Czy to już dno ?
Biznesmeni i analitycy rynku z wielu branż zastanawiają się, czy kryzys trwa już na dobre, czy osiągnęliśmy dno, czy też najgorsze dopiero przed nami. Nikt – nawet najtęższe głowy ekonomiczne – nie są w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jednak naładowani pesymistycznymi wieściami, wszyscy podejmujemy (jakby trochę na zapas) decyzje o oszczędzaniu, zarówno w pracy, jak i w domu. Możemy odłożyć na za rok lub dwa wymianę samochodu, kupno telewizora nowszej generacji, czy zawiesić remont domu lub mieszkania. A właśnie takie odkładane decyzje, nie zawsze uzasadnione rzeczywistym brakiem pieniędzy, wywołują kryzys, bo zmniejszają popyt wewnętrzny.
Również firmy transportowe, pomne wieści z rynku, opóźniają decyzje inwestycyjne, nawet takie, które mogą znacznie zmniejszyć koszty funkcjonowania przedsiębiorstwa, a co za tym idzie – zwiększyć jego konkurencyjność. W jakimś stopniu ten kryzys jest w naszych głowach. Na szczęście w mediach pojawiają się również pozytywne informacje, szczególnie dla Polski, jako swoistej wyspy całkiem niezłej sytuacji gospodarczej. Dla transportu szczególnie krzepiące są np. statystyki GUSu o tym, że spadek produkcji w Polsce w marcu, wyniósł zaledwie 2 proc. w porównaniu do marca 2008 r. Produkcja ma bezpośrednie przełożenie na przewozy, bo wszystko co jest wyprodukowane trzeba gdzieś przewieźć. Oznacza to, że spadek zapotrzebowania na transport nie jest aż tak wielki, jak przypuszczano.
W firmach przewozowych mówi się, że czas prawdy o kryzysie jest dopiero przed nami. Ma on nastąpić po wakacjach letnich. Prawie zawsze wówczas następuje wyraźny wzrost zapotrzebowania na transport po wakacyjnym rozleniwieniu. „Prawie”, bo 2008 r. był pierwszym, kiedy ów oczekiwany wzrost nie nastąpił, co doprowadziło do upadku jednej piątej polskich przewoźników w drugiej połowie roku.
Jeżeli w tym roku nie nastąpi wrześniowe „odbicie” w górę popytu – grozi nam kolejna fala bankructw, może równie spektakularnych jak ostatnio – Trans Południa.
Marek Loos
(marek.loos@truck-business.pl)