Dostawy – potencjał do wykorzystania

Dostawy – potencjał do wykorzystania

O wyzwaniach w logistyce branży cukrowniczej, reorganizacji transportu i optymalizacji procesów z Maciejem Grobelnym, dyrektorem ds. surowcowych Pfeifer & Langen Polska S.A., rozmawia Kinga Wiśniewska.Jakie były początki rozwiązań logistycznych dla branży cukrowniczej w Polsce?
...

Jakie były początki rozwiązań logistycznych dla branży cukrowniczej w Polsce?

Logistyka w cukrowniach… Wszystko rozpoczęło się w latach 90. Jako Pfeifer & Langen zaczynaliśmy działalność w Polsce w 1995 roku od cukrowni w Środzie Wielkopolskiej, potem dołączyły cukrownie w Kościanie, Gostyniu i Miejskiej Górce. W tych czasach system logistyczny oparty był na innym schemacie. Cukrownia planowała dostawy, rozdawała tzw. przepustki, czyli harmonogram dostaw rolnikom i oni swoim transportem przywozili buraki do cukrowni. Przywozili tym, co mieli, a były to przeważnie traktory z dwoma przyczepami. Planowanie dostaw było wówczas bardzo trudne – pilnowanie, żeby buraków nie zabrakło, robienie zapasów na polu, w cukrowni. Przed cukrownią tworzyły się długie kolejki: rolnicy chcieli jak najszybciej odwieźć wszystkie wykopane buraki, a ich transport nie był pojemny. Pamiętam, że już wtedy rozważaliśmy wydłużenie dostaw buraków do końca kampanii, ale nikt się tego nie podjął. Końcówki kampanii wyglądały więc tak, że wszystkie place buraczane i miejsca wyładowcze zasypane były po brzegi surowcem.

Połowa lat 90. była ciężkim czasem dla cukrownictwa – cukrownie były małe, a ceny za buraki bardzo niskie. Wiadomo było, że w Polsce nie utrzyma się 76 cukrowni i trzeba będzie produkcję skoncentrować.

 

Jak poradziliście sobie z dostawami dużej masy surowca?

Pierwszym etapem było odejście od dostaw wykonywanych przez rolników i likwidacja punktów odbioru w terenie, których mieliśmy wiele. Zaczęliśmy szukać firm transportowych, partnerów, którzy będą odbierać buraki z pola, ładować je, wstępnie doczyszczać i dostarczać do cukrowni. Wprowadzaliśmy samobieżne doczyszczarko-ładowarki, które mogą pobierać buraki bez ich uszkadzania z pryzm, wstępnie je doczyszczać z ziemi i z pozostałości liści i chwastów ładować na samochody ciężarowe. Dostawa surowca – to naprawdę były niesamowite rezerwy do wykorzystania. Naszym partnerom – przewoźnikom zapewniliśmy pracę przez całą kampanię, oferując do załadunku i transportu odpowiednie ilości buraków, aby w pewny sposób mogli sfinansować koszt zakupu maszyn i pokryć koszty organizacji i transportu. W między czasie musieliśmy udoskonalić proces dostaw.

Mimo stworzenia harmonogramu, przy cukrowni zaczęły tworzyć się kolejki ciężarówek, wszyscy przyjeżdżali we wczesnych godzinach rannych. Rozpoczęliśmy więc pracę nad stworzeniem godzinowego systemu dostaw. Przewoźnicy dostawali od nas informacje, o której godzinie, ile towaru muszą dostarczyć. Wyznaczaliśmy też od których rolników, z których pól i kiedy mają przywieźć surowiec. Zależało nam na sprawnym planowaniu i zorganizowaniu dostaw w ten sposób, żeby ciężarówki płynnie przez cały dzień, a później całą dobę, pracowały, zapewniając nam stałą dostawę surowca.

 

Dostawy uregulowały się – czy mieliście wpływ na trasy dowozu buraków?

To był kolejny krok – optymalizowanie tras. Płacimy za przewiezienie danego tonażu na kilometry, ale oczywiście z jednego miejsca można jechać np. trzema drogami do cukrowni. A my chcieliśmy zapłacić za odcinek najbliższy, ale legalny. Wyposażyliśmy więc ciężarówki w transpondery i pozyskiwaliśmy punkty z trasy, według współrzędnych GPS. Aby ten system mógł funkcjonować, musieliśmy oznaczyć miejsca pryzm buraczanych za pomocą koordynatów GPS.

 

Wykorzystaliście satelity do transportu buraków?

W 2009 roku nasi doradcy surowcowi zostali wyposażeni w specjalną aplikację na telefony komórkowe. Od czerwca do sierpnia odwiedzali pola plantatorów i nanosili współrzędne miejsc, gdzie miały zostać usypane pryzmy. Mogliśmy te dane przekazać później naszym przewoźnikom. Każda maszyna – ładowarka ma komputer pokładowy, też z anteną GPS i gdy dojeżdża do pola, współrzędne pokazują do czyjej pryzmy się zbliża. Następnie, gdy do maszyny zbliża się ciężarówka, transponder pobiera z niej dane, kierowca ciężarówki loguje się, wysyłając tym samym informację, czyją pryzmę ładuje i określając punkt załadunkowy, punkt początkowy dla całej trasy do cukrowni. Ciężarówka w cukrowni staje na wadze, skąd przekazywane są dane dotyczące między innymi liczby przejechanych kilometrów i potwierdzane są informacje, od którego plantatora pochodzi surowiec. System ten służy nam do rozliczania tras i do rozliczania plantatorów.

 

A logistyka powrotna? Dostawa buraków do cukrowni to nie koniec zadań transportowych.

Każda cukrownia produkuje dużo wysłodków. Buraki trzeba odebrać z pola, ale potem z powrotem zawieźć rolnikowi wysłodki do wyznaczonego miejsca, najczęściej do gospodarstwa. Wysłodki wozimy w transporcie powrotnym, żeby ograniczyć koszty i dać przewoźnikowi możliwość zwiększenia rentowności transportu. To około pół miliona ton masy na powrocie. Codziennie mamy ok. 4000 ton wysłodków, które trzeba załadować i wywieźć – to pasza i podlega osobnym regulacjom dotyczącym przechowywania i transportu.

 

Rozumiem, że system dostaw od czasu wdrożenia w 2009 roku cały czas działa?

Tak, ale został on mocno udoskonalony. Występowały problemy z przekazywaniem danych GPS, poprawiliśmy zasilanie komputerów pokładowych na doczyszczarkach, aby zakłócenia elektryczne z maszyny nie wpływały na pracę urządzeń systemowych. Przez kilka ostatnich lat to była bardzo stabilna praca. Mamy dobrze dopracowany system. W 2010 roku wdrożyliśmy go w Glinojecku – cukrowni, w której promień dostaw wynosił wtedy ponad 100 km.

 

Branża cukrownicza to sezonowość, zmienne warunki pogodowe, a cukrownia musi pracować non stop. Jak wygląda kampania i jak długo trwa? Wspomniał Pan, że chcieliście ją wydłużyć.

Kampanię zaczynamy na przełomie sierpnia i września. Trwa na ogół do pierwszej lub drugiej dekady stycznia. Dzięki wprowadzonemu systemowi dostaw wydłużyła się o około miesiąc. Wcześniej cukrownie musiały w końcówce kampanii przerabiać buraki zgromadzone na placu w zakładzie.

Nasze cukrownie przerabiają obecnie dwukrotnie więcej buraków, a przez całą kampanię dostawy są realizowanie w układzie just-in-time – bez nadmiernych zapasów. Mamy jedynie tyle zapasu, aby cukrownie mogły poradzić sobie w razie krótkiej awarii doczyszczarko-ładowarki i oczywiście w dniu 1 listopada, w Wigilię i w pierwsze Święto Bożego Narodzenia, kiedy nie mam dostaw, oraz 31 grudnia i 1 stycznia, kiedy dostawy są ograniczone. Chcemy, żeby przez całą kampanię zapas buraków w cukrowniach łącznie ze świętami nie był większy niż 60% dziennego przerobu.

Zdarzają się też oczywiście bardzo ciężkie kampanie logistyczne, na przykład podczas śnieżnych zim, kiedy bardzo trudno jest dowieźć towar.

 

Jak optymalizacja dostaw wpłynęła na efektywność pracy cukrowni?

System wdrażaliśmy jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, kiedy buraki były tanie. W 2004 roku, pod wpływem europejskiej regulacji rynku cukru, podrożały i ich uprawa stała się lukratywna. Ale wiedzieliśmy, że sytuacja się zmieni i trzeba będzie nastawić się na efektywność zarówno po stronie kosztów w gospodarstwach naszych plantatorów, jak i również po stronie naszych cukrowni. Ważne było dla nas, żeby kampania była długa.

Uzgodniliśmy z rolnikami porozumienie branżowe, które pomogło poprawić efektywność całego procesu. Nastąpiło wydłużenie kampanii, zmieniliśmy sposób zbioru, przechowywania buraków Nasi plantatorzy za odpowiednią odpłatnością podjęli się okrywania pryzm z burakami przeznaczonymi do przerobu w ostatnich 30 dniach kampanii. Udało się to wykonać. Kiedyś rolnicy bali się przechowywania buraków na polu w zimie. Obecnie maszyny usypują optymalne pryzmy, dzięki którym buraki są dobrze zabezpieczone, zapewniona jest dobra wentylacja. Poza tym płacimy więcej rolnikom za sierpniowe, wrześniowe, grudniowe i styczniowe dostawy. Specyfika przemysłu cukrowniczego polega na tym, że surowiec możemy kupić tylko od naszych plantatorów, najlepiej od tych, którzy są najbliżej cukrowni. Buraki mają 75% wody, dlatego każdy kilometr transportu to dodatkowe koszty – im dalej, tym efektywność jest niższa.

 

Stałe dostawy wymagają koordynowania prac przewoźników. Macie stałych partnerów wśród firm transportowych?

Plantatorzy wiedzą, że co roku przychodzimy z ofertą, wspieramy ich i pomagamy, aby z sukcesem uprawiali buraki. Tak samo i przewoźnicy, którzy nas obsługują, wiedzą, że cukrownia jest stabilizatorem i że od końca sierpnia do połowy stycznia mają zapewnioną pracę. Inwestują w doczyszczarko-ładowarki, a my jesteśmy współodpowiedzialni, żeby te maszyny spłacili. Dostają od nas plan i program, żeby efektywnie wykorzystać kampanię.

Większość firm dobiera przewoźników na zasadzie konkursu ofert itd. Specyfika pracy dla nas wymaga realizowania transportu nawet w trudnych warunkach. Zimą, gdy spadnie śnieg, przewoźnicy nie rezygnują z kursów, wiedzą, że pracują co roku i równo z nami stają do boju, zależy im na pracy. Dostawca, który tylko okazjonalnie współpracuje, przy pierwszych trudnościach wycofuje się. Współpraca z plantatorami i z przewoźnikami jest wieloletnia. Poza tym zależy nam, żeby kierowcy mieli dobre relacje z plantatorami. Jeśli nie spotkają się na polu przy burakach, to spotkają się przy dostarczeniu wysłodków.

 

Największym wyzwaniem jest więc…

Naszym największym wyzwaniem jest koordynacja dostaw. Cukrownia nie może stanąć ze względu na procesy, których przerwanie powoduje duże straty. Czasami kombajny stoją na polu, bo pada przez kilka dni, a zapasy z pryzm się kończą. Nasz harmonogram jest tak opracowany, że każda zmiana, każdy dowóz buraków aktualizuje plan dostaw, również w awaryjnych sytuacjach.

 

Czy korzystacie ze swojego wewnętrznego systemu do koordynowania działań?

Tak, mamy swój system. Korzystamy głównie z SAP – wewnętrznego systemu wspomagającego zarządzanie, ale zleciliśmy też wykonanie systemu wagowego, który zbiera dane z ciężarówek. Program wagowy musi być tak skonstruowany, żeby obsłużyć przyjęcie buraków i później wydanie wszystkich produktów, również cukru. Korzystamy też z systemu, który potocznie nazywamy e-mysz, zbiera on informacje z doczyszczarko-ładowarek. Prowadzimy także portal plantatorski – bardzo ważny dla logistyki, dzięki któremu rolnicy i przewoźnicy otrzymują wszystkie informacje dotyczące dostaw, rozliczenia itp.

Rozmawialiśmy cały czas o optymalizacjach… Musimy nieustannie dopracowywać system, bo jeżeli pracujemy na niskim zapasie, wszyscy uczestnicy całego łańcucha powinni na czas otrzymywać od nas rzetelne informacje.

 

Technologia nieustannie się rozwija. Czy planujecie w najbliższym czasie nowe wdrożenia?

Obecnie jesteśmy w trakcie przebudowy zarówno programu wagowego, jak i aplikacji pracującej na komputerach działających na doczyszczarkach. Tworzymy również nową aplikację, która pozwoli zastąpić transpondery smartfonami oraz aplikację umożliwiającą wymianę informacji pomiędzy wszystkimi użytkownikami systemu: plantatorami, pracownikami cukrowni, przewoźnikami, usługodawcami. Podczas ostatniej kampanii wykonaliśmy pierwsze testy, które zgodnie z założeniami pokazały obszar do udoskonalenia, ale również potwierdziły założenia projektowe. Wdrażanie nowego systemu jest zaplanowane etapowo i powinno zakończyć się w kampanii 2020 roku.

 

Dziękuję za rozmowę.

Poleć ten artykuł:

Polecamy