Wielkie hamowanie

Wielkie hamowanie

Jak podaje Krajowy Rejestr Długów, sektor transportowo-spedycyjno-logistyczny ma ponad 1,3 mld zł przeterminowanych zobowiązań finansowych. Od swoich dłużników musi odzyskać 561 mln zł. Do tego dochodzą pieniądze zamrożone w fakturach z odroczonym terminem płatności, bo w żadnej innej branży nie czeka się tak długo na zapłatę. Ale barier powodujących wielkie hamowanie sektora TSL jest znacznie więcej. Rozpędzona wydaje się natomiast dynamika wzrostu liczby niewypłacalności.

Według danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej w ubiegłym roku 527 firm z branży TSL ogłosiło upadłość bądź restrukturyzację. Na koniec pierwszego kwartału tego roku odnotowano już 183 takich niewypłacalności. To efekt narastających od pewnego czasu problemów: mniejszej liczby zleceń przewozowych, wzrostu kosztów pracowniczych i ogólnej presji płacowej w tym sektorze.

Przedstawiciele sektora zwracają też uwagę na aktualne bariery, jak trudna sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej, regulacje dotyczące redukcji śladu węglowego i brak rąk do pracy – nie tylko kierowców, ale również pracowników magazynowych.

To wszystko sprawia, że transport i gospodarka magazynowa negatywnie ocenia koniunkturę. Według danych GUS w kwietniu br. wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury (NSA) kształtował się na poziomie -3,2 (w marcu było to -4,7). Zdaniem samych przedsiębiorców na wzrost kosztów funkcjonowania firmy w okresie najbliższego kwartału największy wpływ będą mieć ceny energii i paliw. Wskazuje tak 92,6% firm transportowych – to najwięcej ze wszystkich sektorów. Drugim decydującym czynnikiem będą koszty zatrudnienia (75,1% wskazań), a trzecim ceny komponentów i usług (52,6%). Nie pomoże to bynajmniej firmom transportowym, które już dziś mają trudności z regulowaniem swoich zobowiązań.

Zła koniunktura w parze z długami

Według danych Krajowego Rejestru Długów zadłużenie sektora wynosi obecnie 1,3 mld zł. Ma je 29,3 tys. przedsiębiorców, z których ponad 20 tys. stanowią jednoosobowe działalności gospodarcze. Z łącznej kwoty zadłużenia ponad miliard złotych przypada na transport drogowy towarów. Około 136,5 mln zł mają do zapłaty firmy zajmujące się pozostałym transportem pasażerskim lądowym, czyli m.in. przewoźnicy miejscy i podmiejscy oraz prowadzący działalność taksówkarską. Dość sporo, bo 85,7 mln zł są winne firmy wspomagające przewoźników, a 37,5 mln zł muszą oddać wierzycielom firmy prowadzące działalność pocztową i kurierską. Statystycznie jeden dłużnik z branży TSL jest winien blisko 46 tys. zł.

Najwięcej zadłużonych firm transportowych, spedycyjnych i logistycznych działa w województwie mazowieckim – 5658. Mają do zapłaty ponad 274 mln zł. Nieco mniej, bo 3613 – w województwie śląskim, ich dług wynosi 168 mln zł. Trzecie na liście są firmy z Wielkopolski (3192), które mają prawie 154 mln zł przeterminowanych zobowiązań finansowych.

Na pieniądze od przewoźników czekają głównie wtórni wierzyciele, czyli fundusze sekurytyzacyjne i firmy windykacyjne, którym muszą oni oddać blisko 400 mln zł. Firmy leasingowe czekają na zwrot 288 mln zł. Pozostałym instytucjom finansowym, czyli m.in. bankom, ubezpieczycielom, przewoźnicy są winni 211 mln zł, branży paliwowej 187 mln zł, a dostawcom energii elektrycznej 22 mln zł. Właśnie wobec firmy energetycznej ogromny, bo blisko 10-milionowy dług, ma pewien przedsiębiorca transportowy z województwa łódzkiego notowany w KRD.

Spadają rejestracje

Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) opublikował dane, z których wynika, że maj był już dziewiątym miesiącem z rzędu ze spadkiem rejestracji nowych pojazdów użytkowych o masie powyżej 3,5 t DMC. Od początku roku zarejestrowano 12 319 samochodów ciężarowych pow. 3,5 t. Przed rokiem było to prawie 14 tys. Teraz mamy spadek o 12,8%.

Warto zauważyć, że mniejsza liczba rejestracji odnotowywana jest w czasie, kiedy leasingowanie pojazdów jest tańsze niż w ubiegłym roku. Inflacja spadła, a stopy procentowe są wyraźnie niższe niż w szczytowym momencie przed rokiem.

– Spadek liczby rejestracji wydaje się potwierdzać dużą skalę wyprzedaży pojazdów przez średnie firmy. Skoro wiele kilkuletnich maszyn trafia ponownie na rynek i można je przejąć np. przez cesję leasingu, to mniejsze zapotrzebowanie jest na nowe ciężarówki. Przewoźnicy korzystają z dostępu do tańszych pojazdów, bo obciążenia przedsiębiorców funkcjonujących w TSL są duże. Niezmiennie problemem są też długie terminy płatności. Wg danych Faktura.pl, w kategorii MSP branża transportowa miała najdłuższy średni czas na przelew zapisany na fakturze – blisko 22 dni. Ten problem jest jednak widoczny na każdym etapie zlecenia. Mali przewoźnicy czekali na przelew, a duże firmy czekają na płatności od kontrahentów. Ci opóźniając rozliczenie tłumaczą się zatorami albo zapisami w umowach (np. płatność tylko w pierwszy wtorek miesiąca – zatem z 60 dni czas oczekiwania mógł wzrosnąć nawet do 90 dni) – mówi Wojciech Miklaszewski z Finea.

13% firm na cenzurowanym

– Z analizy wiarygodności płatniczej, jakiej Krajowy Rejestr Długów poddał wszystkie firmy działające w branży TSL, wynika, że aż 13% z nich cechuje wysokie ryzyko transakcyjne. To przedsiębiorstwa które albo już są notowane w KRD jako dłużnicy, albo z bardzo dużym prawdopodobieństwem trafią tam w najbliższych miesiącach – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. – Ponadto w marcu 2024 roku, w stosunku do marca 2023 roku, odnotowaliśmy niewielkie zmiany w grupie firm z kategorii A-C, czyli najbardziej wiarygodnych pod względem finansowym; spadek w kategoriach D-E, o średniej wiarygodności, i wyraźne wzrosty odsetka przedsiębiorców z kategoriami F i H, czyli tych najmniej rzetelnych. Świadczy to o pogorszeniu kondycji finansowej firm z branży TSL na przestrzeni ostatniego roku – dodaje prezes.

Obecnie, według Analizy wiarygodności płatniczej KRD, zaledwie 67 procent firm transportowych odznacza się wysoką, a co piąta firma średnią wiarygodnością płatniczą. Przeciętny limit kupiecki dla jednoosobowych działalności gospodarczych z tego sektora wynosi 17 587 zł, a dla spółek 263 288 zł.

Zyskać 60 dni

Ale firmy transportowo-logistyczne same też mają dłużników. Konsumenci i przedsiębiorcy są im winni ponad pół miliarda złotych. Z tego 448 mln zł – osoby podróżujące bez ważnego biletu. Pozostałe zobowiązania należą do klientów i kontrahentów z innych sektorów gospodarki, jak handel (40 mln zł) czy przemysł (15,5 mln zł). Z kolei 31,8 mln zł to wzajemne długi branży.

W wielu przypadkach problemy finansowe przewoźników to efekt zatorów płatniczych. Właśnie aby zminimalizować ryzyko trafienia na nieuczciwego kontrahenta, firmy z branży transportu i magazynowania pobrały z KRD w ciągu ostatnich 5 lat ponad 1,3 mln raportów gospodarczych o klientach. Istotnym problemem, zwłaszcza dla najmniejszych podmiotów, są jednak długie terminy płatności na fakturach, które skutecznie mogą zachwiać płynnością finansową przedsiębiorstwa. W takich sytuacjach firmy ratują się finansowaniem z zewnątrz.

– Niedawny raport Transcash.eu „Jakie finansowanie wybiera branża TSL” pokazuje, że przewoźnicy najchętniej sięgają po leasing, tuż za nim znalazł się faktoring, a trzecią lokatę zajął kredyt obrotowy. Warto zauważyć, że dla mikro- i małych przedsiębiorstw, które mają ograniczony dostęp do tradycyjnych form finansowania, takich jak kredyt bankowy, a jednocześnie nie wykazują aż tak dużych potrzeb inwestycyjnych, by sięgać po leasing, faktoring staje się najkorzystniejszym rozwiązaniem finansowym. Takie firmy z reguły bardzo często mają też niewielkie marże, a brakuje im środków do prowadzenia działalności, na paliwo czy wynagrodzenia dla kierowców. Faktoring pozwala na jednorazowe dofinansowanie, bez konieczności podpisywania długoterminowych i skomplikowanych umów – wyjaśnia Emanuel Nowak, ekspert firmy faktoringowej NFG i dodaje: – Jeśli jeszcze uwzględnimy, że przeciętny czas oczekiwania na pieniądze z faktury w sektorze transportowym wynosi 45 czy często nawet 60 dni, to dzięki faktoringowi mikrofirma transportowa może te 60 dni zyskać na regulowanie zobowiązań czy bieżących wydatków.

Co piąta mikrofirma, która w ubiegłym roku otrzymała finansowania z NFG, była właśnie z branży TSL. Te podmioty sfinansowały faktury na ponad 57,6 mln zł. Poza oczywistą korzyścią jak natychmiastowa gotówka z wystawionej faktury, faktoring jest również dla mikrofirm transportowych rozwiązaniem strategicznym, które może znacząco wpłynąć na ich funkcjonowanie, rozwój i konkurencyjność na rynku. Dzięki niemu przedsiębiorcy są w stanie lepiej zarządzać swoją płynnością finansową, unikać problemów z nieterminowymi płatnościami i inwestować w rozwój firmy.

Nadzieje na drugą połowę roku

Szansą są napływające środki z KPO. Zwiększą inwestycje, które trzeba będzie obsłużyć transportem. Kolejny optymistyczny dla branży sygnał to wyniki Eurowyborów. Wskazują, że wymiana floty na niskoemisyjną nie będzie tak szybka, a polscy przewoźnicy mogą dostać więcej czasu na modernizację.

Przede wszystkim jednak sytuacja gospodarcza jest lepsza niż w zeszłym roku. Liczba zamówień rośnie, a konkurencja ze strony firm ze wschodu została częściowo uregulowana. Lepszy jest też stan gospodarki niemieckiej, co zwiększy liczbę zleceń z tego kierunku i jego opłacalność.

– Wraca sporo stałych tras. Stawki mogą wzrosnąć, a właściwie zostać znormalizowane i urynkowione. Na zachodzie Europy stawki już zwiększają się w powolnym tempie. Optymistyczny dla branży jest też trend rosnącej liczby spedycji, które zamiast strategii odwlekania płatności w nieskończoność starają się jak najszybciej rozliczyć z podwykonawcą. Nie chcą doprowadzić przewoźnika do upadku, co skutkowałoby koniecznością szukania nowego. Rynek ma narzędzia przyspieszające płatności zarówno dla spedycji, jak i przewoźników – mówi Wojciech Miklaszewski z Finea.

Polska branża transportowa ma 33% udział w unijnym rynku przewozów drogowych, zatrudnia blisko milion pracowników, odprowadza do budżetu państwa 16 mld zł podatków i opłat Generuje ok. 6% PKB (dane ZMPD).


Komentarze


Maciej Seiffert

Dyrektor Zarządzający, TSLOGISTIC

Od dłuższego czasu europejska sytuacja gospodarcza odciska piętno na całej branży logistycznej. Stagnacja na rynku, a także planowane zmiany ustawodawcze w Parlamencie Europejskim, prowadzą m.in. do powstawania zatorów płatniczych. Te problemy finansowe szczególnie dotykają sektor transportowo-spedycyjno-logistyczny (TSL), który zmaga się z przeterminowanymi zobowiązaniami oraz trudnościami w odzyskiwaniu należności. Wojna w Ukrainie, wysoka inflacja oraz skutki pandemii COVID wciąż dają się we znaki całemu sektorowi logistycznemu. Jeżeli połączymy ciągły wzrost kosztów w branży m.in. paliwa, wynagrodzenia oraz opłaty drogowe, ze spadkiem ilości frachtów oraz stawek otrzymamy dokładnie taką sytuację, z którą borykają się wszyscy uczestnicy naszego sektora.  

Szeroko rozumiana branża transportowa jest ważnym ogniwem polskiej gospodarki. Według danych z raportu Transport Drogowy w Polsce 2023 opublikowanego przez TLP branża TSL odpowiada za 7% polskiego PKB i 6,5% zatrudnienia w naszym kraju. W mojej ocenie wspomniane liczby powinny skłaniać władze do większego zainteresowania się sytuacją w tym sektorze gospodarki. Oczywiście nasza branża jest otwarta na inwestowanie w nowe technologie oraz innowacje, a także w bardzo łatwy i szybki sposób potrafiła się dostosować do realiów gospodarczych. Obawiam się jednak, że bez przygotowania wspólnych rozwiązań na poziomie krajowym i europejskim możemy być świadkami plagi niewypłacalności w całej branży transportowo-logistycznej.


Anna Ozimek-Stanuch

Prokurent, Epo-Trans

Utrzymująca się na rynku stagnacja bardzo mocno zachwiała sytuacją firm transportowych. Wielu firmom grozi upadłość lub wejście w proces sądowej restrukturyzacji. Jednak wiele firm, w tym i nasza, podejmuje działania naprawcze, aby przetrwać ten kryzys, chroniąc się przed upadłością i restrukturyzacją sądową.

Przyczyn tej sytuacji jest wiele. Jedną z nich jest wojna rosyjsko-ukraińska i nałożone sankcje gospodarcze, w wyniku czego wiele firm transportowych straciło rynki pracy. Inną i to najważniejszą przyczyną zachwiania się polskich firm transportowych jest wprowadzona pod „płaszczykiem pakietu mobilności” nowa ustawa o transporcie, obowiązująca od 02.02.2022r.

Spowodowało to ogromny wzrost obciążeń podatkowych i ZUS w stosunku do ustawy obowiązującej do tej daty. Obciążenia te wzrosły ponad dwukrotnie i w przypadku średnich firm transportowych wzrosły prawie o około 1 mln zł na miesiąc. To znacznie zdołowało polskie firmy transportowe i doprowadziło je do tak trudnej sytuacji gospodarczej. Efektem tego są liczne niezadowolenia wśród firm transportowych, a także oburzenia i planowane protesty.

Liczne są postulaty wnoszone przez poszczególne stowarzyszenia transportowe, powstające w ostatnim okresie czasu jako inicjatywy oddolne występujące w obronie własnych firm transportowych. Dotychczasowe rozmowy z Ministerstwem Infrastruktury nie przynoszą jak na razie oczekiwanych rezultatów. To jest głównym powodem „wyjścia” na drogi przewoźników polskiego transportu międzynarodowego i planowanych licznych manifestacji.

„Wielkie hamowanie „ w transporcie pociąga za sobą również wyhamowanie u dealerów pojazdów ciężarowych, a także producentów taboru samochodowego. Obecny kryzys transportowy, największy od 30 lat, pociąga kryzys także w innych gałęziach gospodarki.


Paweł Wojtczak

Chief European E-commerce Officer, Marathon International

Sytuacja w branży transportowej jest obecnie dość złożona i zależy od wielu czynników. To nie tylko przeterminowane zobowiązania i wydłużone terminy płatności. To przede wszystkim rosnące koszty operacyjne – paliwa, amortyzacji, leasingów, wynagrodzeń, a także zmieniające się normy i regulacje dotyczące ekologii i emisji CO2. Te wszystkie czynniki bardzo mocno zweryfikowały rynek. Wiele firm musiało ogłosić upadłość, sprawnie działają tylko te, o solidnym zapleczu finansowym i organizacyjnym.

Naszym największym atutem pozwalającym przetrwać kryzys w branży jest zdolność do adaptacji do zmieniających się warunków rynkowych. Działamy na globalnym rynku, świadcząc usługi dla różnorodnych sektorów gospodarki. Elastyczność i szybkość reakcji na nowe wyzwania umożliwiają nam utrzymanie pozycji lidera. Bardzo duży nacisk kładziemy na wdrażanie zaawansowanych technologii i rozwiązań logistycznych. Sukces w branży transportowej wymaga nie tylko sprawnego przemieszczania towarów, ale również inteligentnego zarządzania danymi i zasobami. Te inwestycje pomagają firmom przetrwać trudne czasy i przygotować się na przyszłe wyzwania.

Mimo wyzwań, sektor TSL ma również perspektywy rozwoju, zwłaszcza w kontekście globalnej gospodarki i wzrostu handlu międzynarodowego. Długoterminowy wzrost e-commerce oraz rozwój infrastruktury logistycznej mogą stanowić znaczący impuls dla branży. Firmy, które będą w stanie efektywnie zarządzać swoimi finansami, inwestować w innowacje oraz dostosowywać się do zmieniających się warunków rynkowych, mają szansę na przetrwanie i rozwój.


Łukasz Grajcar

Prezes Zarządu, Imex Logistics Sp.z.o.o.

Sytuacja polskich firm transportowych od kilkunastu miesięcy jest bardzo trudna. Ogromny wzrost kosztów związanych wprowadzeniem pakietu mobilności, wysoką inflacją, presją płacową, a także wzrostem cen paliwa i opłat drogowych nie pokrył się z proporcjonalnym wzrostem cen. Wpływ na to miało spowolnienie gospodarcze, a co za tym idzie mniejsza ilość ładunków oraz nowopowstałe firmy z kapitałem białoruskim i ukraińskim; które wprowadziły  do Polski tanią flotę ze wschodu.

Oliwy do ognia dolały firmy produkcyjne, które mając także duże wyzwania w swoim sektorze zaczęły mocno ciąć kontrakty i wydłużać terminy płatności.  Płynność finansowa to dzisiaj jedno z największych wyzwań naszej branży. Sektor transportowy w Polsce to w większości małe firmy z flotą od 2 do 5 samochodów. Zatory płatnicze powodują brak możliwości realizacji kolejnych zleceń ponieważ nie mają środków na podstawową działalność operacyjną.

Duży odsetek wiekszych graczy przeszła już w proces restrukturyzacji lub rozważa takie rozwiązanie. Tylko w pierwszym kwartale zamknęło się więcej firm niż w całym 2023 roku. Moim zdaniem doszliśmy jako branża już do ściany. Już wszyscy jawnie mówią, że jest źle. Rozpoczęło się mocne oczyszczenie.

Wymusza to na wszystkich podmiotach umiejętnego liczenia swoich kosztów od nowa i renegocjacji kontraktów ze swoimi klientami. Obie strony runku muszą wiedzieć, że zdrowy biznes ma sens tylko w układzie win-win. Czeka nas z pewnością konsolidacja branży, gdzie mali przedsiębiorcy będą musieli współpracować razem lub być pochłaniani przez silniejsze podmioty, aby utrzymać się w grze.


Łukasz Lewicki

Business Development Director Contract Logistics, Rohlig SUUS Logistics

Początek 2024 roku pokazał, że rynek magazynowy notuje wzrost w stosunku do niedawnej stagnacji. Przede wszystkim odczuwalny jest powrót do odłożonych na kolejny rok projektów. Widać także ożywienie gospodarcze. Choć jest ono delikatne, a trend trudny do przewidzenia, można powiedzieć, że wzrost konsumpcji m.in. w kanale e-commerce przekłada się na większe wypełnienie magazynów. Również nearshoring i poszukiwanie lokalizacji w pobliżu rynków zbytu mają wpływ na większy ruch w gospodarce. Niewątpliwie kryzys na Morzu Czerwonym, który trwa od ponad pół roku i nie wiadomo, kiedy się zakończy, tylko wzmacnia ten trend. Co ważne, wspomniane inwestycje produkcyjne i magazynowe najchętniej lokowane są w naszym regionie CEE – szczególnie w Polsce, ale też w Czechach, Rumunii czy na Węgrzech.

Bieżący rok cieszy się dużym zainteresowaniem w obszarze usług dodatkowych – banderolowaniem, etykietowaniem, co-packingiem czy tworzeniem zestawów produktowych. Przekazanie tych zadań kompleksowemu operatorowi, który zajmuje się również magazynowaniem, transportem i odprawami celnymi, pozwala na oszczędność czasu i redukcję kosztów, czego klienci mają coraz większą świadomość.

Zainteresowanie usługami SUUSa w obszarze magazynowym pozwoliło na otwarcie w zeszłym roku nowych centrów logistycznych m.in. w Lublinie, Gliwicach czy Bratysławie. Niedługo uruchamiamy operacje w naszym pierwszym magazynie na Węgrzech, a na jesieni otworzymy nowy obiekt w Łodzi. Aktualnie zarządzamy ponad 350 000 mkw. w Europie Środkowo-Wschodniej. Mamy w planach wdrożenie kolejnych projektów na nowych powierzchniach w 2025 roku.


Jan Załubski

Prezes Zarządu, Zet Transport

Sektor transportowo-spedycyjno-logistyczny to branża, która funkcjonuje w obszarze wysokiego poziomu inwestycji, dużego ryzyka oraz małej marży. Dlatego wszystkie spowolnienia gospodarcze oraz spadki koniunktury są dla niej w pierwszej kolejności odczuwalne. Ostatnie 2 lata po pandemii były dla branży ponadprzeciętnie dobre, co w wielu obszarach spowodowało u niektórych operatorów rynku lekką „utratę czujności”.

Niestety, jak pokazuje praktyka dla tej niezwykle dynamicznej gałęzi biznesu, która cały czas funkcjonuje jako pierwszy beneficjent wzrostu lub spadku PKB, tej czujności nie można stracić. Trzeba być bardzo uważnym i dokładnie obserwować i analizować otoczenie biznesowe oraz modyfikować założone strategie. Generalnie planować w sposób zintegrowany.

Z kryzysami gospodarczymi czy spadkiem koniunktury branża transportowa radziła sobie w przeszłości dość sprawnie. W mojej ocenie mieliśmy wtedy do dyspozycji narzędzia, które pozwalały w większym zakresie dokonywać różnych modyfikacji.

Obecnie, funkcjonujemy w mocno przeregulowanej rzeczywistości zdefiniowanej przez „pakiet mobilności „i szeregu innych czynników zupełnie od nas niezależnych. Wojna na Ukrainie, rozregulowanie przewozów na rynki wschodnie (praktycznie utratach tych kierunków dla rodzimych firm) wysokie koszty pracy zafundowane przez regulatora po likwidacji diet jako kosztów podróży służbowej, drogi pieniądz, wysokie koszty inwestycji. To wszystko musimy odnieść do słabego, stagnacyjnego rynku i małego zapotrzebowania na przewozy. Stoją przed nami też wyzwania: zrównoważony rozwój, ESG, dekarbonizacja, odnawialne źródła energii, cyfryzacja, sztuczna inteligencja.

W mojej ocenie sytuacja finansowa firm przewozowych w obecnym roku będzie gorsza niż w latach poprzednich. Czy jednak mocno wpłynie na kondycje poszczególnych organizacji? W tej ocenie musimy zastosować zupełnie inne kryteria w korelacji do wielkości firm oraz osiąganego poziomu przychodów jak również struktury tych przychodów. Negatywnie w I półroczu 2024r oddziałuje na poziom przychodów kurs EUR. Mocne umocnienie złotego nie sprzyja branży, która generalnie zorientowana jest na przychody z exportu. Bardzo ważne jest również utrzymanie płynności. Wiele firm wstrzymuje się z inwestycjami i ogranicza ilość środków transportu. W trudnych czasach musimy być „smart” i musimy umieć dostosować się do zmiany. Uważam, że odpowiednia reakcja i zoptymalizowanie się na trudne czasy pozwoli dobrze zarządzanym organizacjom przetrwać trudny, dekoniunkturalny okres i nie wpłynie znacząco na sytuacje finansową.


Artykuł ukazał się w czasopiśmie Eurologistics 3/2024

Poleć ten artykuł:

Polecamy