Powoli, aczkolwiek systematycznie zbliżają się święta i mam wrażenie, że czegoś nie ogarniam. Wbrew pozorom nie chodzi o logistykę domowych przygotowań do ostatniego tygodnia grudnia, bowiem cechuje ją powtarzalność wręcz do bólu - nawet w aspekcie tych „nieprzewidzianych sytuacji”. Choć takich bywa wiele – zagubiona/opóźniona paczka z prezentem, poszukiwania w sklepach produktów spisanych przez szefową domu, korki przy centrach handlowych, kolejki za karpiem, serem, choinką. Doświadczenie powoduje jednak automatyzm, znieczulizm, zaakceptowanie wszelkich zjawisk.
Nie ogarniam za to do końca pewnych zachowań związanych z profesją transportową. Przewoźnicy, spedytorzy, mają naprawdę przechlapane i im bardziej poznaję branżę tym większy podziw dla Państwa. Patrząc na liczbę przepisów odnoszę wrażenie, że firmę transportową powinien prowadzić… prawnik (by ogarnąć wszystkie przepisy), po kierunku finanse (opóźnienia w płatnościach, negocjacje z nadawcami) ze specjalizacją administracja (rozliczanie czasu pracy), kursie z HR-u (rekrutacja kierowców i nie tylko ich) i szkoleniu „odporność na stres”. Teoretycznie więc nic dziwnego, że za tym idą powszechne, głośne narzekania, lamenty. A takowe słuchać w kuluarach i to wcale nie w tonie szeptu. Mógłbym wręcz pomyśleć: branża będzie się zwijać, umierać, tak jak dzienniki drukowane.
Tymczasem jakoś nie widać masowego exodusu podmiotów z rynku TSL. Ba, powstają nowe, chcące zdobyć rynek. Sporo ludzi wciela (brawo!) coraz to bardziej innowacyjne idee biznesowe. Maszyny na parkingach wyglądają często efektownie, na wakacjach zagranicznych też nietrudno uświadczyć przedsiębiorców mających pod opieką ileś ciągników z naczepami. Za dobrą pracę coś się człowiekowi należy i tak powinno być! W dodatku menedżerowie, właściciele firm to świetni ludzie – jadąc na konferencje, targi najprzyjemniejsze są właśnie dysputy z Państwem (przyznaję, tu wyszło redaktorskie lizusostwo).
Dlatego momentami mam wrażenie, że narzekanie z jakim się spotykam jest po prostu modne, lecz zupełnie niepotrzebne. Nawet od kolegów z innych części biznesu słyszę: „ci twoi przewoźnicy to tylko narzekają i narzekają, napisz im coś, bo pogłębiają polski stereotyp”. No więc stukam te słowa. Słowa są jedynie słowami, lecz popartymi idealistycznym myśleniem. Każdego z nas dotykają problemy wielkie i malutkie, ale i radości – duże oraz drobne. Do Ciebie Czytelniku należy wybór: zaczniesz patrzeć na szklankę do połowy pełną czy nadal skupisz się na tej pustej części. Jesteśmy w skali świata tylko mróweczkami, które łatwo mogą zostać na nim zdeptane. Czy warto te minuty, godziny, dni egzystencji przeżyć w smutku i wściekłości czy lepiej z uśmiechem na ustach?