Pieniądze to nie wszystko…

Pieniądze to nie wszystko…

Większości obywateli naszego kraju odprawa celna kojarzy się głównie z koniecznością zapłaty danin publicznych w postaci cła oraz podatku VAT. Sięgnięcie do kieszeni bywa oczywiście bolesne, ale ostatecznie można się z tym pogodzić. W końcu, jak pisał Benjamin Franklin, „na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki”. Niestety, schemat „4Z” (zgłosić, zapłacić, zaksięgować, zapomnieć) nie zawsze ma zastosowanie. Organy celne do owych czterech „Z” dorzucają czasami jedno swoje – „Z” jak: „zatrzymać”.

Strażnicy Unii

Ustawa o Krajowej Administracji Skarbowej wyznacza tej instytucji aż 25 różnych zadań, z których tylko kilka ma aspekt fiskalny. I tak, gdzieś pomiędzy zadaniami związanymi z Intrastatem i Extrastatem a tymi dotyczącymi systemu monitorowania przewozu towarów, znalazł się taki oto punkt (art. 2 ust. 1 ustawy o KAS): 

18) wykonywanie zadań wynikających z zakazów i ograniczeń w obrocie towarowym z zagranicą ustanowionych w szczególności ze względu na ochronę życia i zdrowia ludzi i zwierząt, roślin, środowiska, zdrowia i bezpieczeństwa publicznego, ochronę konsumentów, bezpieczeństwa międzynarodowego, dziedzictwa narodowego, praw własności intelektualnej i środków polityki handlowej.

 Na pierwszy rzut oka brzmi to dość niewinnie. Jeśli jednak zgłębimy temat, okaże się, że „zakazy i ograniczenia” czyhają na nas na każdym kroku, a spełnienie wszystkich wymogów, na straży których stoją celnicy, może nas kosztować wielekroć więcej niż wyniosą same opłaty celne. Zakazom i ograniczeniom podlega m.in. obrót: azbestem oraz wyrobami zawierającymi azbest, rtęcią, niebezpiecznymi chemikaliami, produktami biobójczymi, nawozami i środkami ochrony roślin, środkami odurzającymi i substancjami psychotropowymi, uzbrojeniem i produktami podwójnego zastosowania, skórami z dzikich zwierząt, jak również psów i kotów, skórami foczymi i produktami z fok, odpadami, substancjami zubażającymi warstwę ozonową, materiałami jądrowymi, dobrami kultury. Dla przeciętnego obywatela większe znaczenie będą jednak miały inne ograniczenia, z istnienia których wielu importerów w ogóle nie zdaje sobie sprawy. A oto kilka przykładów z codziennego życia:

  • Importowana odzież powinna być oznakowana metkami w języku polskim. Metka powinna określać skład tkaniny, z której dana sztuka odzieży została wyprodukowana, przy czym dopuszczalne jest używanie jedynie tych nazw włókien tekstylnych, które zostały wymienione w załączniku I do Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1007/2011 z dnia 27 września 2011 r. w sprawie nazewnictwa włókien tekstylnych oraz etykietowania i oznakowywania składu surowcowego wyrobów włókienniczych (np. nazwą zatwierdzoną jest „elastan”, zaś nazwy „spandex” i „lycra” nie mogą być stosowane).
  •  W przypadku wszelkiego rodzaju urządzeń elektrycznych i elektronicznych wymagane jest przedstawienie „Deklaracji Zgodności” („Declaration of Conformity”), zawierającej ściśle określone elementy i odwołującej się do konkretnych dyrektyw obowiązujących w UE. Dotyczy to również urządzeń używanych!
  • Urządzenia tego typu muszą również mieć naniesiony symbol CE, posiadać dołączoną instrukcję w języku polskim, a na opakowaniu jednostkowym posiadać stosowne informacje w języku polskim (m.in. dane producenta, dane importera itp.)
  • Wyroby przeznaczone do kontaktu z żywnością (np. sztućce, garnki, naczynia itp.) muszą posiadać świadectwo wydane przez odpowiednią Graniczną Stację Sanitarno-Epidemiologiczną (Sanepid).
  •  Importowane materiały budowlane, które nie są objęte „Dyrektywami Nowego Podejścia” (wymogami dotyczącymi CE) muszą posiadać deklarację właściwości użytkowych, wydaną na podstawie unijnego Rozporządzenia Nr 305/2011 nazywanego w skrócie CPR (z języka ang. „Construction Products Regulation”). Deklaracja właściwości użytkowych musi zawierać najważniejsze informacje na temat wyrobu budowlanego oraz jego właściwości: poza niepowtarzalnym numerem dokumentu, powinna ona zawierać m.in. kod identyfikacji produktu oraz jego zamierzone zastosowanie, dane producenta oraz jego upoważnionego przedstawiciela.

 O tym, jak bolesne bywa zderzenie z przepisami, przekonało się wielu drobnych importerów, korzystających głównie z usług poczty i firm kurierskich, których paczki zostały zatrzymane przez urząd celny, w związku z niespełnieniem tego czy innego wymogu. Ich przesyłki tkwią często w swoistym stanie zawieszenia, nie mogąc być ani dopuszczone do obrotu, ani zwrócone do nadawcy.

Kontrola kontrolę pogania, czyli import żywności

Całą gamę kontroli przewidziano dla importowanej żywności. Jest ona przedmiotem zainteresowania (w zależności od rodzaju) aż czterech instytucji: Granicznego Inspektora Weterynarii, Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Granicznej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej oraz Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Przy czym, jeżeli ktoś wyobraża sobie, że świadectwo weterynaryjne, fitosanitarne czy sanitarne uzyskuje się po pobieżnym zbadaniu towaru przez znudzonego inspektora na przejściu granicznym, tkwi w wielkim błędzie. Przede wszystkim, należy dysponować odpowiednimi świadectwami wydanymi w kraju eksportu i niech was Bóg ma w swojej opiece, jeśli tamtejszy inspektor popełni jakiś błąd w dokumentacji ! Importer musi również być zarejestrowany w TRACES (TRAde Control and Expert System) – opracowanym przez Dyrekcję Generalną ds. Ochrony Zdrowia i Konsumentów (DG SANCO) systemie, który został stworzony na potrzeby kontroli i powiadamiania o przemieszczeniach m.in. zwierząt żywych i produktów pochodzenia zwierzęcego oraz towarów pochodzenia roślinnego. Niespodzianek możemy również oczekiwać ze strony Sanepidu – instytucja ta ma prawo żądać od importera różnego rodzaju atestów z badań, niejednokrotnie również sama przeprowadza skomplikowane analizy importowanego towaru, który nie może zostać dopuszczony do obrotu, dopóki odpowiednie wyniki nie zostaną potwierdzone (więcej o działaniach różnego rodzaju inspekcji pisaliśmy w artykule pt. „Dyskretny urok służb”: https://rusak.pl/dyskretny-urok-sluzb). 

 Wiemy, że nic nie wiemy…  

Przykłady „zakazów i ograniczeń” można by mnożyć. Najgorsze jest jednak to, iż nie istnieje jednolita, kompletna baza wymogów odnoszących się do poszczególnych rodzajów towarów. Aż prosiłoby się, aby tego typu opracowanie było dostępne, na wzór wyszukiwarki Isztar (https://ext-isztar4.mf.gov.pl/taryfa_celna/), która dla danej pozycji taryfowej podaje nie tylko stawki cła i VAT, ale również podstawowe zakazy i ograniczenia dotyczące importu (niestety, bardzo wybiórczo, a niekiedy i z błędami). To, że nikt nie wpadł jeszcze na to, żeby taką wyszukiwarkę stworzyć i udostępnić ku pożytkowi importerów, celników, agentów celnych, wydaje się bardzo dziwne. No, chyba, że o to właśnie chodzi, żeby dostęp do tej wiedzy tajemnej pozostał ograniczony. Wszak, jak mawiał pewien mędrzec, w mętnej wodzie lepiej ryba bierze.

Poleć ten artykuł:

Polecamy