Specjaliści od Skandynawii

Specjaliści od Skandynawii

Rozmowa z Moniką Śrutkowską, specjalistą ds. rozliczeń i kadr w spółce Andersen Euro-Handel. Formuła funkcjonowania firmy Andersen Euro-Handel jest dość nietypowa. Duński właściciel mieszka w Koszalinie, tu ma swoją rodzinę, ale przewozy odbywają się wyłącznie za granicą

Andersen Euro-Handel wozi głównie z Danii i do Danii. Na dodatek prawie nie dysponuje naczepami. Ciągniki siodłowe podczepiają naczepy w miejscach wskazanych przez spedytorów i przewożą je zgodnie z planem rozładunków i załadunków. Kierowcy są wyłącznie polscy. Specjalny busik przewozi ich na umówione miejsce w Danii, gdzie zmieniają się co kilka tygodni. Ciągniki przyjeżdżają do Polski tylko do najważniejszych remontów.

Truck&Business Polska: Czy trasy przejazdów waszych ciężarówek ograniczają się wyłącznie do Skandynawii?
Monika Śrutkowska, Andersen Euro-Handel: Niemal wyłącznie, i to tylko po Danii, Szwecji i Norwegii. Tylko czasami docieramy do Finlandii. Ostatnio rzadziej jeździmy po Europie Zachodniej. Zdecydowaną większość czasu poświęcamy trasom Skandynawskim. Spowodowane jest to tym, że jeździmy na zlecenia spedycji duńskich i właśnie od nich otrzymujemy zlecenia. Nie jesteśmy spedycją, ale ostatecznym wykonawcą usług transportowych.

Non stop w ruchu

T&BP: Domyślam się, że jeżeli przewozicie zapełnione wcześniej naczepy, to trudno u Was mówić o specjalizacji w dziedzinie przewożonych towarów.
Monika Śrutkowska: Tak. Organizacja naszej działalności transportowej odbywa się poprzez duńską firmę spedycyjną, z którą współpracujemy. Ona organizuje nam cały przewóz, daje informację naszemu kierowcy, którą naczepę ma pobrać oraz przekazuje dane o kolejności załadunków i rozładunków. Kierowca wykonuje swoją pracę według planu przekazanego przez spedytora. Pojazdy prawie w ogóle nie przyjeżdżają do Polski, oprócz dwóch przypadków w roku – na przeglądy do autoryzowanych dilerów w Koszalinie. Kierowców dowozimy do Danii co tydzień, którzy zostają w trasie przez kilka 3 do 6 tygodni, zmieniając się za kółkami ciężarówek. Zmiany odbywają się na jednym, określonym parkingu Karlslunde. Jedna grupa ma wolne w Polsce, a druga pracuje – i tak w kółko. Dzięki temu systemowi pojazdy ciągle są w ruchu.

T&BP: Oznacza to zapewne, że musicie mieć około dwa razy tylu kierowców co ciągników siodłowych. Czy miewaliście problemy z ich naborem?
Monika Śrutkowska: Rzeczywiście, na każdy ciągnik przypada u nas prawie dwóch wymieniających się kierowców. Od połowy 2007 r. do 2008 r. doskwierał nam niedobór kierowców. Zawsze jednak stawialiśmy na jakość tych pracowników, więc od wielu lat regularnie co roku wysyłamy ich na szkolenia z: ADR, czasu pracy, obsługi tachografów cyfrowych oraz techniki i bezpieczeństwa jazdy. Otrzymują certyfikaty ukończenia tych szkoleń. Pod koniec 2008 r. zaczął się kryzys, więc kierowców było w bród. Staramy się jednak utrzymywać stałą, sprawdzoną ekipę, bo dobry pracownik stanowi podstawę prawidłowego funkcjonowania firmy, nie tylko transportowej.

T&BP: Taka formuła funkcjonowania firmy rodzi wiele konsekwencji, np. brak konieczności posiadania własnego placu manewrowego, wolniejsze zużycie pojazdów, jeżdżących niemal wyłącznie po doskonałych skandynawskich drogach lub brak konieczność zorganizowania własnej obsługi serwisowej.
Monika Śrutkowska: Musimy z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem zaplanować wizyty w stacjach serwisowych. Nie potrzebujemy placu manewrowego, dzięki temu nie wnosimy opłat za grunt i nie ponosimy różnych innych kosztów, jak chociażby związanych z  energią elektryczną na oświetlenie terenu. Nie mamy własnego warsztatu, bo korzystamy z duńskich serwisów. Na gruntowne przeglądy, samochody około dwa razy w roku zjeżdżają do Polski. System ten odpowiada zarówno kierowcom, innym pracownikom, jak i właścicielowi. Jest to również korzystne dla firmy spedycyjnej, z którą współpracujemy, która przez cały czas ma samochody do dyspozycji.

Sposób na kryzys

T&BP: Zanim przyjechałem do Koszalina, przeczytałem na waszej stronie internetowej, że oferujecie usługę wynajmu pracowników. Na czym to polega?
Monika Śrutkowska: Jest to nasz sposób na kryzys. Żeby trudnić się wynajmem pracowników, trzeba najpierw zdobyć certyfikat, potrzebny do funkcjonowania jako agencja wynajmu pracowników. Stwierdziliśmy, że stałe koszty pracownicze są bardzo duże. Żeby ich uniknąć i przy okazji ominąć niepotrzebną biurokrację, uznaliśmy, że najlepiej zostać agencją zatrudnienia. W swojej ofercie mamy możliwość wynajmowania innym firmom pracowników zatrudnionych na stałe u nas, gdy tam ktoś zachoruje lub pójdzie na urlop. Wynajęcie kogoś na czas nieobecności pracownika w firmie jest znacznie łatwiejsze, niż zatrudnienie go, co wiąże się z wieloma formalnościami, jak przeszkolenie, wykonanie dla niego umowy o pracę, czy skierowanie go na badania lekarskie. Są to zadania czasochłonne i kosztowne. Aktualnie więc przedstawiciel innej firmy transportowej, zainteresowany wynajęciem kierowcy na kilka tygodni lub miesięcy może zatelefonować do nas, a my wybieramy pracownika, którego sami skierowujemy na badania lekarskie, a następnie trafia do docelowej firmy, gdzie na wstępie przechodzi szkolenie bhp. Tam jako kierowca pracuje przez czas zgodny z umową. Jeżeli pracownik się nie sprawdza, wraca do nas.

T&BP: Skąd ten pomysł w firmie transportowej?
Monika Śrutkowska:
Szukaliśmy sposobów na przezwyciężenie kryzysu i ten był jednym z nich. Pozwolił nam na ograniczenie kosztów pracowniczych. Co ciekawe, my wynajmujemy innym przewoźnikom kierowców, ale i sami również korzystamy z tej usługi. Mamy w naszej ekipie kierowców wynajętych w innej agencji. No i najważniejsze – na wynajmowaniu naszych pracowników zarabiamy.

Kryzys to historia

T&BP: A propos kryzysu – czy odczuwacie go ciągle?
Monika Śrutkowska:
Kryzys mamy już dawno za sobą, bo bardzo szybko zareagowaliśmy w 2008 r. na pierwsze jego symptomy. Polegało to na tym, że w III kwartale 2008 r. zebraliśmy pracowników i zamiast ich zwalniać, obniżyliśmy ich zarobki na kilka miesięcy, a już w marcu 2009 r. powróciły one do pierwotnego poziomu.

T&BP: To bardzo krótko. Czy podjęliście równolegle jakieś inne działania oszczędnościowe?
Monika Śrutkowska:
Sprzedaliśmy kilka samochodów, które były wcześniej wykupione z leasingu, ale zastąpiliśmy je nowymi wyleasingowanymi. Zaczęliśmy bardzo uważnie analizować poczynania spedytorów zlecających nam przewozy oraz obserwować kierowców. Rozpoczęły się szczegółowe kontrole zużycia paliwa. Wydelegowany nasz pracownik jeździ z innymi kierowcami i kontroluje ich, czy nie mają za „ciężkiej” nogi. Kontrolujący odbył wcześniej szkolenie z techniki i ekonomiki jazdy, przeprowadzonym w firmie Scania. Później przeszkolony kierowca pokazywał kolegom jakie błędy popełniają. W efekcie znacząco spadły koszty paliwa w naszej firmie. Okazało się, że najlepszym sposobem na kryzys jest dobry, wyedukowany, zadowolony, a co za tym idzie zaangażowany w pracę pracownik.
By przekonać się jakie są różnice w zużyciu paliwa u różnych kierowców, zorganizowaliśmy kiedyś konkurs dla nich. Wszystkie nasze zestawy transportowe zjechały się na parking w duńskim Karlslunde. Każdy z nich miał za zadanie zrobić rundkę ciągnikiem z naczepą załadowaną w jednakowym stopniu samymi paletami. Rywalizacja polegała na osiągnięciu jak najmniejszego zużycia paliwa. Okazało się, że zwycięzca miał spalanie 30 l/100 km, a ostatni – aż 40 l/100 km. Ta różnica zaszokowała nas.

T&BP: Czy w tym celu korzystacie z rozwiązań informatycznych?
Monika Śrutkowska:
Chcemy zamontować w naszych pojazdach sondy paliwa wraz z systemem monitorującym jego zużycie. Złożyliśmy wniosek o dofinansowanie tego projektu z funduszy unijnych w ramach działań innowacyjnych, mających na celu wzrost konkurencyjności firmy. Dostaliśmy zwrot około 40 proc. poniesionych kosztów.

T&BP: Czy kryzys macie już za sobą?
Monika Śrutkowska:
Już dawno, dzięki szybko podjętym działaniom zaradczym, o których mówiłam wcześniej. Dla nas wyznacznikiem sytuacji kryzysowej jest mała liczba kilometrów przebytych przez nasze ciężarówki. Od jakiegoś czasu ten wskaźnik rośnie. Pojazdy praktycznie cały czas są w ruchu, a w kryzysie zdarzały się kilkudniowe przestoje.

Narzędzia

T&BP: Jakim taborem samochodowym dysponujecie.
Monika Śrutkowska:
Wśród naszych ciągników są głównie Scanie, Volvo, Mercedesy i kilka DAFów. Szczególnie trzy pierwsze marki są dobrze przystosowane do pokonywania stromych górskich, norweskich serpentyn. Są to mocne maszyny, które mogą jeździć w bardzo trudnych warunkach. Na Mercedesa zdecydowaliśmy się trochę z przypadku, bo w okresie największego boomu na rynku ciężarówek, gdy oczekiwanie na zakup pojazdu trwało nawet do roku, firma Daimler mogła sprzedać nam pojazd niemal od zaraz.

T&BP: Jak finansujecie zakupy flotowe?
Monika Śrutkowska:
Niemal wyłącznie leasingujemy. Korzystamy z towarzystw leasingowych stworzonych przy producentach pojazdów.

T&BP: Jaki jest wiek pojazdów?
Monika Śrutkowska:
Najstarsze są z 2004 roku, najmłodsze z 2008.

T&BP: Z tego co wiem, kilka naczep macie.
Monika Śrutkowska:
Tak. Aktualnie posiadamy naczepę z windą.

T&BP: W tym systemie funkcjonowania firmy zapewne korzystacie z kart paliwowych.
Monika Śrutkowska:
Tak. Jesteśmy klientami firm DKV i IDS oraz Statoil, ponieważ bardzo ważne jest dla nas odzyskiwanie podatku VAT. Jedynymi przypadkami, w których nasi kierowcy posługują się gotówką są przeprawy małymi promami w Norwegii, na których nie można płacić kartami, ewentualnie opłaty za przejazd niektórymi autostradami. Oprócz tego, że jest to bardzo wygodne, to daje możliwość kontrolowania kosztów paliwowych i wielu innych, które można uiszczać za sprawą kart paliwowych.

T&BP: Wspominała już pani, że zainwestowaliście w systemy informatyczne do zarządzania transportem i monitorowania waszej floty pojazdów. Jakie to systemy?
Monika Śrutkowska:
Obecnie posiadamy system firmy InterLan, który służy do rozliczania czasu pracy kierowców. Planujemy zakup systemu do zarządzania transportem z elementami widoku pozycji auta w czasie rzeczywistym oraz możliwością kontroli zużycia paliwa oraz zarządzania ładunkami i możliwością fakturowania zleceń.  Program ten będzie prowadził ewidencję tankowań. Wszystkie faktury za tankowanie będą automatycznie „zasysane” do programu i konfrontowane z tym co w tym czasie działo się w zbiorniku paliwa. Każdy bowiem pojazd będzie zaopatrzony w sondy paliwa, umieszczane w zbiornikach. Trzy lata trwało poszukiwanie i selekcja ofert systemów informatycznych oraz ubieganie się o dotację z UE na ten cel.

T&BP: Jak pani sądzi, o ile obniży się zużycie paliwa w firmie Andersen po wdrożeniu systemu?
Monika Śrutkowska:
Na podstawie analogicznych wdrożeń Frame Logic u innych przewoźników, może to być nawet 10 proc. Będziemy zadowoleni jeżeli zużycie spadnie o min. 2-3 litry/100 km.

T&BP: Wspominała pani, że kierowcy są regularnie szkoleni.
Monika Śrutkowska:
Tak, i to z różnych dziedzin, nie tylko techniki jazdy, ale również czasu pracy. Dowolność interpretacyjna przepisów z tym związanych daje największe pole do popisu Inspekcji Transportu Drogowego, która w Polsce, Niemczech i Francji jest bardzo uciążliwa i szuka, szuka, aż znajdzie. Dlatego cieszymy się, że nasze pojazdy niemal wyłącznie jeżdżą po skandynawskich drogach, nie tylko z powodu ich jakości, co sprawia, że długowieczność ciągników siodłowych jest znacznie lepsza, ale również dlatego, że tamtejsze służby kontrolne podchodzą do kierowców i przewoźników dużo łagodniej.

T&BP: Na przykład.
Monika Śrutkowska:
Według przepisów o czasie pracy kierowców, każdy z nich musi mieć przy sobie dokumenty o czasie swojej pracy z ostatnich 28 dni, czyli tarczki z tachografów lub kartę kierowców. Jeżeli kierowca został zatrudniony po raz pierwszy, nie może mieć dokumentów dotyczących wcześniejszej pracy, a poprzedni pracodawcy niechętnie wydają „kserówki” tarczek, a nie ma w naszych przepisach dokumentu udowadniającego, że kierowca zaczął pracę i jest to jego pierwsze miejsce zatrudnienia. Nie ma bowiem takiej „urlopówki”. W związku z tym my wystawiamy takiemu kierowcy certyfikat, że jest nowozatrudniony i dlatego nie może posiadać wykresówek z wcześniejszego okresu. Proszę sobie wyobrazić, że takie zaświadczenie w Polsce nie przejdzie przez kontrolę ITD. Kwalifikuje się to pod paragraf: nie wyposażenie kierowcy w dokumenty potwierdzające czas pracy. Natomiast w Danii wystarczy w takiej sytuacji pokazać kontrolerowi umowę o prace kierowcy, na której jest napisane, kiedy został zatrudniony.

Numizmatyka

T&BP: Pomówmy o sprawach pozazawodowych. Czym się pani interesuje? Jak spędza pani czas wolny od pracy?
Monika Śrutkowska:
Czas wolny? Cóż to jest? Ja pracując jednocześnie studiuję zaocznie na Politechnice Koszalińskiej, kierunek – inżynieria środowiska. Oprócz tego podnoszę swoje kwalifikacje uczestnicząc w różnych kursach. Aktualnie opanowuję drugi język, czyli niemiecki, a pierwszym był angielski. Wkrótce rozpocznę kolejny etap nauki niemieckiego.

T&BP: A jak już zdarzy się taki dzień, że zakończy pani pracę, wyjdzie ze szkolenia i odbędzie kurs, co może pochłonąć pani uwagę?
Monika Śrutkowska:
Zbieram monety. Bardzo mnie interesują polskie dwuzłotówki, a ostatnio przerzuciłam się na kolekcję oferowaną przez Mennicę Polską – okolicznościowe medale.

Fot. Marek Loos

PRZEŚWIETLENIE
Siedziba – Koszalin
Liczba własnych ciągników siodłowych – 37 szt.
Liczba własnych naczep – 1 szt.
Liczba zatrudnionych osób – 70 (razem z wynajmowanymi kierowcami)

WYNIKI FINANSOWE
Rok    Mln zł.
2007    11,7
2008    11,97
2009     13,3

Poleć ten artykuł:

Polecamy