Transport trafiony inflacją

Transport trafiony inflacją

Transport to najważniejszy sektor gospodarki tak mocno trapiony inflacją. Według danych GUS, latem inflacja przekroczyła juz poziom 15%. To jednak średnia dla całej gospodarki, w wielu branżach jest dużo gorzej. Przykładowo w sektorze transportu kwietniową inflację oszacowano na poziomie 21,4% r/r. Ten wynik to przede wszystkim „zasługa” rosnących cen paliw. Jeszcze więcej, bo 23,3%. r/r wyniósł wzrost cen produkcji sprzedanej przemysłu.

– Transport jest kluczowym sektorem gospodarki, niestety boleśnie dotyka go inflacja. Zdarzają się wyceny materiałów i oferty ważne tylko dobę. Przedsiębiorcy otrzymują prostą informację: „oferta jest ważna do jutra i wynosi x, jeśli się nie zdecydujesz, jutro cena będzie nieaktualna, a pojutrze może być dwa razy większa”. W efekcie firmy starają się wykopać pieniądze choćby spod ziemi, byle tylko mieć je jak najszybciej. Taki obraz branży wyłania się z naszych rozmów z przedsiębiorcami budowlanymi czy firmami przemysłowymi, które pomocy i dostępu do gotówki szukają także w faktoringu – mówi Marek Sikorski z Finea firmy mikrofaktoringowej.

Ich sprzymierzeńcem z pewnością nie jest rozpowszechniony w polskiej gospodarce model biznesowy opierający się na odroczonej płatności. Wg danych faktura.pl w przypadku branży transportowej 45 proc. faktur ma termin płatności miesiąc lub dłużej, ale normą jest nawet 60 dni oczekiwania na przelew. Faktura wystawiona dzisiaj zostanie zapłacona w połowie jesien. Paliwo zapewne będzie wtedy droższe. Zatem usługa była zrealizowana przy koszcie paliwa np. 7,5 zł za litr, a wypłata nastąpi, kiedy olej napędowy będzie kosztował być może 8,5 zł – w szczycie sezonu i po podwyżkach związanych z sankcjami i ograniczaniem importu ropy ze wschodu.

Cierpią mniejsi

Wzrost kosztów działalności to największe zmartwienie małych i średnich przedsiębiorców po pierwszej połowie roku. Wskazało tak 62% badanych na zlecenie ERIF Biura Informacji Gospodarczej. Niestety dane dotyczące przedsiębiorców-dłużników zgromadzone w biurze informacji gospodarczej pokazują stały wzrost wartości ich zobowiązań. Porównując do  2019 r. obecnie jest to niemal  60% więcej. Wzrasta wartość średniego zadłużenia figurującego w bazie ERIF BIG. W 2019 r. było to 12,8 tys. zł, a w 2022 r. już 17,6 tys. zł. To wzrost o 38%.

Najpierw pandemia, a teraz wojna w naszym regionie – zdarzenia trudno wyobrażalne jeszcze trzy lata temu, dziś mają realny wpływ na działalność przedsiębiorców. Sytuacji nie poprawiły zmiany prawno-podatkowe. Efekt jest taki, że aż 62% przedsiębiorców odczuło wzrost kosztów prowadzenia działalności w pierwszym półroczu – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie ERIF Biura Informacji Gospodarczej. Rosnące koszty to zarazem najczęściej wskazywany przez małych i średnich przedsiębiorców czynnik, który wpływa negatywnie na ich firmy.

– Początek roku przyniósł podwyższenie o 7,5% wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę. Kolejnym elementem był wzrost efektywnej składki zdrowotnej do 9% również od 1 stycznia 2022 r. Do tego dochodzi dwucyfrowa inflacja, najwyższa od ponad dwóch dekad i stale rosnące rachunki za gaz, energię, paliwa, surowce do produkcji. Kolejny czynnik to rosnące stopy procentowane jako konsekwencja wysokich odczytów inflacyjnych. Część firm odczuła także problemy z dostawą komponentów – co jest jeszcze przedłużonym efektem pandemii, a obecnie także wojny w Ukrainie. W takich warunkach prowadzenie działalności  jest  wyzwaniem dla wielu przedsiębiorców  – mówi Edyta Szymczak, prezes ERIF Biura Informacji Gospodarczej.

Ponad połowa badanych – 53% wskazała, że zmiany w systemie podatkowym negatywnie wpłynęły na ich firmę. Z kolei 46% ankietowanych wskazało na pandemię Covid-19, 33% na podwyżki stóp procentowych, a 28% na wojnę na Ukrainie.

Firma firmie nierówna

Opinie przedsiębiorców różnią się w zależności od rozmiarów firmy. Według wskazań najmniejsze firmy, liczące do 9 osób, bardziej niż ogół ankietowanych, dotknął wzrost kosztów działalności (66%) i zmiany w systemie podatkowym (58%). Dla firm zatrudniających od 10 do 49 osób, te dwa czynniki były, co prawda nadal najbardziej istotne, ale wskazań było mniej niż wynosiła średnia dla ogółu przedsiębiorców (odpowiednio 52% i 44%). Z kolei firmy zatrudniające od 50 do 249 osób, bardziej niż ogół ankietowanych przedsiębiorstw, dotknęły podwyżki stóp procentowych (38% wskazań, przy 33% ogółem) oraz wojna w Ukrainie (36%, przy 28% ogółem).

– Te różnice  łatwo wytłumaczyć tym, że mniejsze firmy są mniej odporne na perturbacje w systemach podatkowych i społecznych oraz mniej elastyczne w skalowaniu swojej działalności i dostosowywaniu się do nowych, szybko zmieniających się warunków. W większości działają bardziej na lokalnych rynkach. Dla nich większe znaczenie mają więc czynniki wewnętrzne i istniejące powiązania kontrahenckie. Im większa firma i większa skala działalności, tym większe znaczenie czynników zewnętrznych np. wojny w Ukrainie – komentuje Edyta Szymczak.

Dlatego też najmniejsze firmy pytane o obawy z dalszym prowadzeniem firmy w najbliższym czasie, wyraźnie bardziej (76% wskazań) niż ogół firm (66% wskazań) obawia się dalszego wzrostu kosztów prowadzenia działalności. Bardziej niż inne firmy czują niepewność związaną ze zmianami przepisów podatkowych (59% wskazań, przy 50% ogółem).

– Z ostatnich propozycji rządu wynika, że w przyszłym roku będą dwie podwyżki płacy minimalnej. Od 1 stycznia 2023 r. najniższa pensja ma wynosić 3 383 zł brutto, a od 1 lipca 3 450 zł brutto. Przedsiębiorcy podpisując dziś długoterminowe kontrakty czy podejmując decyzję o inwestycjach, muszą brać ten parametr pod uwagę już teraz – mówi Edyta Szymczak.

Paliwa zerwane ze smyczy

Problemy firm transportowych są multiplikowane przez nieprzewidywalną sytyację na rynku paliw. – Ceny paliw oderwały się od cen ropy naftowej – podkreśla Leszek Wiwała, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. Mimo wysokich kosztów krajowy popyt pozostaje na wysokim poziomie. Ta sytuacja, wbrew pozorom, nie jest korzystna.

– Obecna sytuacja rynkowa jest bardzo trudna. Stacje paliw, co błędnie wybrzmiewa w mediach, nie zarabiają dużo. W całym łańcuchu w branży paliwowej najwięcej dzisiaj zarabia ten, kto wydobywa ropę, w następnej kolejności jest to rafineria, która ją przetwarza, później długo, długo nic i na szarym końcu stacja paliw, która dzisiaj często funkcjonuje na granicy opłacalności – podkreśla Leszek Wiwała.

Kluczowym czynnikiem, który wpływa na cenę paliw, wciąż są notowania ropy naftowej na światowych rynkach oraz pozycja złotego wobec dolara. W ciągu ostatnich trzech miesięcy ropa potaniała o kilkanaście procent i cena – zarówno crude, jak i brent – jest poniżej 100 dol. za baryłkę. Z drugiej strony w drugiej połowie sierpnia złoty ponownie mocno tracił na wartości. Jak prognozują analitycy e-petrol.pl, osłabienie polskiej waluty będzie ograniczać przestrzeń do obniżek na stacjach.

– W Unii Europejskiej mamy za mało rafinerii. W Niemczech, Austrii czy na Węgrzech są rafinerie, które mogłyby dzisiaj dużo zarabiać, ponieważ są potrzebne, ale niestety mają przestoje. Na szczęście 1 sierpnia ruszyła rafineria w Bratysławie, która jest dla nas dość ważnym dostawcą paliw gotowych – mówi Leszek Wiwała. – W UE panuje systemowy brak oleju napędowego. Tak było przed wybuchem wojny w Ukrainie, a dzisiaj ta sytuacja jest jeszcze trudniejsza, dlatego jego ceny są wyższe.

Kolejne wskazywane przez eksperta czynniki to rosnące ceny energii potrzebnej do wytworzenia paliw w rafineriach, a także wzrost cen ich importu. Tym bardziej że musimy szukać paliw gotowych znacznie dalej niż do tej pory. – W Polsce zdolności produkcyjne są niewystarczające, żeby pokryć krajowe zapotrzebowanie, dlatego musimy ściągać paliwo z innych kierunków. Będziemy musieli sprowadzać ropę oraz gotowe paliwa spoza Unii Europejskiej i będziemy to robić częściowo morzem. Ceny frachtu znacznie wzrosły, ale ważne jest to, że ten fracht się wydłużył, bo płacimy nie tylko za przewożony towar oraz za odległość, ale za czas, jaki on trwa. Wcześniej mogliśmy sprowadzić z portu w Primorsku rosyjski olej napędowy, trwało to dzień czy dwa, natomiast teraz ściągamy ropę z Arabii Saudyjskiej, a to zajmuje nawet miesiąc – mówi prezes POPiHN.

Utrzymujący się wysoki popyt na paliwa to także efekt tarczy antyinflacyjnej, która obniżyła VAT z 23 na 8 proc. To przekłada się na ok. 1 zł różnicy w cenie. – Pytanie, jak długo ta tarcza będzie stosowana – mówi ekspert. – Do tej pory tarcza antyinflacyjna była przedłużana w ostatnim momencie, o czym dowiadywaliśmy się z konferencji prasowych. Teraz wiemy, że będzie obowiązywać do końca tego roku. Natomiast nie wiemy, jaka będzie sytuacja w przyszłym. Zakładamy, że tarcza zostanie przedłużona w jakiejś formie, ale biznes musi mieć czas, żeby się do tego dostosować, chociażby po to, aby zorganizować dodatkowy import paliw gotowych.

Uwaga na zatory płatnicze

Niemal co trzeci ankietowany przedsiębiorca (dokładnie 32%) obawia się, że w nadchodzących miesiącach stanie przed koniecznością szukania dalszych oszczędności. Tym bardziej, że aż 22% obawia się opóźnień lub całkowitego braku zapłaty za faktury ze strony kontrahentów.

– W naszych statystykach widzimy już pierwsze sygnały, że te obawy mają swoje uzasadnienie. Jeśli porównać dane z pierwszych kwartałów poszczególnych lat, to okaże się, że od 2019 r. wartość tzw. negatywnych wpisów do naszej bazy, czyli dotyczących zobowiązań nieuregulowanych w ciągu 30 dni od wyznaczonego terminu, wzrosła o niemal 60% – mówi Edyta Szymczak.

W I kwartale 2019 r. było to nieco ponad 1 mld zł, rok później 1,4 mld zł, w kolejnym roku 1,5 mld zł, a po I kwartale 2022 r. było to już prawie 1,7 mld zł. To oznacza wzrost o niemal 60%.

Niewielkim pocieszeniem jest, że liczba podmiotów wpisanych jako dłużnicy, po skokowym wzroście 2020 r., w kolejnych latach wykazuje tendencję spadkową. W I kwartale 2019 r. było ich 82 tys., podczas gdy w I kwartale 2020 r. już blisko 99 tys. W kolejnym omawianym okresie ta liczba spadała do 96 tys. Obecnie to 94 tys. podmiotów, więc wciąż o 15% więcej niż cztery lata temu. Wzrasta wartość średniego zadłużenia figurującego w bazie ERIF BIG. W omawianym okresie 2019 r. było to 12,8 tys. zł, a w 2022 r. już 17,6 tys. zł. To wzrost o 38%.

Nic więc dziwnego, że przedsiębiorcy patrzą w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. W badaniu poproszono ich o określenie w skali od 0 do 10 w jakiej kondycji będzie ich firma na koniec 2022 r. Przy czym 0 – oznaczało bardzo złą sytuację, a 10 – bardzo dobrą. Średnia ogółu odpowiedzi wyniosła 5,42. Przy czym im większa firma, z tym większym optymizmem patrzyła na koniec roku. Dla najmniejszych firm średnia ocena wynosiła 5,14, a dla tych zatrudniających od 50 do 249 osób – 6,13.

– Małe firmy czują większą presję niekorzystnych warunków w których funkcjonują. Przewaga dużych firm nad małymi polega na tym, że mają większe zdolności kapitałowe i zasoby organizacyjne, które dają możliwości lepszej adaptacji do zmieniających się warunków oraz mechanizmy skuteczniejszego reagowania i planowania  – podkreśla prezes ERIF.

Kredyty coraz droższe

Łatanie dziur kredytami w praktyce jest niemożliwe, a wysoka inflacja drastycznie podnosi ich koszty. Przedsiębiorcy korzystający z pieniędzy pożyczanych w bankach stają się ofiarami inflacji dwukrotnie. Po raz pierwszy pożyczając pieniądze wysoko oprocentowane, po raz drugi kupując szybko drożejące materiały i surowce. Proces decyzyjny w bankach trwa bowiem długo, a efekt nigdy nie jest pewny. Przedsiębiorcom z ryzykownych – w rozumieniu banków – branż, takich jak transport czy budowlanka trudno jest otrzymać kredyt.

Coraz więcej firm, szczególnie w kategorii MŚP, ma problemy, by w takich realiach ekonomicznych prowadzić dochodowy i zyskowny biznes. W takiej sytuacji mają dwa wyjścia: zbankrutować lub podnosić swoje ceny, co jeszcze bardziej rozpędza kulę śniegową inflacji. Eksperci szacują, że ta nie zatrzyma się do końca lata.

Przy tak dużej inflacji i dodatkowo poprzez wzrost WIBORu kredyt stał się drogim rozwiązaniem. Są jednak narzędzia finansowe, których użycie bezpośrednio się opłaca.

– Tak jest w przypadku faktoringu, bo finansowanie opiera się na środkach nie pożyczonych, ale zarobionych przez przedsiębiorcę i szybciej mu udostępnionych przez pośrednika, pobierającego za to prowizję. Tak naprawdę obecnie na faktoringu się oszczędza, bo koszt szybciej zapłaconej faktury to 2% miesięcznie – to mniej niż w wielu branżach wynosi podwyżka cen usług i materiałów. Tym samym przyspieszając płatności za faktury, firma oszczędza pieniądze – mówi Mateusz Skowronek z eFaktor, specjalizującego się w faktoringu dla MŚP.

Paliwo, materiały budowlane czy surowce tak szybko drożeją, że firmom opłaca się zapłacić prowizję faktorowi i dostać pieniądze z faktury dzień po jej wystawieniu. Zamiast za 30 czy 60 dni. Za te pieniądze przedsiębiorca od razu kupuje surowce czy materiały, które wykorzysta do kolejnych prac. Gdyby kupił je za 60 dni, byłyby znacznie droższe. Obowiązuje zasada – im szybciej kupisz, tym więcej zaoszczędzisz. 


Komentarze


Agata Roszkowska, Key Account Manager, IFB Polska

IFB Polska ma klientów z wielu rożnych branż. Współpracujemy z naszymi klientami w każdym segmencie transportu. O ile reakcja na podwyżki różni się mocno w zależności od branży w jakiej działa dana firma, to już rodzaj transportu nie ma tu niestety tak dużego znaczenia. Fracht morski, lotniczy, drogowy – wszędzie rok 2021 i 2022 zaowocował bardzo istotnymi wzrostami stawek. Wzrosty kosztów w transporcie dotknęły wszystkich importerów i eksporterów. Dla nas oznaczało to nieustanne poszukiwanie rozwiązań, które będą minimalizować cenę końcową naszych usług przy zachowaniu jej jakości.

Wieloletnia współpraca z naszymi klientami nauczyła nas, że to co dla jednej branży będzie kosztem akceptowalnym, dla innej już zupełnie nie. Dla tych, którzy przez relatywnie niską wartość swoich produktów i tak szukali zawsze najniższej ceny, aktualne podwyżki stanowią ogromny cios i są często impulsem do poszukiwań nowych rozwiązań, nowego asortymentu. W wielu branżach bowiem kilkudziesięciu i kilkuset procentowe (jak to miało miejsce we frachcie morskim) podwyżki postawiły pod znakiem zapytania sens dalszej działalności w obecnym kształcie. Dla mniejszych importerów z Dalekiego Wschodu często oznaczało to obawy, czy ich produkt nadal znajdzie nabywców. Strategią części naszych klientów są znacznie mniejsze zamówienia i przede wszystkim utrzymywanie niskich stanów magazynowych, także podyktowane nadzieją, że uda się wkrótce ściągnąć towar znacznie taniej.


Maciej Seiffert, Dyrektor Zarządzający, TSLOGISTIC

W TSLOGISTIC od zawsze stawialiśmy na stabilność naszego rozwoju, dlatego nawet w trudniejszych momentach priorytetem jest możliwość oferowania jak najszerszego wachlarza naszych usług. Inwestycje poczynione w celu zwiększenia dostępnego taboru czy większa powierzchnia magazynowa pozwalają nam dotrzeć do szerszego grona kontrahentów, a co za tym idzie czynią nasze działania bardziej stabilnymi. Znając specyfikę branży, w której pracujemy, priorytetem było, jest i będzie budowanie relacji z naszymi partnerami. Takie działanie procentuje przede wszystkim w trudnych momentach w gospodarce.
Sytuacja, w której obecnie przyszło nam działać, wymusiła na przedsiębiorcach szukanie oszczędności i jednocześnie proby rozwoju swoich firm. Wojna w Ukrainie oraz stały wzrost inflacji mają znaczący wpływ na koszty prowadzenia każdego biznesu.

Transport jest krwioobiegiem gospodarki, mocno pokazał to okres pandemiczny. W 2022 roku ceny surowców poszybowały w górę, koszty pracownicze stale rosną, te dwa czynniki są podstawą rachunku w branży TSL; dodatkowo zmiany związane z pakietem mobilności oraz zawirowania związane ustawami podatkowymi nie działają pozytywnie na stabilizację cen na rynku usług transportowych. Zwiększenie się świadomości klientów oraz „walka” o dostępność środków transportowych mocno wpłynęły na ceny transportu. Klienci będąc uczestnikami tego rynku widząc sytuacje chociażby z rosnącymi kosztami paliwa sami często proponują „klauzule paliwowe” czy też elastyczniejsze podejście do stawek w transporcie. Niestety finalnie wszyscy odczuwamy wzrost stawek w transporcie… robiąc codzienne zakupy.


Remigiusz Zdrojkowski, Członek Zarządu, Dyrektor Zarządzający, XBS PRO-LOG S.A.

W przypadku przewozu alkoholu lista renomowanych przewoźników skraca się szybciej niż w pozostałych towarach. Nie każdy z nich jest w stanie uzyskać wysoką ochronę ubezpieczeniową z szerokim pakietem ochrony dodatkowej. Dodatkową trudność sprawia reżim procedur akcyzowych lub celnych. W przypadku alkoholi wysokoprocentowych przewożonym ładunkom towarzyszy zabezpieczenie akcyzowe lub celne w kwotach wynoszących nawet po kilkaset tysięcy złotych na jeden transport. Nieprawidłowe zakończenie procedury oznacza brak zwolnienia zabezpieczenia finansowego. W naszym przypadku procedury doboru przewoźników są bardzo restrykcyjne. Bezpieczny i solidny serwis jest naszym priorytetem. W ten sposób uzasadniamy oferowaną cenę. Koszty paliwa, wzrost wynagrodzeń kierowców, czy inflacja, to dla nas czynniki zmienne zabezpieczone w umowach odpowiednimi klauzulami.

Na rynku obserwujemy także pokusę do oszczędzania. Zawsze przestrzegam przed powierzaniem alkoholu do przewozu przypadkowym przewoźnikom, a także konsolidowanie alkoholi z innymi towarami. Takie sytuacje często kończą się nieprzyjemnie dla zleceniodawcy. Dość częste zaniedbania w przygotowaniu dokumentacji transportowej utrudniają lub wręcz uniemożliwiają dochodzenie roszczeń. W XBS PRO-LOG co do zasady nie podejmujemy nadmiernego ryzyka. Jeżeli nie możemy dojść w kwestii bezpieczeństwa do porozumienia, nie podejmujemy się współpracy. Może to nie będzie popularne stwierdzenie, ale od wielu lat uważam, że obsługi na odpowiednio wysokim poziomie nie da się oferować tanio.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Eurologistics 4/2022

Poleć ten artykuł:

Polecamy