Brexit a polskie firmy transportowe
Brexit stał się faktem. I nie mamy na myśli oczywiście wyeliminowania angielskiej reprezentacji z Euro2016 przez dzielnych Islandczyków, tylko wyniku referendum w Wielkie Brytanii. Jakie mogą być konsekwencje opuszczenia Unii Europejskiej przez Zjednoczone (?) Królestwo dla polskich przewoźników.
Znak zapytania pomiędzy wyrazami Zjednoczone Królestwo daliśmy nie bez przyczyny. Zdaniem niektórych ekspertów wcielenie w życie poreferendalnej decyzji może skutkować kolejnym głosowaniem – wśród Szkotów – czy pozostać w Wielkiej Brytanii. To nie jedyna wątpliwość związana z dalszymi wydarzeniami. Aby Brytyjczycy wystąpili z Unii muszą zostać przygotowane szczegółowe dokumenty, co ma potrwać według obecnych informacji dwa lata, ale wcale nie jest pewne czy to graniczna data.
Jak już pisaliśmy na Log24.pl polskie firmy transportowe mogą się szczególnie obawiać zerwania istniejących kontraktów, nie tylko na transport na linii Polska-Wielka Brytania, ale także z Wielkiej Brytanii do innych krajów. Na szczęście nie nastąpi to prawdopodobnie w ciągu najbliższych dwóch lat, lecz nie brakuje przedsiębiorstw opierających swoje biznesy właśnie o współpracę z ojczyzną Beatlesów i Davida Beckhama. ZMPD szacuje, że przewozy do Wielkiej Brytanii to ponad 20 procent wszystkich kursów realizowanych przez nasze firmy transportowe.
Brytyjczycy zyskają możliwość promowania swoich przewoźników, zmniejszeniu ulegnie również przepływ towarów. Dalekosiężne skutki mogą dotyczyć wystąpienia kolejnych państw z UE, pytanie wtedy co z aspirującą Serbią.
Firmy transportowe będą narażone na większe koszty działalności związane z dużą ilością spraw formalnych do załatwienia w związku z przewozem towarów (tu za to jest szansa na rozwój przedsiębiorstw konsultingowych). Na szczęście w nieszczęściu te koszty będą ponosić nie tylko polscy przedsiębiorcy, ale także brytyjscy i ci ostatni już zaczynają stosowne działania. Wielu konsekwencji będzie można uniknąć jeśli zostanie utrzymany handel bezcłowy.
Zdaniem Adriana Furgalskiego z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR – Po 2020 roku Polacy dostaną mniejsze dofinansowanie na różnego rodzaju działania. Najbardziej zagrożone są kosztowne projekty np. w programach drogowych i kolejowych. Dzisiaj nie można straszyć, że jakieś inwestycje za kilka lat zostaną zatrzymane i blokować rozpoczęcia kolejnych inwestycji. Będziemy musieli sobie poradzić np. przez wzrost długu w Krajowym Funduszu Drogowym czy w Funduszu Kolejowym. Nie sądzę żeby brakujące pieniądze były do zdobycia na rynku w inny sposób i żeby ze względu na Brexit trzeba było ograniczać inwestycje – wyjaśnia Adrian Furgalski.