Praca samozatrudnionych po nowemu

Praca samozatrudnionych po nowemu

Już od kilku miesięcy trwają konsultacje społeczne nad projektem nowelizacji ustawy o czasie pracy kierowców, który ma uregulować zagadnienia związane z czasem pracy kierowców mających własną działalność gospodarczą. Niestety już z pobieżnej lektury projektu wynika, że jest on...

Miejmy nadzieję, że jeszcze w trakcie prac legislacyjnych usunięte zostaną jego wady.

Osobiście prowadzący trucka

Nowe przepisy dotyczące czasu pracy mają objąć kierowców samozatrudnionych, którzy wykonują przewozy pojazdami o dmc powyżej 3,5 tony, czyli podlegających pod regulacje rozporządzenia WE nr 561/2006 lub Umowy AETR. Nie obejmą one zatem kierowców małych pojazdów niewyposażonych w tachografy oraz kierowców zatrudnianych na podstawie umów cywilnoprawnych (zlecenie lub o dzieło).

Nowelizacja zawiera definicję kierowcy samozatrudnionego, który określany jest w przepisach jako „przedsiębiorca wykonujący osobiście działalność gospodarczą w zakresie kierowania pojazdem”. Jest nim przedsiębiorca, którego głównym zadaniem jest transport drogowy osób lub rzeczy, wykonywany na podstawie licencji wspólnotowej lub innego dokumentu potwierdzającego uprawnienia do wykonywania transportu. Co ważne działalność może być wykonywana własnym pojazdem albo pojazdem niebędącym własnością kierowcy, a należącym do zleceniodawcy usług. W żadnym przypadku kierowca nie może być jednak związany ze zleceniodawcą żadnym stosunkiem pracy (czyli również na innym stanowisku pracy) oraz musi mieć zagwarantowaną swobodę utrzymywania stosunków handlowych z wieloma podmiotami. Zgodnie z definicją jego dochód ma być zależny od zysku, który osobiście wypracuje.

Na stanowisku, do dyspozycji

Czasem pracy kierowcy samozatrudnionego ma być czas pomiędzy rozpoczęciem a zakończeniem pracy, w którym pozostaje on na swoim stanowisku pracy, będąc jednocześnie do dyspozycji podmiotu, na rzecz którego świadczy usługę transportu drogowego. Zaliczymy do niego wszystkie czynności, które w dotychczasowych przepisach stanowiły czas pracy kierowców na etatach. Czyli poza jazdą, załadunki i rozładunki lub nadzór nad nimi, wszelkie czynności administracyjne, spedycyjne, celne, obsługę codzienną pojazdu itp. Niestety polska ustawa nie zawiera postanowienia analogicznego do dyrektywy 2002/15/WE dotyczącej czasu pracy kierowców, zgodnie z którym do czasu pracy nie zalicza się tzw. ogólnej pracy administracyjnej, która nie jest związana z bezpośrednio trwającą operację transportową, czyli np. prowadzenia ewidencji czasu pracy, wystawiania faktur itp. W praktyce więc bardzo trudne może okazać się ścisłe rozgraniczenie czynności zaliczanych i niezaliczanych do czasu pracy, a problem ten może zostać rozwiązany dopiero w praktyce kontrolnej.

Oprócz definicji czasu pracy uregulowano także jego ograniczenia, wprowadzając w tym zakresie 2 wielkości: 60 godzin czasu pracy w tygodniu oraz średnio 48 godzin czasu pracy na tydzień w przyjętym okresie rozliczeniowym wynoszącym do 4 miesięcy. Co ważne jednak powyższe wielkości dotyczą usług transportowych wykonywanych na rzecz wszystkich podmiotów, z którymi kierowca współpracuje. W odniesieniu do przerw i odpoczynków nie ma żadnych regulacji, gdyż w tym zakresie zaproponowano odesłanie do przepisów rozporządzenia WE nr 561/2006 i Umowy AETR. Biorąc pod uwagę zakres podmiotowy nowelizacji, ten zabieg legislacyjny należy uznać za słuszny, gdyż niepotrzebnie zdublowano by tę tematykę regulując w odmienny sposób przerwy w pracy takich kierowców.

Regulacja w zakresie ograniczeń czasu pracy kierowców samozatrudnionych jest w rzeczywistości kopią funkcjonującego dotychczas rozwiązania u kierowców będących pracownikami, co oznacza w praktyce zrównanie w zakresie czasu pracy sytuacji kierowców mających umowy o pracę z kierowcami mającymi działalności gospodarcze i umowy o współpracy z przewoźnikami. Wydaje się więc, że może zostać zatrzymany kierunek zmian polegający na zwalnianiu kierowców i „zmuszaniu” ich do zakładania własnych firm.

Regulacje z zakresu czasu pracy nie są wolne od wad, gdyż zgodnie z proponowanym brzmieniem przepisu czas pracy kierowcy samozatrudnionego wraz z nadgodzinami nie może przekraczać 48 godzin na tydzień, a problem w tym, że w przypadku działalności gospodarczej trudno mówić, o czymś takim jak nadgodziny. Nadgodziny są charakterystyczne dla pracowników, a ich wprowadzenie w prawie pracy wiąże się z funkcją ochronną tych regulacji, gdyż są one nie tylko reglamentowane przez różne ograniczenia, ale również są lepiej płatne niż zwykły czas pracy, co ma zrekompensować zatrudnionym większy trud z tym związany. Wyodrębnianie podobnego pojęcia u przedsiębiorców mija się z celem, gdyż ilość ich pracy zależy od nich samych, a zarobek pośrednio od zaradności, a bezpośrednio od wypracowanego przez firmę zysku.

Przy takim brzmieniu przepisu pojawia się z kolei pytanie, od kiedy mamy czas pracy w nadgodzinach w przypadku samozatrudnionego? Przepisy nie wprowadzają w tym zakresie żadnej granicy, choćby takiej jak u kierowców na etatach. Jednak jej wprowadzenie nie wydaje się konieczne, raczej należałoby postulować usunięcie pojęcia nadgodzin z definicji czasu pracy samozatrudnionych, gdyż one nie dają ani wyższych zarobków ani dodatkowych ograniczeń czasu pracy, a powodują tylko niepotrzebne komplikacje.

Ewidencja czasu pracy samozatrudnionychAby ograniczenia czasu pracy miały sens zawsze trzeba wprowadzić odpowiednie obowiązki dokumentacyjne, które umożliwią kontrolę przepracowanych godzin. Nowelizacja przewiduje obowiązek prowadzenia dla kierowców samozatrudnionych ewidencji czasu pracy. Do jej prowadzenia zobowiązany jest albo sam kierowca albo podmiot, na rzecz którego wykonywane są usługi. Rodzaj zobowiązanego podmiotu zależy od tego, kto dysponuje uprawnieniem do wykonywania transportu drogowego, czyli np. licencją wspólnotową. Jeśli samozatrudniony posiada takowe uprawnienia to samodzielnie prowadzi ewidencję, jeśli jednak „wynajmuje” się do pracy nie mając uprawnień do wykonywania transportu, to obowiązek prowadzenia ewidencji spadnie na zlecającego usługi transportowe. W zależności od rodzaju podmiotu zobowiązanego do prowadzenia ewidencji, ustawodawca nakłada na podmioty zatrudniające kierowców samozatrudnionych obowiązek wydania im albo zaświadczenia potwierdzającego ich czas pracy albo kopii ewidencji czasu pracy.

Podobnie jak w przypadku pracowników, ewidencja czasu pracy ma mieć 1 z 5 form, czyli mogą to być:

1. Zapisy na wykresówkach.

2. Wydruki danych z karty kierowcy i tachografu cyfrowego.

3. Pliki pobrane z karty kierowcy i tachografu cyfrowego.

4. Inne dokumenty, potwierdzające czas pracy.

5. Rejestr opracowany na podstawie powyższych dokumentów.

Samozatrudniony podobnie jak kierowca musi przechowywać prowadzoną ewidencję przez okres 3 lat po zakończeniu okresu nią objętego.

Wątpliwe jest wymaganie, aby ewidencja była prowadzona tak, żeby zawierała wszystkie dane, wymagane dla ewidencji pracowników nie będących kierowcami, wynikające z przepisów prawa pracy. Wymogów takowych nie spełniają bowiem zazwyczaj cztery pierwsze z pięciu wymienionych form prowadzenia ewidencji czasu pracy.

Niejasne nowe kary

Niestety nowelizacja zawiera również nieprecyzyjne przepisy dotyczące kar. Wprowadzone mają zostać 2 nowe grzywny za przekroczenie tygodniowego wymiaru czasu pracy oraz za nieprowadzenie ewidencji czasu pracy.

W pierwszym przypadku 1 tys. zł grzywny grozi za przekroczenie tygodniowego wymiaru czasu pracy do 10 godzin, a za dalsze przekroczenia po 100 zł za każde rozpoczęte 30 minut. Jest to regulacja restrykcyjna, gdyż kara może być nałożona także w przypadku naruszenia o 1-2 minuty, gdyż nie przewidziano minimalnego pułapu, który musi zostać przekroczony, aby kierowca samozatrudniony naraził się na grzywnę. Wątpliwości może jednak budzić fakt, że grzywna odnosi się do przekroczenia tygodniowego wymiaru czasu pracy, nie wskazując dokładnie o którą wielkość chodzi – 60 godzin sztywno tygodniowo, czy 48 godzin przeciętnie w tygodniu? Wydaje się, że chodziło o pierwszą wielkość, ale to oznaczałoby ogromne pole do nadużyć, gdyż kierowca mógłby pracować tydzień w tydzień po 59 godzin i nigdy nie naraziłby się na grzywnę, mimo, że w skali 4-miesięcznego okresu, pracowałby znacznie więcej niż przeciętnie 48 godzin na tydzień.

Poleć ten artykuł:

Polecamy