzania szkodowością w OC. Wielu z nas powie – A co tam OC, przecież to nie mój problem. Właśnie w przypadku flot jest to niestety większy problem floty, niż towarzystwa ubezpieczeniowego, które można zmieniać co roku. Szkodowość floty zostaje i wlecze się za nami przez co najmniej 3 lata. Dlatego warto jednak przeanalizować to zagadnienie.
Fot. Shutterstock