Umysł tworzący skojarzenia
Spośród wszystkich miejsc, które odwiedzamy w naszym życiu, niewątpliwie najbardziej niezwykłym jest kraina dzieciństwa: prosta, naiwna, kolorowa, wypełniona zabawą. Kiedyś byliśmy obywatelami tej krainy, jednak – z perspektywy czasu – widzimy siebie w trzeciej osobie, jak gdyby to dziecko było kimś innym, a nie nami w innym okresie życia.
Jak myślimy o świecie, zanim nauczymy się słów, które pozwolą nam go opisać? Jak odkrywamy te słowa bez słownika, który definiuje ich znaczenie? Jak to możliwe, że przed trzecim rokiem życia, kiedy logiczne wnioskowanie jest niedojrzałe, odkrywamy zawiłości gramatyki języka?
W dniu, w którym przychodzimy na świat, potrafimy już formułować abstrakcyjne reprezentacje świata matematyki, języka, moralności, a nawet nauki. Reprezentacje te tworzą repertuar wrodzonych intuicji kształtujących to, czego nauczymy się przez lata dzieciństwa. Uczenie się nie polega wyłącznie na nabywaniu nowej wiedzy i umiejętności. Bardzo często istotą rozwoju jest oduczanie się tego, co dziecko już wie i potrafi. Wrodzona wiedza noworodka i jej stopniowe przykrawanie nie do końca są zrozumiałe dla rodziców, podobnie jak proporcje ciała ich pociech, których nigdy nie potrafią uchwycić na rysunkach. Rodzice czasami nie rozumieją, że noworodki nie są miniaturowymi dorosłymi.
Pod koniec XVII wieku irlandzki filozof, William Molyneux, zaproponował prosty umysłowy eksperyment. Wyobraźmy sobie, że człowiek rodzi się ociemniały i już jako dorosły uczy się odróżniać sześcian od kuli zmysłem dotyku. Załóżmy teraz, że obydwie bryły leżą na stole, a ociemniały nagle odzyskuje wzrok. Pada pytanie: czy potrafiłby odróżnić i nazwać każdą z brył wyłącznie za pomocą wzroku, bez ich dotykania?
Większość osób próbujących rozwikłać problem Molyneux udziela odpowiedzi przeczącej. Badany musi czuć i widzieć daną bryłę w tym samym czasie, aby odkryć, iż gładkie krzywizny postrzegane dłonią odpowiadają wzrokowemu obrazowi kuli. Mniejszość twierdzi, iż wcześniejsze doświadczenie dotykowe wytwarza rodzaj mentalnej formy, dzięki której badany rozpoznałby kulę w momencie, w którym by ją zobaczył.
Ludzki mózg posiada zdolność wytwarzania spontanicznych związków między różnymi rodzajami zmysłów.
Empiryści brytyjscy XVII wieku, a zwłaszcza John Locke, optowali za stanowiskiem większości. Jego zdaniem, ociemniały musiałby nauczyć się widzenia, dotykając i patrząc na obiekt w tym samym czasie, co pozwoliłoby mu powiązać ze sobą obydwa rodzaje wrażeń. Dla empirystów mózg noworodka był czystą kartką papieru, dziewiczą glinianą tabliczką (tabula rasa) kształtowaną przez doświadczenie.
Okazuje się jednak, iż mózg noworodka nie jest tabula rasa. Przychodzimy na świat w roli „maszyn” wytwarzających abstrakcyjne pojęcia, o czym świadczy genialny w swej prostocie eksperyment Andrew Meltzoffa. Zamiast używać sześcianu i kuli, Meltzoff wykorzystał dwa dziecięce smoczki, jeden gładki, drugi chropowaty. W totalnej ciemności niemowlaki dostały jednego smoczka do buzi. Po włączeniu światła i umieszczeniu obydwu smoczków na stole, dzieci dłużej wpatrywały się w smoczek, który miały w buzi pokazując, iż go rozpoznają.
Eksperyment Meltzoffa obalił mit mający ponad trzysta lat. Pokazał, iż noworodek dysponujący wyłącznie doświadczeniem dotykowym, posiada reprezentację doświadczenia wzrokowego. Czy jednak wniosek z eksperymentu Meltzoffa – niemowlaki potrafią rozpoznawać wzrokowo obiekt, który tylko dotykały – znajduje zastosowanie w przypadku osób niewidomych, które w dorosłym wieku zaczęły widzieć? Odpowiedź na to pytanie stała się dostępna dopiero w latach 70. XX wieku, kiedy chirurdzy zaczęli usuwać katarakty u dorosłych osób ociemniałych od urodzenia.
Pionier tych operacji, Włoch Alberto Valvo, doszedł do wniosku, iż proroctwo Johna Locke’a spełniło się: dla osób niewidomych od urodzenia odzyskanie wzroku w wieku dorosłym nie przypomina stanu, o którym marzyli. Jeden z pacjentów po operacji usunięcia katarakty powiedział: „Było mnóstwo chwil, w których czułem się przygnębiony, kiedy zdałem sobie sprawę, jak trudno jest zrozumieć świat wzrokowy. Tak naprawdę widzę światła i cienie wokół mnie, jak mozaikę zmiennych wrażeń, których znaczenia nie rozumiem. W nocy uwielbiam ciemność”.
Dla pacjenta świat po operacji stał się wyzwaniem, gdyż co prawda oczy zostały „otwarte”, ale on ciągle musiał nauczyć się widzieć. Składanie nowych wzrokowych doświadczeń z pojęciowym światem, który zbudował za pomocą słuchu i dotyku, okazało się męczące. Meltzoff wykazał, iż ludzki mózg posiada zdolność wytwarzania spontanicznych związków między różnymi rodzajami zmysłów. Valvo natomiast ujawnił, iż ta zdolność ulega zanikowi, kiedy jest nieużywana podczas dorosłego życia osoby niewidomej.
U osób zdrowych, doświadczających świata różnymi zmysłami, związki między nimi są tworzone podczas życia. Przykładem takiej spontanicznej aktywności mózgu mogą być dwa kształty, nazwane przez badaczy Kiki i Bouba. Który jest który?
Prawie każdy odpowiada, że kształt po lewej stronie to Bouba, a po prawej to Kiki. Wydaje się to oczywiste. Jednak jest coś dziwnego w tym związku kształtu ze słowem, podobnie jak w zdaniu „Wygląda jak Carlos”. Wyjaśnienie jest jednak proste: kiedy wypowiadamy samogłoski /o/y/u/, usta układają się w kolisty kształt, odpowiadający krągłościom Bouby. Kiedy jednak wypowiadamy /k/ lub /i/, tył języka podnosi się i dotyka podniebienia pod katem ostrym. A więc spiczasty kształt w naturalny sposób odpowiada dźwiękowi Kiki. Te związki między zmysłami często mają kulturowy komponent, ukuty przez język. Przykładowo, większość świata uznaje, iż przeszłość jest za nami, a przyszłość przed nami. Ale jest to ustalenie arbitralne. Plemię Aymara, zamieszkujące Andy, uchwytuje związki między przestrzenią i czasem odmiennie od reszty świata.
W języku ludu Aymara, słowo „nayra” oznacza przeszłość, ale także przód. Z kolei słowo „quipa” oznacza przyszłość, ale także tył. A więc w tym języku przeszłość jest przed nimi, a przyszłość za nimi. Język Aymara odzwierciedla ich sposób myślenia, wyrażany ułożeniem ciała. Kiedy sugerują przyszłość, wyciągają ramiona do tyłu, kiedy przeszłość – do przodu. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to dziwne, wyjaśnienia użytkowników tego języka są logiczne i zmuszają nas do przemyślenia własnych formuł. Ludzie z tego plemienia twierdzą, iż przeszłość to jedyna rzecz, którą znają, którą widzą oczyma, więc dlatego lokalizowana jest przed nami. Przyszłość z kolei jest nieznana, jest czymś czego oczy nie widzą, i dlatego jest za nami. Ludzie Aymara przemieszczają się do tyłu po strzałce czasu. Niepewna i nieznana przyszłość jest „za” i stopniowo ujawnia się, gdy staje się przeszłością.