Innowacja nie jest kwestią przypadku – cz. 1
W ostatnich latach innowacje stały się modnym sloganem, który odmieniamy przez wszystkie przypadki. Zbyt często innowacje traktujemy jednak zbyt powierzchownie, traktując je jako jeden z tysiąca trendów, który należy przeczekać. W rozmowach z wieloma polskimi menedżerami można...
Powierzchowne pojmowanie zjawisk.
W 2003 roku Microsoft zatrudnia Billa Hilfa, który wcześniej pracował nad antylinux’ową strategią w IBM. Steve Ballmer przekazał Hilf’owi najważniejszy cel zatrudnienia: “musimy mieć własną odpowiedź na darmowe oprogramowanie“. Hilf po odbyciu szeregu rozmów z programistami Microsoftu zrozumiał problem: “zorientowałem się że nie mają pojęcia, jak działa otwarte oprogramowanie“. Opisana powyżej przez Chrisa Andersona w “Za darmo” sytuacja to jeden z przykładów powierzchownego traktowania innowacji. Co ciekawe, wszystko dzieje się w obrębie jednej branży – oprogramowania komputerowego. Czy można podejrzewać tak zaawansowaną firmę w branży IT o brak środków czy wiedzy na skuteczne wdrożenie rozwiązań mogących konkurować z otwartym oprogramowaniem? Nie sądzę. A zatem brak chęci dogłębnego zrozumienia nowego nurtu w oprogramowaniu, napędzany był powierzchowną oceną zjawiska oraz prawdopodobnie przekonaniem że innowacja ta nie ma szans na sukces, ponieważ nie pasuje do ugruntowanej przez lata wizji rozwoju oprogramowania.
Gdzie jesteśmy?
Według European Innovation Scoreboard (SII-Summary Innovation Index) w raporcie Think Tank Magazine i Deloitte czytamy, że Polska znajduje się w rankingu innowacyjności na 23 miejscu w UE. Ale przyglądnijmy się dostępnemu raportowi rocznemu Urzędu Patentowego RP za rok 2009. Dane mówią, iż w 2009 roku zgłoszonych zostało o 16,5% więcej wynalazków w trybie krajowym niż w roku 2008. Jednak liczba decyzji o udzieleniu patentu na wynalazek w 2009 roku spadła do 3.689 w stosunku do 4.534 w roku 2008, a liczba decyzji o udzieleniu prawa ochronnego na wzór użytkowy spadła do 574 w stosunku do 639 z roku 2008. A zatem albo część zgłoszonych wniosków nie została opracowana w czasie, albo ich jakość nie była odpowiednia. Tak czy inaczej oznacza to, że siła rynkowa zgłoszonych patentów uległa osłabieniu. W roku 2009 z sektora gospodarki wpłynęło najmniej bo tylko 24,1% wynalazków i wzorów użytkowych, 33,8% od osób fizycznych i najwięcej bo aż 42,1% z sektora nauki. A zatem sektor gospodarki nie był liderem w zgłaszaniu innowacji. Szukając w tym samym raporcie UPRP logistyki, spotykamy dodatkową atrakcję. Jedyna kategoria, która przypomina tę branżę to “Transport, pakowanie, magazynowanie i manipulowanie materiałami cienkimi i wiotkimi“. Cóż… wygląda że logistyka w dzisiejszych czasach to rzeczywiście cienki i wiotki biznes. Tak czy inaczej, ta właśnie kategoria w 2009 roku znalazła się na 9 pozycji pod względem liczby zgłoszeń, z wynikiem poniżej średniej. Z jednej strony mówi się o nas że jesteśmy narodem pomysłowym, jednak w dzisiejszym świecie, który zaczyna konkurować innowacją, musimy zrobić dużo więcej.
Dotychczasowe modele wspomagania innowacji.
Dystans innowacyjny Polski to zapewne wynik kilkudziesięciu lat zaniedbań. Współczesne mechanizmy rządowego wspomagania innowacji nie nadążają za szybko zmieniającą sie rzeczywistością a wdrażane programy unijnego wspierania innowacyjności nie przynoszą zadowalających efektów. Światowe trendy w innowacyjności coraz częściej koncentrują się na zaangażowaniu samych firm w proces generowania innowacji. W krajach gdzie udaje się to najlepiej, programy rządowe stymulują ten proces głównie poprzez odpowiednie systemy ulg i motywacji podatkowych. Coraz trudniej będzie nam więc znaleźć wsparcie w urzędach i przepisach, coraz częściej będziemy skazani sami na siebie. Co zatem zrobić aby innowacje stały się standardem w organizacjach?
Metod dochodzenia do organizacji myślących innowacyjnie jest całe mnóstwo, niektórym wręcz udaje się do tego dojść zupełnie przypadkiem lub w wyniku niestandardowego (innowacyjnego) podejścia do zarządzania. Zdecydowana większość firm wymaga jednak odpowiednich wskazówek, które podsuną im sprawdzone wzorce migracji do organizacji myślącej innowacyjnie.
W niniejszym artykule, podzielonym na trzy części, podjąłem próbę subiektywnego zebrania części z metod, które postrzegane są przez wiele firm jako kluczowe w wyrwaniu się z zaklętego kręgu dreptania w miejscu. Swoją listę ograniczyłem do dziewięciu elementów, które subiektywnie ułożyłem od metod najprostszych w zastosowaniu do bardziej skomplikowanych. Jestem świadom że metod tych jest znacznie więcej, ale być może po zapoznaniu się z krótszą ich listą czytelnicy zechcą samodzielnie eksperymentować z innymi. W tym tygodniu przedstawiam trzy pierwsze z nich.
1 – IMPORT WIEDZY
Jesteśmy narodem raczej nieufnym, więc zazwyczaj wolimy poczekać aż komuś innemu uda się zrobić coś zupełnie nowego. Jednak Innowacja to m.in. sztuka łączenia wielu nowych pomysłów z różnych dziedzin w inne nowe obiekty. Innowacja nie lubi zwłoki, coraz częściej ten sam pomysł może powstać równolegle w różnych miejscach świata. Decydującym czynnikiem jest więc czas. Aby zdać sobie sprawę z ogromu dostępnych na świecie innowacyjnych pomysłów, musimy je regularnie poznawać i starać się zrozumieć tak szybko jak to możliwe. W standardowe działania proinnowacyjnych organizacji, musimy wpisać regularne zdobywanie wiedzy na temat nowych technologii oraz nowych modeli biznesowych, również spoza obszarów naszego własnego „podwórka”. W czasach tak dużej łatwości w dostępie do wiedzy, regularne sięganie do źródeł znanych już innowacji nie jest aż tak trudne. Dotarcie nawet do najnowszych publikacji, książek czy blogów internetowych jest obecnie możliwe w praktycznie takim samym czasie dla mieszkańców naszego kraju jak i krajów o najwyższym stopniu rozwoju gospodarczego. Czy jednak wierzymy w to, że warto po taką wiedzę sięgać? Statystyki czytelnictwa wśród polskich menedżerów nie napawają w tej kwestii optymizmem, jednak dopóki nie uwierzymy, że regularne zdobywanie wiedzy w dzisiejszych czasach jest konieczne, dopóty będziemy uważać nasze ukształtowane przez lata opinie za jedynie słuszne. Oczywiście jestem świadom, że rozczytywanie się na temat innowacji, które powstały w innych firmach niewiele nam pomoże w sposób bezpośredni. Kopiowanie innowacji nie jest przecież wybitną innowacją. Jednak analizowanie osiągnięć innych w tej dziedzinie jest niezmiernie ważnym elementem naprowadzającym nasze myślenie na bardziej innowacyjne tory. Regularne zdobywanie wiedzy przez menedżerów, którzy posiadają już nawet spore osiągnięcia i doświadczenia, to nic innego jak kolejne stopnie wiedzy, podobne do tych których doświadczamy w okresie naszej edukacji szkolnej. Przy tak ogromnym tempie rozwoju wiedzy, trudno dzisiaj na wszystko wpaść samemu. Zrozumienie wielu innych ciekawych pomysłów może być ogromnie ważnym zaczynem w naszych przyszłych działaniach.
2 – PRZESZCZEP INNOWACJI Z ZEWNĄTRZ
Chociaż wcześniej zaznaczyłem że kopiowanie innowacji rzadko ma sens, świadome ich przeszczepianie z innych obszarów może być jednym z pierwszych i prostszych kroków do sukcesów rynkowych. Mam tutaj na myśli świadome przenoszenie określonych modeli biznesowych czy cech produktów i usług z określonej branży do innej. Istnieje wiele przykładów, które pokazują że pierwotny cel produktu innowacyjnego nie spotkał się z tak ogromną akceptacją jak jego kolejne wcielenia w innych obszarach. Pierwszym z brzegu może być kevlar rozwijany przez DuPont z myślą o wykorzystaniu do zbrojenia opon. Jednak pierwszą branżą, która dostrzegła jego ogromne korzyści był przemysł lotniczy. Połączenie lekkości z wytrzymałością mogło przynieść znaczące oszczędności w zużyciu paliwa. Dalej historia potoczyła się już wartkim nurtem. Policja odkryła wybitne właściwości lekkich i wytrzymałych kamizelek kuloodpornych z kevlaru, armia amerykańska nowe lżejsze i równie wytrzymałe hełmy. Kevlar pojawił się z biegiem czasu również w oponach, jednak wcześniej doświadczył szereg udoskonaleń, z których większość zawdzięczał zapewne zainteresowaniu innych branż. Tom Kelley z Ideo w “Sztuce innowacji” nazywa zapożyczanie pomysłów z innych obszarów zezowaniem lub zapylaniem krzyżowym. Tak więc wiedza o światowych trendach i nowościach jest bardzo ważna, ale nie jest wystarczająca. Aby określić przydatność i słuszność wykorzystania innowacji spoza własnego podwórka, należy wszystkie docierające sygnały dokładnie analizować w kategoriach zastosowania we własnej organizacji. Dokładne analizy mogą pozwolić na wykorzystanie jego fragmentów do wsparcia własnych procesów. Poznawanie nowatorskich pomysłów, nawet jeżeli pochodzą z innego obszaru, doskonale wzmaga kreatywne myślenie w zespołach. Innowacje w początkowej fazie swojego rozwoju, mogą dawać ogromne szanse innym firmom, wzbogacającym je o wiedzę, komponenty lub narzędzia niedostępne dla jej pierwotnych twórców. W 1877 roku ze swoim pierwowzorem telefonu przybył do Williama Ortona, prezesa Western Union, Alexander Graham Bell. Usłyszał jednak: “Jaki użytek może mieć nasza firma z jakiejś elektrycznej zabawki?” Został więc niezauważony w początkowej fazie swojej innowacji i postanowił pójść inną drogą. Zaledwie rok później doszło do pierwszej komercjalizacji patentu w Connecticut, a dwa lata później działało już ponad 17.000 aparatów Bella. W 1900 roku odnotowano ponad milion zainstalowanych aparatów telefonicznych. Western Union zwyczajnie nie dostrzegł swojej szansy. Pamiętajmy że genialny pomysł rzadko bywa innowacją w momencie swoich narodzin.
3 – WSPÓŁPRACA Z KLIENTEM
Innowacja tylko wówczas mam sens, kiedy jej komercyjne wdrożenie może zaspokoić pewne potrzeby konsumentów, nawet jeżeli konsumenci nie są tego świadomi. Fundamentem wielu innowacji jest bliski kontakt z klientem i dokładna wiedza o jego potrzebach, oraz regularna wymiana informacji o dostarczonych mu produktach i usługach. Niejednokrotnie to właśnie klient, który czuje że możemy mu pomóc w rozwiązaniu jego problemów, jest w stanie podsunąć nam konkretne pomysły lub sugestie. Po moich własnych około dwudziestoletnich doświadczeniach w pracy z klientami mogę powiedzieć, że lista wygenerowanych innowacyjnych rozwiązań, oczekiwanych lub sugerowanych przez klientów, liczy dobrych kilkadziesiąt pozycji. Innowacji w kategoriach zdobywania nowych rynków nie możemy jednak rozumieć wyłącznie jako usług na zamówienie. Konsument to główny adresat innowacji a zarazem ich najlepszy i najszybszy organ weryfikacji. Konsument może nakreślić kierunek działań innowacyjnych, przynajmniej w obszarze innowacji podtrzymujących (inkrementalnych). Nie możemy jednak zapominać że innowacja może czasami wykraczać poza standardowe wyobrażenia i potrzeby naszego klienta. Współpracę z klientem w zakresie innowacji powinniśmy więc kształtować dwutorowo. Z jednej strony być niezmiernie wrażliwi na jego oczekiwania, jednak z drugiej zdawać sobie sprawę z faktu, że pewne jej elementy nie są mu potrzebne, a nam otwierają nowe rynki zbytu. W tym drugim przypadku nasze oczy musimy jednak skierować na klienta z nowego obszaru, do którego chcemy dotrzeć z naszą innowacją. Tak więc w ocenie nowych pomysłów zawsze istotnym czynnikiem jest sztuka patrzenia oczami docelowego konsumenta. Planując zyski z nowych pomysłów i myśląc o długofalowym wzroście naszej firmy, budujmy nasze produkty i usługi tak, jak chce je widzieć nasz klient. Cytując fragment z “What the dog saw and other adventures” Malcolma Gladwella, “Tak naprawdę interesuje nas to, co widział pies”.
W kolejnej części (za tydzień) postaram się opisać aspekty współpracy świata biznesu ze światem nauki, myślenie w kategoriach N=1 & R=G oraz wewnętrzne programy innowacyjności.