39 minut i auta nie ma…
W 2016 roku średnio co 39 minut auto osobowe padało w Polsce łupem przestępców. Najwięcej kradzieży – ponad 2700 – zanotowano w Warszawie i jej okolicach. Dzięki nowoczesnym zabezpieczeniom coraz więcej samochodów udaje się jednak odzyskać.
Ze statystyk policji wynika*, że ubiegłym roku łupem złodziei padły w Polsce 13 542 samochody osobowe. Najwięcej kradzieży (2720 aut) odnotowano w Komendzie Stołecznej Policji, która swoim działaniem obejmuje Warszawę i 9 sąsiadujących z nią powiatów. Za nimi uplasowały się województwa śląskie (2476) i kujawsko-pomorskie (1466). Najmniej pojazdów skradziono na Podkarpaciu (102), Lubelszczyźnie (151) i Podlasiu (154). Ile z nich udaje się odzyskać? 25-46 proc., w zależności od województwa.
Specjaliści od kradzieży
Samochody kradną zorganizowane grupy przestępcze. Tworzą je członkowie specjalizujący się w poszczególnych branżach złodziejskiego rzemiosła. Można wśród nich wyróżnić osoby zajmujące się włamaniem do auta i uruchomieniem go, „wozaków” przewożących samochód z miejsca kradzieży na z góry upatrzony parking, „rozbieraków” zajmujących się demontażem pojazdu i paserów mających na celu zalegalizowanie samochodu na podstawie fałszywych dokumentów.
Mało pocieszającą informacją dla kierowców jest z pewnością ta, że nie ma w zasadzie zabezpieczenia, które jest w stanie zapobiec kradzieży. Złodzieje inwestują w urządzenia i oprogramowanie i są w stanie zneutralizować immobiliser, wyeliminować autoalarm komunikujący się z szyną CAN pojazdu oraz włączyć zapłon. O forsowaniu zamków nie warto nawet wspominać, bo te pokonywane są za pomocą szperaków i łamaków, które niszczą wewnętrzne mechanizmy.
„Na śpiocha”
Klasyka kradzieży to włamanie do samochodu zaparkowanego na ulicy czy parkingu pod blokiem i odjechanie nim. Poza siłową metodą dostania się do środka, złodzieje stosunkowo często decydują się na wcześniejszą kradzież kluczyków z domu/mieszkania, podczas zakupów robionych przez kierowcę czy jego pobytu w restauracji, by następnie bez problemu wejść do auta. Ci bardziej zaawansowani technicznie przechwytują sygnał z pilota do centralnego zamka i w efekcie pojazd nie jest zamykany.
Złodziejowi pozostaje tylko pokonać zabezpieczenia stacyjki i odjechać samochodem w siną dal. Złodziejska elita działa jednak na tak zwanego „śpiocha”. W godzinach nocnych, kiedy domownicy pogrążeni są we śnie, przestępcy dostają się do domu, kradną kluczyki i dokumenty, a następnie wyjeżdżają z podwórka lub garażu. Przestępcy kradnący „na śpiocha” do swoich działań wybierają noc, często po dłuższej imprezie organizowanej przez domowników. Kradzieże z włamaniem dokonywane są najczęściej między godziną 23 a 4. Pojazdy przeznaczone do demontażu na części zwykle giną późnym wieczorem, w przeddzień giełd samochodowych (chociaż tych jest coraz mniej) i są rozbierane w kilka godzin na czynniki pierwsze. Złodzieje wykorzystują też święta, m.in. 1 i 2 listopada chętnie „zajmują się” samochodami pozostawionymi na parkingach przy cmentarzach.
Brudasi rozbierają
Auto po kradzieży najczęściej odstawiane jest w ściśle określone miejsce w pobliżu tzw. dziupli lub bezpośrednio do niej. Czasem złodzieje pozostawiają samochód na osiedlowym parkingu lub tam, gdzie inne osoby mogą bezpiecznie obserwować, czy ktoś nie interesuje się pojazdem. Gdy stwierdzą, że upłynął wystarczająco długi czas i nikt nie zwracał uwagi na auto, jest ono przekazywane do następnego ogniwa łańcucha w grupie zajmującej się obrotem samochodami pochodzącymi z przestępstwa.
Jeśli pojazd ma być przygotowany do zalegalizowania w celu użytkowania w kraju bądź wywiezienia za granicę, to trafia do wcześniej przygotowanego, wynajętego garażu. Stoi tam od kilku do kilkunastu dni i czeka na wyrobienie dokumentów. Następnie zmieniane są numery VIN, tak żeby były zgodne z dokumentami. Paserzy często ingerują również w wygląd zewnętrzny pojazdu, np. poprzez oklejenie go folią w innym kolorze. Znacznie więcej aut jest jednak rozbieranych na części, bo te łatwiej jest sprzedać, a popyt na nie jest duży.
Gdy samochód trafi do dziupli, to zajmują się nim tzw. brudasi, czyli mechanicy i blacharze, którzy najczęściej pracują w grupach. Wszystkie elementy z rozmontowanego pojazdu trafiają do określonych punktów odbioru. Są nimi warsztaty samochodowe, zakłady blacharskie oraz giełdy. To, czego nie uda się sprzedać, zostaje zwykle pocięte i wywiezione w ustronne miejsce, np. do lasu.
Marihuana i auta
– Dziuple organizowane są w różnych miejscach. Mogą być usytuowane na osiedlach w dużych miastach, najczęściej w jednym z wielu przylegających do siebie garaży. Takie miejsce nie wyróżnia się niczym szczególnym dla niewprawnego oka. Czasami pojazdy lądują w pomieszczeniach warsztatowych zakładów usługowych zajmujących się naprawami pojazdów. Poza aglomeracjami rolę dziupli pełnią różnego typu pomieszczenia gospodarcze – stodoły, garaże, a nawet chlewy. Ale zdarzyła się dziupla z trzema skradzionymi pojazdami ukrytymi w starych bunkrach – mówi Dariusz Kwakszys z firmy Gannet Guard Systems zajmującej się namierzaniem i odzyskiwaniem pojazdów.
Wspomina jedną z akcji, podczas której okazało się, że na terenie posesji, gdzie przechowywany był skradziony pojazd, znajduje się… uprawa marihuany. – Policja upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu – przekazała właścicielowi samochód i zgarnęła plantatorów – opowiada Dariusz Kwakszys.
Radiowa lokalizacja
Skoro zapobieżenie kradzieży samochodu jest praktycznie niewykonalne, to cała sztuka polega na tym, aby utrudnić pracę złodziejowi. Po to właśnie wymyślono zabezpieczenia. Do wyboru są, ujmując najogólniej, mechaniczne (blokada na kierownicę, blokada na pedały, blokada na dźwignię zmiany biegów) i elektroniczne (alarmy i immobilisery, systemy odcinające dopływ paliwa, systemy monitoringu). Policjanci wskazują, że każde zabezpieczenie jest lepsze niż jego brak, ale jednocześnie przyznają, że najbardziej skuteczne są systemy monitoringu, a zwłaszcza radiowego. Dlaczego?
– Za sprawą niewrażliwości na działanie zagłuszarek GPS/GSM powszechnie stosowanych przez złodziei, dokładności lokalizacji wynoszącej do kilku centymetrów, co zapobiega pomyłkom w ustaleniu rzeczywistej lokalizacji poszukiwanego auta – nawet, jeśli w grę wchodzi rząd sąsiadujących ze sobą garaży – i skuteczności. 98 proc. aut udaje się odzyskać w ciągu 24 godzin – mówi Dariusz Kwakszys z Gannet Guard Systems.
Wskazuje, że radiowa lokalizacja po kradzieży pozwala na odnalezienie pojazdów nawet wtedy, gdy zostały ukryte w stalowych kontenerach oraz na parkingach podziemnych, bo fale radiowe o wysokich częstotliwościach potrzebują jedynie mikroszczelin, aby mogły się wydostać i zostać namierzone.
*Źródło: motofakty.pl/Komendy wojewódzkie policji