Sprawiedliwość bywa ważniejsza od pieniędzy
Co wybieramy: rywalizację czy współpracę, dobro jednostki czy dobro ogółu. Potrzeby ludzkie są różnorodne, ale sprawiedliwość bywa ważniejsza od korzyści finansowych.Zawiłe związki psychologii z ekonomią rozpoczęły się w 1950 roku, kiedy Merrill Flood i Melvin Dreshler pracujący...
Zawiłe związki psychologii z ekonomią rozpoczęły się w 1950 roku, kiedy Merrill Flood i Melvin Dreshler pracujący dla RAND Corporation wymyślili dylemat więźnia – grę testującą napięcia między rywalizacją a współpracą oraz dobrem jednostki a dobrem ogółu. Wyobraźmy sobie dwóch więźniów, osadzonych w oddzielnych celach, oskarżonych o poważne przestępstwo. Prokurator, przesłuchujący osobno każdego z nich, proponuje im pewien układ. Jeśli oskarżą kolegę, który będzie milczał, dostaną zaledwie rok więzienia, a kolega aż cztery lata. Jeśli będą obydwaj milczeć i tym samym ze sobą współpracować, każdy dostanie mniejszy wymiar kary, czyli dwa lata więzienia. Jeśli jednak każdy z nich oskarży drugiego, dostaną wyższy wymiar kary – trzy lata odsiadki.
Strategią dominującą w tej grze jest oskarżanie: obojętnie, co zrobi drugi osadzony, najlepiej wydać go wymiarowi sprawiedliwości. Jeśli partner milczy, możemy dostać dwa lata, milcząc, lub rok, oskarżając. Jeśli partner oskarża, możemy dostać cztery lata, milcząc, a tylko trzy oskarżając. Słowem, z punktu widzenia racjonalnej kalkulacji, najlepiej rywalizować z partnerem, nigdy zaś nie współpracować.
Oczywiście partner jest również kalkulującym człowiekiem ekonomii i przyjmuje tę samą strategię, co my. Efektem jest trzyletnia odsiadka każdego z nas. Opisana gra dlatego jest dylematem, że osadzeni, postępując racjonalnie, kończą gorzej, niż gdyby zdecydowali się na współpracę. Do tej ostatniej potrzebne jest jednak zaufanie i empatia, których zimna kalkulacja nie przewiduje.
Czy realni ludzie grający w tę grę postępują racjonalnie – zgodnie z modelem ekonomii neoklasycznej – czy też są skłoni do współpracy, pozwalającej im skrócić pobyt w więzieniu do dwóch lat? Już w 1950 roku dwóch badaczy – John Williams z RAND i Armen Alchian z UCLA – zagrało w dylemat więźnia. Okazało się, że bardzo chętnie współpracują: matematyk Williams kooperował w 78% przypadków, a ekonomista Alchiam w 68%. Dylemat więźnia był pierwszym eksperymentalnym testem prospołecznego zachowania człowieka, który wpisywał się w nową metodologię nauk ekonomicznych: zamiast zakładać a priori, jak ludzie powinni się zachowywać, badacze przyjrzeli się – kontrolując przebieg eksperymentu – jak ludzie rzeczywiście się zachowują. Nowy paradygmat badawczy doczekał się już wyników na miarę Nagród Nobla – dla Vernona Smitha i Daniela Kahnemana w 2002 roku, oraz Richarda Thalera w 2017 roku – i zaowocował nowym rodzajem instytucjonalnej ekonomii: ekonomią behawioralną.
Ludzie wolą stracić jedną trzecią pieniędzy znajdujących się w puli, byleby ukarać człowieka, który nie respektował ich potrzeby bycia sprawiedliwie traktowanym.
Gary Becker – jeden z filarów chicagowskiej szkoły ekonomii neoklasycznej – przedstawił własny pogląd na ludzką nieuczciwość, przestępczość i zbrodnię, oparty na racjonalnej analizie sytuacji. Wyobraźmy sobie – proponuje Becker – że spieszymy się na spotkanie biznesowe i nie możemy znaleźć wolnego miejsca parkingowego. Postanawiamy zaparkować w niedozwolonym miejscu, ryzykując otrzymanie mandatu, a nawet odholowanie samochodu na policyjny parking. Decyzja o złamaniu prawa jest motywowana rezultatem zestawienia kosztów (mandat) i korzyści (obecność na spotkaniu).
Podejście Beckera do nieuczciwości obejmuje zatem trzy elementy: (1) korzyści, które wyniesiemy ze złamania prawa, (2) prawdopodobieństwo, że zostaniemy złapani i (3) karę, którą otrzymamy, gdy nas złapią. Porównując pierwszy komponent z dwoma ostatnimi, racjonalny decydent określa, czy opłaca się oszukiwać, czy też nie. W zestawieniu kosztów i korzyści nie ma miejsca na rozważanie tego, co dobre, i tego, co złe: liczą się jedynie plusy i minusy podjęcia działania.
Gdyby wszystkie decyzje były podjęte w oparciu o analizę kosztów i korzyści, bez elementarnego przejawu emocji i zaufania, nie prosilibyśmy naszych sąsiadów o podlanie roślin podczas naszego urlopu, z obawy przed kradzieżą. Zabieralibyśmy torbę, wychodząc na chwilę z pokoju w miejscu pracy. Ludzie oczywiście nie są święci i daleko im do doskonałości. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie oszukujemy i nie kradniemy na takim poziomie, jaki przewiduje ekonomia neoklasyczna. Nie działamy wyłącznie w interesie własnym, rozumianym jako zaspokajanie potrzeb finansowych.
Gary Becker – reprezentując odmienny pogląd – zasłynął z rozszerzenia myślenia wolnorynkowego na dziedziny zawierania małżeństw, rozwodów, wychowania dzieci, edukacji czy dyskryminacji rasowej. Przyniosło to Beckerowi Nagrodę Nobla w 1992 roku. Mimo wszystkich tych osiągnięć i wynikających z nich wyróżnień, można jednoznacznie powiedzieć, że Becker mylił się co do motywatorów ludzkich działań. Jego psychologiczny portret decydenta jest po prostu empirycznie błędny.
Mogliśmy się o tym przekonać, przytaczając eksperymentalną weryfikację dylematu więźnia z roku 1950. Zachowanie graczy – matematyka i ekonomisty – pokazało, że bycie logicznym nie leży w naturze człowieka, a zimna kalkulacja obniża wartość podejmowanych decyzji. Modele empirycznych gier, które pojawiły się w ekonomii behawioralnej w ciągu kilku ostatnich dekad, dowiodły, że potrzeby finansowe człowieka są tylko jednym z motywatorów, i to wcale nie najważniejszym.
Różnorodność ludzkich potrzeb dobrze ilustruje gra w ultimatum. Opiera się ona na bardzo prostych regułach. Pierwszy z graczy otrzymuje pewną kwotę pieniędzy, powiedzmy 50 złotych, i zobowiązany jest podzielić ją między siebie i drugiego gracza. Aby ów podział doszedł do skutku, drugi z graczy musi zaakceptować propozycję pierwszego. Jego zgoda na proponowany podział jest warunkiem zatrzymania pieniędzy przez obydwu uczestników gry. Przy jej braku gracze kończą rozgrywkę z zerowym stanem konta. Słowem, uczestnik dzielący pieniądze chce zachować dla siebie jak najwięcej, ale musi pamiętać, że decydujący głos ma obdarowany partner.
W jakiej proporcji należałoby podzielić owe 50 złotych? Teoria racjonalnego wyboru Beckera udziela jednoznacznej odpowiedzi: jakakolwiek kwota większa od zera złotych, przekazana drugiemu graczowi zostanie przez niego z całą pewnością zaakceptowana. Racjonalny człowiek, kierujący się potrzebami finansowymi, preferować będzie większą kwotę w stosunku do mniejszej, a odmowa przyjęcia oznaczać będzie wygraną 0 złotych. Wystarczy zatem, że drugi z graczy otrzyma 1 grosz, aby pierwszy zakończył grę z maksymalnie wysoką wygraną w wysokości 49 złotych i 99 groszy.
Badania przeprowadzane w różnych kulturach pokazują jednoznacznie, że mniej więcej połowa ludzi odrzuca ofertę pierwszego gracza, jeśli jest ona mniejsza niż 30% wyjściowej kwoty. Ludzie wolą stracić jedną trzecią pieniędzy znajdujących się w puli, byleby ukarać człowieka, który nie respektował ich potrzeby bycia sprawiedliwie traktowanym. Świadoma rezygnacja ze środków finansowych przez adresata oferty oznacza, że sprawiedliwe traktowanie wyżej sobie cenimy niż zdobycie pieniędzy za wszelką cenę. Wiedzą o tym osoby znajdujące się w roli pierwszego gracza, które rzadko proponują mniej niż 40-50% wyjściowej kwoty.
Interesujący wynik daje wariant gry w ultimatum, w którym pierwszy gracz zastąpiony zostaje przez komputer. Ludzie otrzymujący ofertę są wówczas skłonni zaakceptować mniejszą część całkowitej kwoty niż gdy ofertę składa drugi człowiek. Nie chodzi zatem o pieniądze – chodzi o fakt, że w życiu mamy różne potrzeby, niekoniecznie finansowe. Kiedy człowiek zachowuje się chciwie, mamy ochotę dać mu nauczkę za elementarny brak szacunku. Kiedy komputer zachowuje się chciwie, nie dbamy o to zanadto – przecież i tak nie nauczy się nowych sztuczek.