Firmy pandemią podzielone

Firmy pandemią podzielone

Pandemia i lockdown jako sposób walki z COVID-19 podzieliły firmy. Połowa nie bez problemów powróciła do wcześniejszej kondycji, nieliczni ją nawet poprawili, ale drugiej połowie nie udało się przywrócić skali działania sprzed pandemii. Przegrani w większości spisali już ten rok na straty. Najczęściej szansy na szybkie odzyskanie utraconej sytuacji ekonomicznej nie widzą transport i usługi – wynika z badania zrealizowanego przez Keralla Research na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Wszystko przez ograniczenie liczby zamówień i odpływ klientów.

Kilka miesięcy po wybuchu pandemii i lockdownie pojawiły się już pierwsze, wstępne odpowiedzi na pytania, kiedy to wszystko się skończy, jak w nowej rzeczywistości odnajduje się biznes i jakie są szanse, że sobie poradzi. Czy przedsiębiorcy widzą w ogóle na to perspektywy, szczególnie, że do kryzysowej normalności trzeba będzie się przyzwyczaić, bo pandemia i ograniczenia w działaniu nie ustępują?

Według badania Keralla Research zrealizowanego dla BIG InfoMonitor w przypadku 19 na 100 mikro, małych i średnich przedsiębiorstw lockdown nic nie zmienił w działalności. Z wirusem musiała się jednak skonfrontować zdecydowana większość przedsiębiorstw i ostatecznie na prostą do końca lipca wyszło 29 proc. firm, a prawie 6 proc. nawet się poprawiło w porównaniu z sytuacją przed COVID-19. Podsumowując 54 proc. przedstawicieli MSP wykazało się odpornością lub też umiejętnością radzenia sobie w trudnych warunkach, albo też jednym i drugim, jednocześnie niewiele mniej, bo 44 proc. nie powróciło do swojej wcześniejszej skali działania.

Kryzys wywołany lockdownem nie jest podobny do normalnego spowolnienia gospodarczego. Obecnie w trudnej sytuacji znalazły się firmy, których łańcuch dostaw został przerwany z powodu kłopotów dostawców lub odbiorców. Dużym ryzykiem obarczone są też przedsiębiorstwa słabo zautomatyzowane, ponieważ pod znakiem zapytania stoi możliwość kontynuowania działalności w sytuacji zarażenia załogi – mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. – Najbardziej przegrani są jednak ci, na których ofertę po prostu nie podniósł się popyt. I czego by zarządzający firmą nie robili i tak nie są w stanie wpłynąć na sytuację – dodaje.

Kto stracił

Podział na szczęściarzy i przegranych nie przebiega w prosty sposób pomiędzy sektorami, w każdej grupie są przedstawiciele przemysłu, budownictwa, handlu, usług czy transportu. Choć akurat w transporcie przekonanie o pogorszeniu kondycji przez pandemię jest bardziej powszechne (55 proc.) niż w innych sektorach, a w budownictwie zdarza się rzadziej (23 proc.).W transporcie, który skarży się najbardziej, ucierpiał przede wszystkim przewóz osób. Na tygodnie zamarły przejazdy do szkół czy do pracy. Nieliczne są wyjazdy turystyczne. Spadki zanotował również przewóz towarów. Na dodatek na przewoźników kłopoty już od dłuższego czasu spadają z kilku stron: kosztowne są wydatki na technologię, we znaki daje się też pakiet mobilności (zamykanie dostępu do rynków zagranicznych), jednocześnie rosną koszty w kraju – wynagrodzeń kierowców, licencji, napraw czy paliwa. A od marca doszedł do tego COVID-19. Dobrze prosperuje jedynie działalność kurierska, w tym mikroprzedsiębiorcy pracujący na rzecz dużych operatorów – zwraca uwagę Sławomir Grzelczak.

Najmniej skarży się budownictwo, bo mimo lockdownu rozpoczęte inwestycje były kontynuowane, ale liczba nowych projektów spada, pod znakiem zapytania stoją budowy nowych biurowców czy centrów handlowych. To ostatecznie przełoży się na mniejsze zapotrzebowanie na usługi firm budowlanych. Po drodze do nowej rzeczywistości pogarsza się też płynność finansowa a nawet wypłacalność części zleceniodawców trwających inwestycji.W handlu zdecydowanie piętą achillesową jest wyłącznie sprzedaż stacjonarna, bo zakupy w sieci wciąż są bardziej popularne niż przed pandemią. W sprzedaży o kondycji w znacznym stopniu decyduje profil i oferta firmy. Trudno porównać notowany w ostatnich tygodniach popyt na art. spożywcze, sprzęt IT, RTV, AGD czy materiały budowalne ze sprzedażą odzieży, obuwia, biżuterii czy samochodów – mówi Sławomir Grzelczak.

– Z kolei w usługach obiekty fitness i kina mają się znacznie gorzej niż fryzjerzy czy kosmetyczki. Jednak niemal we wszystkich usługach, gdzie w grę wchodzi spotkanie z klientem, wzrosły koszty, bo czas przewidziany na wizytę w salonach piękności, ale też w gabinetach stomatologicznych czy lekarskich, został wydłużony tak, by nie narażać klientów i pacjentów na spotkania w poczekalni. A dłuższy czas realizacji usługi to albo spadek obrotów albo wyższe ceny – dodaje. W przemyśle cierpią m.in. kooperanci branży motoryzacyjnej, po tym jak gwałtownie spadła sprzedaż aut. Również kooperanci branży lotniczej bardzo odczuli skutki kłopotów producentów samolotów.

Co czwarta firma liczy na poprawę w tym roku

Co dalej? Spośród firm, którym lockdown zaszkodził najbardziej i nie wróciły do stanu sprzed koronawirusa, jedynie jedna czwarta przedsiębiorstw spodziewa się, że odzyska wcześniejszą kondycję do końca grudnia. Reszta spisała ten rok na straty, koncentrując się na przetrwaniu trudnego okresu. Jedna trzecia liczy, że dojdzie do siebie w 2021 r., a 38 proc. w ogóle boi się prognozować, kiedy może to nastąpić. Na poprawę w przyszłym roku częściej stawiają przedstawiciele przemysłu – 49 proc. i handlu 37 proc. Niepewność co do tego, czy i kiedy będzie lepiej, towarzyszy głównie firmom budowlanym (70 proc.), transportowym (48 proc.) i usługowym (45 proc.).

Niepewne perspektywy odbierają ochotę do inwestycji

O powadze sytuacji świadczy blokada na inwestycje. Aż 48,2 proc. przedsiębiorców w najbliższych trzech miesiącach nie zamierza inwestować. Pozostali, zapewne z myślą o automatyzacji, stawiają przede wszystkim na maszyny i technologie. Na kolejnych miejscach znalazły się działania reklamowe, które w chwili gdy inni oszczędzają mają szansę być bardziej dostrzeżone. A także zatrudnienie pracowników, bo wzrosły możliwości znalezienia dobrego fachowca po zwolnieniach jakie przeprowadziło wiele przedsiębiorstw. Na kolejnych pozycjach jest chęć zakupu samochodu, szkolenia załogi oraz oprogramowanie.

Lockdown jest w głowach klientów

Odpowiedzi przedsiębiorców nie pozostawiają wątpliwości, u podstaw kłopotów leży spadek zamówień oraz odpływ klientów. Odsetek firm, które informują, że są w gorszej kondycji niż przed pandemią, wynoszący 44 proc., jest niemal identyczny z udziałem firm odpowiadających, że z powodu koronawirusa liczba klientów spadła – 45 proc. Jednie 3,2 proc. respondentów odnotowało wzrost popytu, a dla połowy koronakryzys nie przyniósł w tym względzie żadnej zmiany – mówi Sławomir Grzelczak.

Klienci, czy to firmy, czy konsumenci, zdaniem badanych nie kupują głównie z powodu oszczędności, wykazując się daleko idącą ostrożnością w gospodarowaniu budżetami. Z drugiej strony, według więcej niż co czwartego przedstawiciela MSP, klientów jest mniej, bo obawiają się zarażenia. Przy wzrastającej fali zachorowań, udział konsumentów, którzy nie tyle z pobudek finansowych co przede wszystkim z lęku przed wirusem, nie pójdą na siłownię, do kina, teatru czy do kosmetyczki i w wiele innych miejsc, niestety może być jeszcze wyższy – mówi Sławomir Grzelczak.

Poleć ten artykuł:

Galeria zdjęć do artykułu

Polecamy