Niebezpieczna sieć

Niebezpieczna sieć

Prawie każdy poszukujący pracy, ale i pracujący z niezwykłym optymizmem mówi o tym, jak bardzo Internet upraszcza mu życie, rozszerza horyzonty i pomaga znaleźć nowe wyzwania. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, że to co wydaje się takie wspaniałe może być też

Od kilku lat obserwujemy znaczny wzrost internetowego rynku pracy. Jeszcze do niedawna wysłanie CV drogą mailową na opublikowaną w gazecie ofertę pracy uważane było za objaw ryzykanctwa. Świeżo upieczeni użytkownicy wirtualnej sieci mieli obawy, że ich aplikacja nie dotrze tam gdzie trzeba, a plik się nie otworzy. Poza tym cały czas żyli w przekonaniu o magicznej mocy na zyskanie przychylności pracodawcy – osobistym spotkaniu w jego siedzibie. Dziś te mity odeszły w siną dal, a sieć ofiarowuje poszukującym zatrudnienia jak i pracującym morze możliwości. W Internecie możemy przecież:

– znaleźć wskazówki, jak stworzyć ciekawe CV i list motywacyjny

– przygotować je, a następnie wysłać do pracodawcy

– przejrzeć niezliczone ilości ofert i wyszukać je według interesującego nas klucza

– przeczytać o doświadczeniach innych osób, dotyczących rekrutacji do danej firmy

– zniwelować swoje luki kompetencyjne (znajomość języków, programów komputerów, czy wiedza dotycząca określonych zagadnień.

Podnieść kwalifikacje

Wirtualne portale pracy to szansa dla poszukujących na monitorowanie rynku, wyszukiwanie ciekawych ofert i odpowiadanie na nie. Serwisy prześcigają się w nowych funkcjonalnościach i zachęcają do pozostawienia CV właśnie u nich. Do lamusa odchodzi jednak identyczne traktowanie każdego kandydata – liczy się specjalizacja i poczucie, że jesteśmy kimś wyjątkowym, mamy unikalne doświadczenie i należymy do społeczności podobnych osób. Poza śledzeniem witryn pracodawców (każda większa firma ma na nich zakładkę „Kariera” lub „Praca”) warto więc zarejestrować się na jednym lub większej ilości serwisów i śledzić publikowane ogłoszenia.

Pamiętajmy jednak o jednym z niebezpieczeństw, o którym już na łamach FlotaAutoBiznes pisałam – szablonowe CV. Może być nawet bardzo profesjonalne, ale przygotowane przez kogoś innego jest zdecydowanie gorzej widziane niż napisane osobiście. Bo osoby zajmujące się rekrutacją doskonale znają krązące szablony.

Sieć dla poszukujących pracy to również ogromna szansa na podniesienie własnych kwalifikacji. Modne ostatnio kursy e-learningowe oferują możliwość realizowania programu tradycyjnego szkolenia bez wychodzenia zza domowego biurka i stałą opiekę nauczyciela prowadzącego (warto zerknąć na przykład na stronę www.inwestycjawkadry.pl i sprawdzić tam dofinansowane z Unii Europejskiej szkolenia on-line). Internet daje też możliwość znalezienia odpowiedzi na nurtujące nas pytania i często rozwiewa pojawiające się w pracy wątpliwości. Skraca dystans pomiędzy ludźmi i przyspiesza proces rekrutacji. Kiedyś, gdy aplikacje nadchodziły pocztą, a rekruter był zobligowany do przeczytania każdej z nich, selekcja trwała naprawdę długo. Dziś wystarczy wcisnąć „wyślij” by osoba będąca setki kilometrów od nas mogła dosłownie po kilku minutach dokładnie przyjrzeć się naszemu CV.

Uniknąć pułapki

Surfowanie po sieci ma wiele zalet, ale to również pewna pułapka, w którą łatwo wpaść. Konto na facebooku, komunikaty na twitterze, zabawne podpisy pod zdjęciami znajomych z imprez – życie towarzyskie kwitnie przed ekranem komputera. Tymczasem nasza wirtualna frywolność może nam zaszkodzić nie tylko przy szukaniu zatrudnienia, ale i w obecnej pracy. Wbrew pozorom w sieci nie można liczyć na pełną anonimowość, a weryfikacja kandydatów przez Internet nie jest niczym nietypowym, choć ma za sobą krótką historię.

Ja również nierzadko wpisuję imię i nazwisko kandydata do Internetu. W ten sposób miałam okazję zdobyć informację o jednym z nich, że w godzinach pracy sprzedaje (bynajmniej nie w ramach macierzystej firmy) na Allegro. Z kolei agresywne poglądy innej osoby zdecydowanie były niezgodne z oczekiwaną przez pracodawcę harmonią. Kandydat przedstawiający się w sieci jako „miłośnik ryzyka, nieznanego, adrenaliny, wystawiania swojego życia na próbę” po uzyskaniu przeze mnie tej wiedzy stracił szansę na wymagającą wielkiej odpowiedzialności pracę, a ten, który na twitterze na bieżąco komentował, idiotyczne jego zdaniem, zachowania swojego szefa, za nielojalność nie został zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną.

Kocham kłamstwa

Podczas spotkań rekrutacyjnych roztaczamy przed pracodawcą wizję, że jesteśmy odpowiedzialni i świetnie przygotowani do sprawowania powierzonej nam funkcji, praktycznie nie mając wad. Po krótkiej i niezbyt skomplikowanej weryfikaci w sieci, rekrutujący dowie się o kandydacie jednak dużo więcej. Każdy z nas ma prawo do życia towarzyskiego i swoistego hedonizmu, ale zbyt wyraźne eksponowanie jego w Internecie może być zgubne nawet dla osób posiadających olbrzymie doświadczenie. Zatrudniając pracownika, płacąc mu pieniądze, firma musi mieć bowiem na uwadze swoje dobro. A jej klienci też potrafią czasem sprawdzić pracowników swoich partnerów biznesowych. I dowiadują się, że kogoś hobby jest „kocham kłamstwa i kłamstewka”, a w swoich komentarzach pod zdjęciem kolegi pisze „Niezła fura, nie to co ten chłam, który sprzedaję moim klientom”. Kontrahent zrezygnuje prawdopodobnie nie tylko ze współpracy z daną osobą, ale i z handlowaniem z jego pracodawcą.

Kolejny przykład – surfowanie w sieci w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na wakacje, czy znalezienia przyszłej żony. Zdaniem niektórych to nic dziwnego. Błąd! Znane są przypadki „rezygnacji” z usług danej osoby tylko, a może i „aż” z powodu spędzania przez nią większości czasu pracy na tzw. serwisach plotkarskich, społecznościowych, czy w wyszukiwarkach tanich biletów lotniczych.

 

 

Poleć ten artykuł:

Polecamy