Rosną długi firm transportowych

Rosną długi firm transportowych

Według danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, w pandemii długi firm transportowych wzrosły o 27% i obecnie przekraczają już 1,2 mld zł. Liczba dłużników w tym czasie powiększyła się o 925 podmiotów do 23,5 tys. W koronakryzysie wzrosło również o 9,5 tys. zł średnie zadłużenie jednego dłużnika. Ale miliardowe długi to niejedyny problem polskich przewoźników.

Powodów do niepokoju nastręcza także unijny pakiet mobilności. Obowiązujące od przyszłego roku przepisy rodzą wiele niewiadomych oraz nakładają na TSL nowe obowiązki.

Branża transportowa jest jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki – jej kondycja ma strategiczne znaczenie dla rozwoju ekonomicznego całego rynku, w tym przede wszystkim dla przemysłu, budownictwa, handlu, farmacji, producentów żywności i innych. Według danych Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska”, w naszym kraju działa 125 tys. firm transportowych, które zatrudniają około 750 tysięcy osób.

Pod górkę z ciężarem

36,5 tys. przedsiębiorstw transportowych, według Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, posiada licencje na międzynarodowy przewóz rzeczy. Dysponują one łącznie 256,3 tys. ciężarówkami. Według danych systemów telematycznych GBox, w IV kwartale 2020 r. ciężarówki polskich przewoźników pokonały 190 mln km więcej, niż w tym samym okresie roku poprzedniego. Mimo rosnącej z roku na rok liczby przewozów, zarówno krajowych, jak i zagranicznych, branża boryka się problemami, które skutecznie hamują jej rozwój. Wśród największych barier trzeba wymienić: niską rentowność, restrykcyjne przepisy, wysokie koszty zatrudnienia i niedobór wykwalifikowanej kadry, rosnące koszty przewozów, wysokie opłaty drogowe, kosztowne naprawy, długie terminy płatności.
Duży wpływ na polski rynek przewozów ma także sama pandemia, choć nie wszyscy przedsiębiorcy odczuwają jej skutki w jednakowy sposób: najbardziej poszkodowani w koronakryzysie zostali przewoźnicy pasażerscy. W dużo lepszej sytuacji znaleźli się przedsiębiorcy przewożący towary. Przyczyniły się do tego zarówno: dobra kondycja branży e-commerce, z którą transport silnie kooperuje oraz budownictwa i przemysłu, które również zgłaszały w pandemii zwiększone zapotrzebowanie na usługi przewozowe, jak i pieniądze, które zostały „wpompowane” przez rządy poszczególnych państw do lokalnych gospodarek, dla przeciwdziałania negatywnym skutkom COVID-19. W przyszłym roku natomiast branżę czekają kolejne wyzwania.
– Już w lutym 2022 roku wchodzą w życie przepisy drugiej części pakietu mobilności i zrewidowanej dyrektywy o pracownikach delegowanych. Będą one wyzwaniem zarówno pod względem kosztowym (wymuszony przez te przepisy wzrost wynagrodzeń kierowców), pod względem rynkowym (konieczność uwzględnienie ograniczeń w wykonywaniu kabotażu i w przewozach typu cross-trade), jak pod względem administracyjnym (m.in. nowe obowiązki związane z rozliczaniem różnych typów przewozów). O ile duże firmy powinny sobie z tymi wyzwaniami poradzić, to w przypadku mniejszych przewoźników można mieć o to duże obawy – uważa Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska”.

Przewoźnicy na zakręcie

Według danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, zadłużenie firm transportowych rośnie sukcesywnie, ale od początku pandemii w 2020 r., kiedy wynosiło ono 979,3 mln zł, do dziś, wzrosło prawie o 27% (do 1,24 mld zł). Liczba dłużników w tym czasie powiększyła się o 925 podmiotów i obecnie wynosi 23,5 tys. W koronakryzysie wzrosło również o 9,5 tys. zł średnie zadłużenie jednego dłużnika (z 43,2 tys. zł w marcu 2020 r. do 52,6 tys. zł obecnie).
Gros tego zadłużenia, czyli 1,1 mld zł, należy do przewoźników drogowych. To grupa 21,2 tys. przedsiębiorstw świadczących usługi transportu drogowego towarów oraz działalność usługową związaną z przeprowadzkami.
Około 76% łącznej sumy zadłużenia branży TSL stanowią przeterminowane zobowiązania jednoosobowych działalności gospodarczych. W sumie ponad 18 tys. JDG-ów transportowych zalega na kwotę 941 mln zł.
19%, czyli 237 mln zł, to długi spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, których jest w KRD 4,3 tys. Pozostałe zadłużenie (5%), czyli 62,8 mln zł rozkłada się pomiędzy: spółki akcyjne, cywilne, jawne, komandytowe, komandytowo-akcyjne, spółdzielnie oraz oddziały zagranicznego przedsiębiorcy – których łącznie jest 1122.
Najbardziej zadłużoną firmą transportową w Polsce jest spółka z o.o. z Warszawy, która posiada 38 nieuregulowanych zobowiązań finansowych na łączną kwotę 11 mln zł wobec firm z branży handlowej i dostawcy energii.

Zatory w transporcie

Patrząc przez pryzmat mapy Polski, najbardziej zadłużonym regionem kraju jest województwo mazowieckie. Firmy transportowe z Mazowsza są winne swoim wierzycielom w sumie 236,5 mln zł. Nieco mniej, bo 147,4 mln zł zaległości, mają przewoźnicy ze Śląska, a 142,8 mln zł z Wielkopolski. Na drugim biegunie, czyli z najmniejszym zadłużeniem, znaleźli się przedsiębiorcy z województw: opolskiego (21,6 mln zł), podlaskiego (23,8 mln zł) i świętokrzyskiego (29,3 mln zł).
– Branża TSL jest jedną z tych branż, które w największym stopniu narażone są na ryzyko zatorów płatniczych. Duża konkurencja i zmieniające się regulacje wymuszają na przedsiębiorcach ciągłe inwestycje w nowoczesny sprzęt. Utrzymanie floty kosztuje, podobnie jak utrzymanie załogi. Niewiele potrzeba, by stracić wypłacalność, zwłaszcza że marże są tu niskie, na poziomie 3-5 procent. Do tego dochodzi uciążliwa norma w postaci długich terminów zapłaty, sięgających w tej branży nawet kilku miesięcy. Aby przetrwać, w oczekiwaniu na płatność od kontrahenta, przedsiębiorcy zaciągają kolejne zobowiązania i w ten sposób koło się zamyka – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Największym wierzycielem firm z branży transportowej są instytucje finansowe: banki i firmy leasingowe mają do odzyskania łącznie 580 mln zł. Ponad 234 mln zł stanowią długi wobec wtórnych wierzycieli, czyli firm windykacyjnych i funduszy sekurytyzacyjnych. 116,5 mln zł firmy transportowe są winne koncernom paliwowym, w tym niemal po połowie za sprzedaż hurtową i karty paliwowe. 77 mln zł to zobowiązania wobec ubezpieczycieli.

Kierunek: płynność finansowa

Branża TSL ma również swoich dłużników, którzy są jej winni 171,6 mln zł. Nie tylko wykorzystują długie terminy zapłaty na fakturze, ale też opóźniają płatności lub nie płacą w ogóle.
Najwięcej, bo 55,5 mln zł, stanowią zobowiązania firm transportowych wobec kolegów po fachu. Blisko 40 mln zł są winne przewoźnikom firmy handlowe, z czego 30 mln zł to długi hurtowników. Następne 23 mln zł stanowią przeterminowane zobowiązania firm przemysłowych, z czego najwięcej to długi producentów artykułów spożywczych. Branża transportowa czeka również na odzyskanie 19 mln zł od budownictwa.
W przypadku finansowania zewnętrznego w branży TSL kluczowe powinno być wsparcie płynności finansowej, dlatego zdaniem ekspertów, zainteresowanie firm transportowych będzie zmierzać coraz bardziej w kierunku faktoringu.
– Od początku 2021 roku w ramach eFaktoringu sfinansowaliśmy dla przewoźników faktury na łączną kwotę 24,5 mln zł. W 94 procentach były to mikrofirmy działające w sektorze transportu drogowego towarów. Średni przyznany limit wynosił blisko 30 tys. zł. Można przypuszczać, że 2022 rok upłynie pod znakiem coraz większego zainteresowania usługą faktoringu wśród firm z branży TSL z uwagi na zapowiadany wzrost wynagrodzeń kierowców, rosnącą konkurencję i związaną z tym rozbudowę floty czy konieczność inwestycji w ekologiczne środki transportu. Ponadto pieniądze uzyskane w ramach faktoringu można przeznaczyć na dowolny cel biznesowy: na paliwo, frachty, podatki, towar, wynagrodzenia dla załogi, naprawy czy szkolenia – mówi Dariusz Szkaradek, prezes Zarządu firmy faktoringowej NFG.

(KRD)

Poleć ten artykuł:

Polecamy