Wizyta w banku a magazyn firmy.

Dziś piękny dzień - w końcu otrzymam wypłatę! Świetnie się składa, gdyż właśnie przyjeżdża teściowa - wiadomo; będą wydatki, bo trzeba się postawić i pokazać, że jest się zaradnym.

Idę do bankomatu i chcę wypłacić 500 zł, iiiiii.... o zgrozo; czytam i nie
wierzę: "nie ma...

Trzeba to wyjaśnić! Idę do banku – przy okienku miła pani kasjerka z rozbrajającą szczerością tłumaczy mi, że skoro nie ma środków na koncie, to bankomat nie wypłaci i z uśmiechem dodaje “z próżnego to i Salomon nie naleje” (dobrze, że nie dodała “praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb”).

Co tu robić? teściowa w drodze, żona czeka na ostatnie zakupy – nie wpadam w panikę ale wiem, że sytuacja kryzysowa… Wiem! Wdrażam plan awaryjny: Miałem zabrać chrześniaka do kina i na lody – wykpię się, że chory jestem czy coś… Będę martwił się później, mały zrozumie… chyba…; a póki co za tą kasę kupię jakieś ciasto i wino do kolacji – teściowa będzie zadowolona – ona by nie zrozumiała… nie będę testował jej wyrozumiałości… Jest plan! ruszam w drogę, a jutro wyjaśnię z panią Kasią cóż to się stało z moją wypłatą!

Następnego dnia – pani Kasia potwierdziła, że jednak przelew zrobiła….Poszedłem do banku – znów ta sama miła i uśmiechnięta pani kasjerka – rozpoznała mnie od razu i z dumą powiedziała, że już się wszystko wyjaśniło:- moja wypłata została zaksięgowana na konto kolegi z biura obok (nie cierpię drania!), ot taka pomyłka przy księgowaniu – jeszcze dodała “każdemu może się zdarzyć, w końcu nie myli się tylko ten co nie pracuje”… W sumie tak, ale:

• to była MOJA wypłata,

• to JA wysłuchałem lamentu żony i tyrady teściowej na temat mojej nieudolności (nie starczyło na kwiaty dla teściowej…),

• to ZE MNĄ nie rozmawia chrześniak – chyba mu zależało na tym wspólnych lodach i kinie…

Jak to w ogóle możliwe, że w banku się coś nie zgadza – przecież to kpina…Może lepiej byłoby mi zmienić bank, na lepszy, bo do tego już straciłem zaufanie, a miła pani kasjerka wcale nie widzi problemu w tej sytuacji, w końcu 99% pozostałych klientów jest zadowolonych… Niby tak pięknie.

A teraz wyobraźmy sobie, że to wcale nie jest bank, tylko Twój magazyn.

Przychodzisz do kanbana po materiał potrzebny do produkcji i go nie ma, co więcej – w magazynie również nie możesz go znaleźć, a magazynier pod nosem mamrocze “czemu oni znowu planują produkcję jeśli nie mają materiałów do niej?”. Improwizujesz – używasz zamiennika, który był kupiony w innym celu – w dodatku nie mówisz całej prawdy planistom, będziemy myśleć później co z tym fantem zrobić, wszak teraz najważniejsza jest produkcja i zadowolenie szefa, który niefortunnie dzisiaj wizytuje zakład (no przecież nie można zatrzymać produkcji, jakże by to wyglądało!).

Następnego dnia na porannym spotkaniu ze zdumieniem dowiadujesz się, żewg systemu wszystkie materiały były dostępne. Sprawdzasz z magazynem – faktycznie materiał był dostępny, ale: na kanbanie położony na półce powyżej, a w magazynie nie był jeszcze rozładowany z samochodu. W sumie problemu nie ma, bo pół godziny później już był przecież na miejscu, stan na koniec dnia się zgadza… W sumie tak, ale:• toMOJAlinia miała drobny przestój,

• to JA wysłuchałem krytyki szefa udzielonej przy pracownikach,

• a kolega ZE MNĄ nie rozmawia, bo teraz on nie może wyprodukować swojej produkcji – materiał, który użyłem jako zamiennik był specyfikiem o unikalnych parametrach…

Ale w sumie wszyscy są zadowoleni – stany magazynowe zgadzają się w 99%, więc jesteśmy w ZAŁOŻONYM targecie…

A gdyby spojrzeć w taki sposób, że magazyn to bank firmy, w którym przechowuje swoje pieniądze?Czemu oczekujemy, że w banku wszystko musi się zawsze zgadzać, a w magazynie w sumie też będzie ok., jeśli raz na sto przypadków czegoś nie znajdziemy? Bank straciłby renomę i klienta, więc nie może sobie pozwolić na takie sytuacje (i jest w stanie to osiągnąć!), a magazyn się wytłumaczy ‘byciem w targecie’.

Poleć ten artykuł:

Polecamy