Sąd nad szkodami
Szukając oszczędności warto zacząć od swojego wewnętrznego „podwórka”. Ta banalna prawda odnosi się jak najbardziej do funkcjonowania floty, a my śpieszymy z pewnymi cennymi informacjami, przedstawiając naszym Czytelnikom sposoby na przeanalizowanie szkodowości kierowców. Dobrze...
Analiza szkodowości floty służy do redukcji kosztów floty poprzez uświadomienie kierowcom, szefom firmy, jak i czasem samemu sobie mechanizmów, które mają wpływ na wzrost kosztów. Jest ona dość prosta do wykonania i można to zrobić we własnym zakresie nie korzystając z zewnętrznych partnerów. Zazwyczaj wystarczy przeprowadzić taką czynność raz w roku.
Pozytywny bilans musi zmartwić
Jak to zrobić i na co zwrócić uwagę? Otóż rozpoczynamy od pobrania zaświadczenia o przebiegu ubezpieczenia od naszego towarzystwa ubezpieczeniowego. Znajdziemy w nim wyszczególnienie wszystkich szkód, jakie miały miejsce w rocznym okresie ochrony pojazdów użytkowanych przez kierowców firmy, dla której pracujemy. Będą tam więc takie informacje, jak szkody z AC, ale również wobec osób trzecich, co ma wpływ na wysokość składki.
Ubezpieczyciel przekaże dane odnośnie tego ile wpłaciliśmy na poczet ochrony oraz ile towarzystwo wypłaciło przedsiębiorstwu w formie odszkodowań, a także wyliczy wysokość odszkodowań dla osób trzecich za szkody spowodowane przez nasze auta w ramach OC. Jeśli bilans jest na korzyść firmy, którą reprezentujemy, to wcale nie ma się z czego cieszyć, a wręcz są powody do smutku. Łatwo bowiem zdać sobie sprawę, że to co otrzymaliśmy od towarzystwa, ubezpieczyciel z pewnością będzie chciał sobie zrekompensować w formie podwyżki składek w przyszłym roku. Czyli na pewno na tym nie zyskamy, a wręcz stracimy.
Uwaga na częste stłuczki
Po otrzymaniu zaświadczenia o przebiegu ubezpieczenia możemy przystąpić do samej analizy szkodowości. Należy sprawdzić jakie były przyczyny szkód AC i OC. Mają tu znaczenie warunki pogodowe, sytuacja na drogach, a także sami kierowcy. Warto przyjrzeć się, którzy kierowcy najczęściej powodują szkody i z czyjej winy. Czy są to zdarzenia okazjonalne, czy mamy do czynienia z recydywistami, którzy po prostu nie uważają na drodze czy parkingu.
Duże znaczenie dla naszej analizy odgrywa to, czy mamy szkody drobne, ale jest ich dużo, czy są to szkody sporadyczne, lecz dość poważne. Właściwa interpretacja pozwoli na dobranie odpowiednich instrumentów mogących zaradzić danej sytuacji. Na rodzaj szkód należy zwrócić baczną uwagę. Jeśli występują drobne szkody parkingowe nie zastosujemy wysokiej franszyzy, ponieważ żadne z takich zdarzeń nie zakwalifikuje się do wypłaty odszkodowania. Warto sprawdzić, czy szkody nie są przez pracowników „sztucznie robione” – może na to wskazywać duża liczba bardzo drobnych wydarzeń rozliczanych z OC (drobne stłuczki, otarcia z winy pozornie obcych nam sprawców). Również spora ilość drobnych szkód z winy tego samego kierowcy powinna zwrócić naszą bliższą uwagę – kierowcy w ten sposób „pomagają” sobie w załatwianiu trudnych spraw.
Bat na kierowców
Na podstawie wykazu szkód i sprawców można dojść do wniosku, jaki program naprawczy byłby skuteczny, a w szczególności czy można zastosować wysokie franszyzy w AC (co obniży składkę) w połączeniu z udziałem własnym pracownika w szkodzie. Im wyższa franszyza tym niższa składka, ale niekoniecznie ma to odzwierciedlenie wprost proporcjonalne. Warto rozważyć franszyzę wykupując autocasco. Przy OC nie ma możliwości zastosowania franszyzy, gdyż jest to program tylko dla ubezpieczeń obowiązkowych.
Udział własny pracownika w szkodzie powinien być skutecznym „batem”, wpływający na mobilizacje do ostrożniejszej i rozważnej jazdy. Wypadek spowodowany przez kierującego stanowi pogorszenie wskaźnika szkodowego, a w konsekwencji wyższą składkę w kolejnym roku. Niestety, praktyka jest taka, że pracownicy nie szanują samochodów służbowych o ile nie ponoszą konsekwencji swojego działania. Zatem bez jednoznacznej decyzji i konsekwentnego stosowania zasad prowadzenie analizy szkodowości niewiele wniesie.
Kij i marchewka
Z moich obserwacji wynika, że udział własny pracownika w szkodzie stanowi bardzo dobry pomysł, który z reguły wpływa na obniżenie szkodowości zarówno w AC jak i OC. Warunkiem jest odwaga w jego stosowaniu w stosunku do każdego kierowcy bez żadnej taryfy ulgowej. Istotną rolę odgrywa odpowiednia komunikacja wśród załogi nie tylko przy wprowadzeniu tej zasady, ale również informowanie, że wyegzekwowano udział w szkodzie od tego czy innego kierowcy. No i oczywiście wytłumaczenie, dlaczego w firmie stosujemy taką a nie inną regulację.
Aby wyegzekwować udział własny od pracownika, należy stworzyć odpowiedni zapis w regulaminie użytkowania auta służbowego, który w formie pisemnej zaakceptują wszyscy użytkownicy pojazdów. Zapis powinien być jasno sformułowany i zawierać dokładne okoliczności, w jakich pracodawca otrzymuje prawo egzekwować od pracownika udział własny. Można uwzględnić wysokość franszyzy zastosowaną przez ubezpieczyciela, ale również określić wysokość kary za spowodowanie kolizji z winy pracownika. Zastosowanie metody ”kija i marchewki” ma najlepszy wpływ na zredukowanie szkodowości floty (ilości kolizji), co w przyszłości przełoży się na wymierne oszczędności w wysokości składek.
Nie warto rezygnować z AC
Alternatywą dla „zwykłego” ubezpieczenia jest samoubezpieczenie. Zalicza się do niego wszelkiego rodzaju franszyzy redukcyjne lub też rezygnację z części ubezpieczeń i tworzenie zamiast tego rezerw kapitałowych. Możliwe jest to wyłącznie w odniesieniu do ubezpieczeń dobrowolnych. Biorąc jednak pod uwagę wysoką szkodowość floty sama idea jest mało opłacalna – jedynie prawidłowo funkcjonujący udział własny pracownika w szkodzie może zapewnić oszczędności dla tej alternatywy ubezpieczenia AC. Jednak całkowita rezygnacja z ubezpieczenia autocasco nie jest wskazana. Szczególnie w przypadku dużej floty ryzyko jest zbyt duże – wystarczy jeden poważny wypadek + tradycyjne stłuczki i oszczędności zostaną zaprzepaszczone, a wręcz powstaną duże straty.
Aby obniżyć składki warto w przypadku tego ryzyka przemyśleć wyższe udziały własne pracowników w szkodzie zamiast zaniżać sumy ubezpieczenia narażając się na ryzyko niedoubezpieczenia i zasadę proporcji w wypłacie odszkodowania (połowa składki, połowa odszkodowania).
Broker czy agent?
Analizując nasze potrzeby rozwiązania problemu szkodowości floty pomoże nam dobór odpowiedniego partnera ubezpieczeniowego. Często powstaje dylemat: broker czy agent. Nie ma w tym względzie jednoznacznej odpowiedzi, bo wszystko zależy od zaangażowania, odpowiedzialności i profesjonalizmu firmy, która zdobędzie nasze zaufanie. Wygodniejsze i sprawniejsze jest współpracowanie z multiagencją niż z brokerem. To agent wystawia polisy i może natychmiast reagować, gdy tego wymaga sytuacja, jako podmiot posiadający pełnomocnictwo towarzystwa ubezpieczeniowego. Broker ustawowo nie ma szans wykonywać powyższych czynności.
Właściwy wybór agenta lub brokera gwarantuje fachowe doradztwo i pomoc w wyborze oferty pasującej niemal idealnie do potrzeb naszej firmy, a także pomoc w decyzji o skorzystaniu z usług danego towarzystwa ubezpieczeniowego. Rozwiązanie tego ostatniego dylematu warto również wesprzeć innymi aspektami, takimi jak wiarygodność potencjalnego partnera, stabilność finansowa, elastyczność w negocjacjach. Zresztą kryteria są odmienne w zależności od rodzaju ubezpieczenia. W zakresie OC komunikacyjnego istotna jest wyłącznie najniższa cena ponieważ warunki są regulowane ustawą i takie same we wszystkich towarzystwach. W przypadku ubezpieczeń dobrowolnych ważne kosztem nabycia są także:
• zakres ubezpieczenia (w szczególności definicje, klauzule rozszerzające oraz wyłączenia odpowiedzialności),
• stopień pokrycia ryzyka (franszyzy, udziały własne) – adekwatny do oczekiwań klienta,
• system ubezpieczenia (sumy stałe/zmienne),
• sposób ustalania wartości przedmiotu ubezpieczenia (wartość rzeczywista/odtworzeniowa/księgowa brutto),
• triggery czasowe (okres odpowiedzialności towarzystwa ubezpieczeniowego),
• obowiązki ubezpieczającego (np. wymagane zabezpieczenia -kradzież, terminy zgłaszania szkód, obowiązki informacyjne ubezpieczającego względem towarzystwa ubezpieczeniowego),
• doświadczenia rynkowe związane z likwidacją szkód – sprawność działania, wsparcie prawne (szczególnie w OC).
To się opłaca!
Analizując powyższe problemy możemy zastosować optymalny program redukcji kosztów. Znając strukturę floty wiemy, co generuje nam największe koszty, zazwyczaj czynnikiem wywołującym koszty lawinowo są szkody, a w ich konsekwencji wzrost składek ubezpieczeń. Jeśli zastosujemy udział własny, pozwoli nam to zredukować ilość kolizji, co zaprocentuje redukcją stawek ubezpieczenia floty, podniesiemy wartość rezydualną aut bezszkodowych, a także ograniczymy przestoje pracowników z powodu kolizji. Wzrośnie dyscyplina wśród pracowników, którzy wyszkoleni kijem zasłużą na marchewkę…
fot. Fotolia