Jak kontrolować poziom własnego szczęścia?

Jak kontrolować poziom własnego szczęścia?

Intuicyjnie rozumiemy to, co potwierdzają badania: powyżej pewnego poziomu bogactwo szczęścia nie daje, choć może zapewnić bajeczny poziom komfortu. Wiemy również, że wiele momentów sprawiających nam przyjemność, nie wymaga dużych lub jakichkolwiek nakładów finansowych.

O tym, że nie istnieje prosta liniowa zależność między finansami a dobrostanem, świadczy wynik dobrze znanego eksperymentu myślowego. Mogą Państwo żyć w jednym z dwóch światów. W pierwszym zarabiacie 10 000 złotych miesięcznie, podczas gdy większość osób zarabia 5000 złotych. W drugim zarabiacie 20 000 złotych miesięcznie, podczas gdy większość osób zarabia 40 000 złotych. Zakładając, iż wartość nabywcza pieniądza jest identyczna w obydwu światach, w którym świecie chcielibyście mieszkać? Większość osób wybiera świat pierwszy, w którym zarabia relatywnie więcej niż pozostali, odrzucając tym samym opcję zarabiania większych pieniędzy w wymiarze bezwzględnym. Przymus porównywania się z innymi towarzyszy naszemu gatunkowi od samego jego początku.
Statystyczni ludzie nie porównują się z Elonem Muskiem czy Jeffem Bezosem, ale ze 150 znajomymi, przyjaciółmi i krewnymi, czyli liczbą osób definiowanych przez tak zwaną „liczbę Dunbara”. Brytyjski antropolog Robin Dunbar wykazał, że 150 jest maksymalną liczbą kontaktów międzyludzkich, możliwych do regularnego podtrzymania przez nasz mózg, który cechują liczne ograniczenia poznawcze i emocjonalne. Większa liczba osób przekroczyłaby budżet energetyczny mózgu, plasujący się na poziomie 20-watowej żarówki, czyli mniej więcej półtora grosza na godzinę. I rzeczywiście, badania socjologa Camerona Marlowa potwierdzają, iż przeciętna liczba znajomych na Facebooku wynosi 120 osób.
Innym powodem, dla którego dobra materialne mają ograniczony wpływ na poziom naszego szczęścia, jest ich chwilowa natura. Zjawisko to, zwane „hedonistyczną adaptacją” lub „hedonistycznym efektem bieżni”, odzwierciedla błyskawiczne przystosowywanie się do zmian wszelkiego rodzaju, również tych związanych z nabyciem materialnych dóbr. Ostatnia podwyżka szybko staje się podstawą i punktem wyjścia dla kolejnej podwyżki, podobnie jak nowy samochód – po miesiącu zyskuje status „starego, dobrego auta”. Ten ewolucyjny fenomen temperuje emocjonalną huśtawkę nastrojów, a człowiek unika skrajnej euforii lub depresji i przywraca ustalony wcześniej poziom optymalnego, osobistego szczęścia. Mechanizm hedonistycznej adaptacji przypomina działanie termostatu, włączającego lub wyłączającego ogrzewanie w zależności od różnic panującej temperatury względem ustalonego wcześniej optymalnego jej poziomu.
Pogląd ten zakłada, że każdy z nas ma osobisty „termostat szczęścia”, definiujący poziom dobrostanu, którego doświadczamy przez całe życie. Wygranie na loterii podniesie nasz poziom szczęścia na chwilę, ale po pewnym czasie – mniej więcej roku – powrócimy do poziomu bazowego, na który zostaliśmy wykalibrowani. Podobny powrót odnotujemy po przeżyciach traumatycznych związanych z udziałem w wypadku drogowym. Wydłużony okres powrotu do status quo odnotowujemy jedynie po utracie pracy lub śmierci bliskiej osoby. Fenomen ten tłumaczy, dlaczego nasze życie jest rodzajem bieżni, na której ciągle biegniemy, aby utrzymać ustalony poziom szczęścia: raz szybciej, raz wolniej, ale przy optymalnym, dla każdego nieco innym, średnim poziomie.

Budowanie szczęścia

Od czego zależy ustalenie średniego, stałego przez całe życie, poziomu dobrostanu? Co kalibruje nasz „termostat szczęścia”? Badania pokazują, że 50% to geny, a 10% to kombinacja czynników środowiskowych, takich jak wiek, rodzina, sytuacja społeczno-demograficzna, wykonywany zawód, inteligencja, wygląd zewnętrzny i wiara. Oznacza to, że 40% pozostaje dla działań, które mamy pod kontrolą, a za pomocą których możemy stać się mniej lub bardziej szczęśliwi. Innymi słowy, możemy zaproponować dziesięć reguł budowania własnego szczęścia.

  1. Uświadomienie sobie, iż szczęście nie jest funkcją sukcesu finansowego
    Nie tylko pieniądze szczęścia nie dają, ale mogą wręcz wygenerować nieszczęście. Jak już wiemy, jest to wynikiem destrukcyjnego mechanizmu porównywania się z innymi. Ludzie mierzący własną wartość pieniędzmi i stanowiskami odnotowują niższy stopień szczęścia niż studenci stawiający na rozwój własny, czy aktywność w obrębie lokalnej społeczności.
    Co więcej, materializm i społeczna izolacja wzajemnie napędzają się: osoby samotne dążą do materialnych celów, a materialistom zagraża nie tylko samotność, lecz również wiele zaburzeń psychicznych, takich jak paranoja, narcyzm, niepokój i problemy skupienia uwagi. Ludzie nastawieni materialistycznie do życia postrzegani są jako silnie rywalizujący, manipulujący, chciwi i pozbawieni empatii. Cecha materializmu nabywana jest z otoczenia (studia, praca, komunikaty medialne), ale także wynika z braku pewności siebie materialisty, jego niepokojów bytowych, a nawet odrzucenia przez grupę.
  2. Inwestowanie w przeżycia, a nie trwałe dobra materialne
    Jeśli chodzi o poczucie szczęścia, przeżycia mają przewagę nad gromadzonym kapitałem. Po pierwsze, słabiej ulegają hedonistycznej adaptacji. Dlatego lepiej pójść na koncert niż kupić nową koszulę, pojechać na egzotyczne wakacje niż zainwestować w biżuterię lub drogi zegarek. Przeżycia mają jeszcze jedną zaletę: możemy je upiększać podczas generowania wspomnień z koncertu lub wakacji. I co najważniejsze, nasza podmiotowość jest budowana z przeżyć, które zgromadziliśmy w ciągu naszego życia, a nie materialnych dóbr, którymi się otaczamy. Wbrew temu, co głoszą marketingowcy i sprzedawcy, nie jesteśmy tym, co kupujemy.
    A jeśli już decydujemy się na zakup czegoś trwałego, warto by były to niewielkie nabytki powiązane z pozytywnymi przeżyciami w naszym życiu: nowa rakieta tenisowa dla dziecka po wygranym przez nie turnieju, krawat dla jego ojca na zakończenie udanej konferencji, czy dizajnerska – co niekoniecznie oznacza „droga” – torebka dla mamy, jako pamiątka udanego urlopu. Duży, drogi i jednorazowy zakup dostarcza przejściowych doznań, ginących na „hedonistycznej bieżni” i nie-pozostawiających trwałych zmian w życiu człowieka.
  3. Znalezienie czasu na aktywność fizyczną
    Wystarczy 20 minut ruchu dziennie, aby endorfiny – związki produkowane przez nasz mózg, łagodzące ból, stres i objawy depresji – pojawiły się w krwioobiegu. Jak nazwa wskazuje, endorfiny budową przypominają morfinę, ale ich źródłem jest organizm człowieka.
  4. Inwestowanie w bliskie społeczne relacje
    Przynależenie do lokalnej społeczności, grupy towarzyskiej, czy klubu, a przede wszystkim bycie w intymnej relacji z kimś na dobre i na złe, ma większy wpływ na dobrostan człowieka niż jakikolwiek inny czynnik wymieniony w tekście. Przyjaciele i życiowy partner, z którym wiąże nas uczucie (a nie tylko pieniądz bądź atrakcyjność fizyczna), nie podlegają hedonistycznej adaptacji. Przyzwyczajamy się szybciej do rzeczy, które można kupić za pieniądze niż do tych, których kupić się nie da.
  5. Zadbanie o odpoczynek ciała
    Z perspektywy szczęścia, sen jest ważniejszy niż podwyżka. Brak snu prowadzi do osłabienia organizmu, utraty koncentracji i kiepskiego nastroju. Ośmiogodzinny sen wyraźnie poprawia pamięć, podnosi kreatywność, obniża masę ciała i uniezależnia od stymulantów, takich jak kofeina zawarta w kawie.
  6. Kontrolowanie własnego życia i stawianie osiągalnych celów
    Kontrola tego, co robimy, jest – obok dobrych relacji i wysokich kompetencji – kluczowym motywatorem naszego działania. Jej brak generuje wyuczoną bezradność, a nawet prowadzi do przedwczesnej śmierci. Warto zatem mieć pracę, w której autentycznie od nas coś zależy, warto mieć rodzinę, której szczęście zależy od poziomu naszej aktywności. Oczywiście cele, które sobie stawiamy, muszą być wykonalne, ponieważ jedynie wówczas wydziela się w mózgu dopamina wzmacniająca nasz kierunek działania i dająca nam sporo satysfakcji.
  7. Pozostawanie w stanie mentalnego przepływu
    Przepływ jest stanem umysłu, podczas którego jesteśmy pochłonięci tym, co aktualnie robimy, ale ciągle mamy kontrolę nad tym, co się dzieje i nie musimy tego co chwilę świadomie monitorować. W stanie przepływu wszystkie emocje są podporządkowane wykonywanemu zadaniu, a my nie jesteśmy rozpraszani przez cokolwiek innego. Odczuwamy wówczas radość i ekscytację, utrzymując dynamiczną równowagę między ambitnym wyzwaniem, a naszymi wysokimi umiejętnościami radzenia sobie z nim. Jeśli umiejętności przewyższają wyzwanie, pojawia się nuda, a jeśli na odwrót, wyzwanie przerasta nasze umiejętności, rodzi się frustracja.
    Przepływ nie rodzi się, kiedy leżymy na plaży na Dominikanie, zastanawiając się czy już wypić drinka lub czy nasz strój kąpielowy jest w zgodzie z ostatnim krzykiem mody. Przepływ pojawia się gdy porządkujemy nasz ulubiony księgozbiór, gramy w tenisa z wymagającym partnerem lub piszemy artykuł, który – jak podejrzewamy – może spodobać się czytelnikom.
  8. Wyłączenie telewizora
    Oglądanie telewizji ma – z perspektywy szczęścia widza – prawie same wady: porównujemy się z bardziej atrakcyjnymi, młodszymi, bystrzejszymi i utalentowanymi. Dodatkowo pojawiają się motywy komercyjne, wpuszczające widza w materialistyczny obraz świata (mieć, a nie być).
  9. Bezinteresowna pomoc potrzebującym
    Ludzie szczęśliwi dzielą się swoim szczęściem z innymi, zgodnie z zasadą „czuj się dobrze, czyń dobrze”. Działa to w obydwie strony: gdy się dzielisz, czujesz przypływ szczęścia. Kiedy pomagamy innym, czujemy, że sytuacja nie jest taka zła. Im więcej społecznej równości, tym sumarycznie wyższe poczucie szczęścia.
  10. Bycie wdzięcznym
    Nie trzeba być buddyjskim mnichem, by czuć wdzięczność za rodzinę, przyjaciół, wykształcenie, zdrowie lub wolność. Zwolennicy psychologii pozytywnej twierdzą, że jeżeli każdego wieczora przypomnimy sobie trzy rzeczy, za które powinniśmy być wdzięczni tego dnia, nasz dobrostan wyraźnie się poprawi.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Eurologistics nr 6/2021.

Poleć ten artykuł:

Polecamy