Kenworthem przez cały świat     [Zobacz zdjęcia]

Kenworthem przez cały świat [Zobacz zdjęcia]

Piotra Łączyńskiego z Gniezna można spotkać na każdym zlocie ciężarówek. Nie zabraknie go też zawsze tam, gdzie zbierają się pasjonaci ciężkiej motoryzacji, szczególnie tej w amerykańskim wydaniu. Nieodłącznym towarzyszem Pana Piotra w tych podróżach jest Kenworth W900, który...

Kiedy gawędzi się z Piotrem Łączyńskim o amerykańskich truckach, trudno się domyślić, że to prezes ważnej, znanej gnieźnieńskiej firmy „Łączyńscy”, sprzedającej używane ciągniki siodłowe i naczepy. Najczęściej spotykamy się z naszym bohaterem na zlocie ciężarówek tuningowanych Master Truck w Opolu, gdzie Kenworth jest zawsze jedną z gwiazd, podobnie jak na innych tego typu imprezach, organizowanych w różnych krajach.

– Zaczynałem w transporcie w 1971 roku. Miałem na początku jeden samochód, Stara 25, którym sam jeździłem – wspomina Piotr Łączyński. – Czuję do niego sentyment. Niedawno jeszcze spotkałem takiego Stara, stoi przy drodze, koło Radomska. Chciałem go kupić, ale właściciel nie chce się go pozbyć. Byłby maskotką w mojej firmie.

Budzi zachwyt

Maskotką i wizytówką firmy jest cały czas Kenworth, typowy amerykański ciągnik, z długą maską silnika.

– Służy w transporcie, ale często też jeżdżę nim na zloty ciężarówek – mówi Pan Piotr, podejmując nas w firmowym biurze, gdzie głównym motywem na ścianie jest duży plakat z… Kenworthem. – To jedyny taki model w Polsce. Sprowadziłem go z Holandii cztery lata temu. To uczestnik wielu takich imprez w Polsce i za granicą. Ostatnio byłem nim na międzynarodowym zlocie w Nitrze na Słowacji. Zdobył tam drugie miejsce w konkursie.

Pan Piotr z dumą pokazuje kolejny puchar przyznany jego Kenworthowi.

– Mój jest po tuningu – objaśnia Łączyński, porównując swoje auto z tym na plakacie wiszącym w jego biurze. – Ma wstawki w turbinie, żeby strzelał i dymił dla efektu. Do tego 10 bardzo głośnych trąb, w które można dąć na raz.

Specjalnie dołożona jest też butla powietrza, żeby go starczyło na trąbienie. To jest chyba najgłośniejszy ciągnik w Europie.

– Ja mam bzika na tym punkcie – z rozbrajającą szczerością przyznaje Piotr Łączyński. – Motoryzację trzeba kochać. Kabina w środku jest utrzymana w oryginalnym stanie, tak jak była zrobiona w 1997 roku. Nie chcę nic upiększać, na zewnątrz zresztą też. Jedynie dodałem halogeny, te trąby i rogi bawoła.

Pojazd przez cały sezon woził na otwarciu zawodów żużlowców z Gniezna. Piotr Łączyński jest bowiem także sponsorem miejscowego klubu Start. Zawsze przed zawodami, podczas prezentacji zawodników, jeżdżą na siodle ciągnika. Nawet Miss Polski prowadziła go podczas takiej imprezy, na stadionie żużlowym w Gnieźnie.

Na święto Trzech Króli amerykański truck woził na siodle właśnie króli. Cieszy się dużą popularnością. W ciepłej porze roku często stoi przed firmą, przy ul. Słonecznej w Gnieźnie, wtedy ludzie zatrzymują się, żeby go obejrzeć. Na zimę przedsiębiorca schował go do garażu.

Jedziemy do wsi pod Gnieznem, gdzie pan Piotr mieszka. Tam nasz rozmówca uchyla wrota garażu i już możemy obejrzeć tego gigantycznego pupila.

– Pokazywali go już nie raz w telewizji, m.in. w programie „Na Osi” – chwali się Pan Piotr. – Dość często jeżdżą nim państwo młodzi do ślubu. To jest pojazd do pracy i dla przyjemności.

Chcemy wyruszyć na wyprawę dookoła świata we wrześniu 2014 roku. Planujemy objechać całą kulę ziemską w osiem miesięcy. Przygotowujemy specjalną naczepę, która w gruncie rzeczy będzie jeżdżącym hotelem ~Piotr Łączyński

Sposób na życie

Zaglądając w czeluście dużego garażu odkrywamy kolejną niespodziankę – auto osobowe nie z tej epoki.

– To mój Nestor Baron. Jest to replika angielskiego samochodu z lat trzydziestych. Zrobili mi go w Polsce, wyposażyli w silnik Rovera 1.4. Ma składany dach, więc jeździmy nim latem. Motoryzacja ma służyć przyjemności – spieszy z wyjaśnieniem gospodarz. – W sezonie jeździmy z żoną, nieraz też z wnukami, nawet na wczasy całym zestawem, na przykład nad morze.

Pan Piotr podłącza wtedy do ciągnika przyczepę i zabiera na niej Nestora Barona, który – już gdzieś tam, na miejscu – służy rodzinie do przejażdżek.

– Kenworthem jeździmy też na Piknik Country w Mrągowie – przypomina sobie Pan Piotr. – Zaprasza nas burmistrz Mrągowa i tam nasz ciągnik stoi podczas imprezy w centrum miasta. Oczywiście nie opuszczam zlotów ciężarówek organizowanych w całej Europie.

Zaglądamy do szoferki Kenwortha. Tam, oczywiście, znajdują się klasyczne zegary i duża dźwignia zmiany biegów.

– My, starzy kierowcy, lubimy sobie pomachać – uśmiecha się Piotr Łączyński. – Pracowałem kiedyś w firmie, gdzie jeden kierowca tak machał wajchą zmiany biegów w GAZ-ie, że ją w końcu wyrwał i przyszedł z nią do dyspozytora. Ja też mam wajchę w swoim trucku, a nie mam ogranicznika prędkości. On wyciąga 150 km/h…

Tu widać błysk w oku naszego rozmówcy. Nie dociekajmy jednak, gdzie Pan Piotr przekonał się o takich możliwościach swojego ciągnika…

– W lipcu byłem nim w Ełku, na wyścigach na 1/4 mili. Zająłem drugie miejsce w gronie 18 startujących ciągników. Wyprzedziła mnie tylko Tatra – opowiada Łączyński. – Trudno się dziwić, Kenworth ma tylko 500 koni, a Tatra – 1000, typowa rajdówka. Na starcie nawet została z tyłu, ale na ostatnich metrach mnie wyprzedziła. Przejechałem ćwierć mili w 22 sekundy, a Tatra w 21,8. Na pewno Kenworth do setki rozpędza się szybciej od wielu osobówek.

A firma rozwija się…

Wracamy do Gniezna. Prezes pokazuje wykupioną już sporą, 2,5-hektarową działkę w śródmieściu, na której stoi mały dom, mieszczący biuro EFL.

– Ten budynek zburzymy i wybudujemy tutaj nową siedzibę naszej firmy – zapowiada. – Nasi stali klienci są przyzwyczajeni do starego adresu, ale nowa lokalizacja, przy przelotowej trasie, będzie lepsza. Poza tym nie mam innych planów rozwoju. Jestem spełniony, usatysfakcjonowany tym, co osiągnąłem.

Jak dodaje Pan Piotr, trzeba szanować to, co się ma. Firma musi być dopilnowana, żeby sprawnie działała.

– Nie jest dobrze, kiedy nie panuje się nad rozwojem, wszystko się „rozbuja”, zaczyna działać bez kontroli – twierdzi Łączyński. – A ja w pracy odpoczywam. Mam ludzi. Zatrudniam 26 osób, a na co dzień wszystkim kieruje moja córka. To jest firma rodzinna.

Duże wyzwanie

Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jak już ktoś poczuje smak przygody, to szuka nowych wyzwań. Pan Piotr ma już niesamowity plan. Chce wraz żoną wyruszyć swoim imponującym Kenworthem w podróż dookoła świata.

– To nasz wspólny plan z Telewizją Polską i z TVN Turbo – ujawnia nasz rozmówca. – Chcemy wyruszyć na tę wyprawę we wrześniu 2014 roku. Jeszcze zastanawiamy się nad przebiegiem trasy, prawdopodobnie ruszymy na zachód, przez Niemcy. Telewizja ma nam towarzyszyć na całej trasie. Planujemy objechać całą kulę ziemską w osiem miesięcy. Przygotowujemy specjalną naczepę, która w gruncie rzeczy będzie jeżdżącym hotelem. Chcemy ją urządzić komfortowo. Będzie w niej sypialnia, kuchnia, łazienka, kanapy, telewizory…

Po bliższym poznaniu Pana Piotra raczej nie mamy wątpliwości, że dopnie swego.

Jerzy Majewski, Truck.pl

 

 

Poleć ten artykuł:

Polecamy