Podobno znów nadchodzi kryzys. Już wszyscy o nim mówią, a nawet wypatrują usilnie. W wynikach polskiej gospodarki nie widać go jeszcze, ale już jest blisko, ooo – już coś widać … Jak jest za granicą, to i do nas musi przyjść.
Karmiąc się tego typu informacjami, sami nie zdajemy sobie sprawy, że wywołujemy rzeczywisty kryzys. „Karmienie” to przekłada się na nasze osobiste decyzje. No, jeżeli ten kryzys nadchodzi, a na pewno nadejść musi, jeżeli wszędzie wkoło już jest lub będzie za chwilę, to może odłożę na później decyzję o zadłużaniu się np. kupieniu mieszkania, czy samochodu na kredyt, albo wzięciu w leasing ciężarówki. Nie zatrudnię dodatkowych osób, albo odłożę na lepsze czasy wybudowanie magazynu lub kupię sobie drogi garnitur trochę później, mogę jeszcze ponosić stary.
Ten kto nie kupił mieszkania, nie będzie urządzał łazienki, kuchni, pokojów, nie kupi więc dywanów, firanek, deski sedesowej, lampy, nie zamówi szafy wnękowej, itd. Nie będzie zapotrzebowania, żeby te wszystkie dobra (łącznie z drogim garniturem) przewieźć do sklepów lub sieci hipermarketów.
No i zaczyna się spełniać przepowiednia, co ma miejsce już teraz – w grudniu 2011 r. W rozmowach z sieciami handlowymi, firmami dystrybucyjnymi, przewoźnikami, dowiaduję się, że ich obroty spadają, bo słabnie popyt na różnego rodzaju dobra i usługi. Nawet jesienne „odbicie w transporcie” (powakacyjny wzrost zapotrzebowania na przewozy) było w 2011 r. słabe lub żadne – podobnie jak w kryzysowym roku 2009. Najciekawsze, że wszystko to ma miejsce mimo, że wyniki gospodarcze naszego kraju są zupełnie dobre: produkcja przemysłowa rośnie od kilkudziesięciu miesięcy, wzrost PKB utrzymuje się na stałym od dłuższego czasu poziomie 4 proc., bezrobocie jest stabilne (11-12 proc.), choć mogłoby się obniżyć, itd.
Ten efekt psychologiczny spowodował, że słabnie nasz polski główny czynnik wzrostu gospodarczego – popyt wewnętrzny, który w wielu mniejszych pod względem liczby mieszkańców krajach, ma drugorzędne znaczenie. Kryzys zaczyna się już powoli i u nas. Ale hola, hola … kiedy on właściwie się skończył? Przecież zupełnie niedawno mieliśmy poprzedni (okolice 2009 r.), a poprzednio 2000-2005, itd. Wcześniej było dobrze w latach 90-tych. Tak na oko, to coraz krótsze są te okresy międzykryzysowe.
W 2012 roku zespół Truck&Business Polska życzy wszystkim menedżerom transportu żeby jednak ta samosprawdzająca się przepowiednia kryzysowa, mimo wszystko, nie spełniła się. Żeby nie odkładali zimowego wyjazdu na narty, gdyż wszyscy mówią, że zbliża się kryzys, bo między innymi z powodu takich pojedynczych rezygnacji – w końcu nadejdzie.