Dlaczego fałszywe wspomnienia są lepsze od braku wspomnień?

Dlaczego fałszywe wspomnienia są lepsze od braku wspomnień?

Trzy czwarte błędów w orzeczeniach sądowych wynika z błędów pamięci. Informacja w mózgu i treść naszych wspomnień nie są statycznymi elementami, lecz podlegają ciągłym zmianom, pasującym do kontekstu, sytuacji i sugestii napływających od innych ludzi.

14 października 1994 roku świat wielebnego Toma Rutherforda rozpadł się. Tom został zmuszony do rezygnacji z wszystkich zajmowanych stanowisk w Zborach Bożych (kościół zielonoświątkowców) na skutek oskarżeń własnej córki o molestowanie seksualne.
Dwudziestojednoletnia Beth Rutherford twierdziła, że między siódmym a czternastym rokiem życia była wielokrotnie gwałcona przez własnego ojca, zaszła w ciążę i była zmuszona do jej usunięcia.
Tom Rutherford stracił pracę, przyjaciół i imał się jakichkolwiek prac, by związać koniec z końcem. Rok później nowa prawda ujrzała światło dzienne: jego córka była dziewicą. Jej plastyczne wspomnienia gwałtów pojawiły się po tym, jak zaczęła uczęszczać na terapię, mającą obniżyć poziom stresu. Po sześćdziesięciu sesjach, Beth nabyła fałszywe wspomnienia czegoś, co nigdy nie miało miejsca. Cała sytuacja nie była zaplanowana przez terapeutę, ale niemniej w pewnym momencie pacjentka przestała odróżniać fantazję od rzeczywistości. Beth Rutherford pozwała swojego terapeutę, żądając milion dolarów odszkodowania za poniesione straty moralne.
Sytuacja rodziny Rutherfordów była ekstremalna, niemniej trzy czwarte błędów w orzeczeniach sądowych wynika z błędów pamięci. Chcąc wyjaśnić ich naturę, musimy przypomnieć sobie jeden z wniosków felietonu „Jak skutecznie się uczyć?” w ostatnim numerze Eurologistics. Informacja w mózgu i treść naszych wspomnień nie są statycznymi elementami, lecz podlegają ciągłym zmianom, pasującym do kontekstu, sytuacji i sugestii napływających od innych ludzi. Nie idziemy przez świat rejestrując, minuta po minucie, własne przeżycia i przechowując je w oryginalnej postaci przez całe życie. Mózg bez przerwy majstruje przy naszych wspomnieniach, na skutek czego, są one bardzo dynamicznym konstruktem.

Działanie pamięci

Nasza pamięć jest konstruktem dlatego, że – ściśle mówiąc – nie przywołujemy pojedynczego wspomnienia, kiedy coś sobie przypominamy. Zamiast tego tworzymy to wspomnienie za każdym razem na nowo, podobnie jak orkiestra gra ten sam utwór po raz kolejny, ale za każdym razem w nieco inny sposób. Każdy koncert i każde wspomnienie są unikatowymi zdarzeniami.
Metafora orkiestry, o czym już wiemy z ostatniego felietonu, ma swoje ograniczenia. Kiedy muzycy grają nowy utwór, ćwiczą, ulepszając koordynację i za każdym kolejnym razem odgrywają nuty z coraz mniejszą liczbą błędów. Mózg jednak nie ma zapisu nutowego, przekształcanego na dźwięki krok po kroku. Celem mózgu nie jest granie czegoś, co zostało wcześniej zapisane i byłoby neuronalną partyturą, ponieważ w mózgu nie ma neuronalnego dyrygenta, sterującego zamianą nut w dźwięki. Mózg zmienia melodię – graną od pierwszej aktywności układu nerwowego, jeszcze w życiu płodowym – w każdym kolejnym wykonaniu po to, by wytworzyć wrażenie spójnego obrazu świata, co obniża poziom zużywanej energii. Wszystko to oznacza, że zapamiętana informacja zmienia się, a im dłużej mózg dostraja ślady pamięciowe do siebie po to, by wytworzyć spójny światopogląd, tym bardziej to, co pamiętamy, ulega deformacji. Cytując Morfeusza z Matrixa: „Twój umysł sprawia, że jest to realne.”
Ludzie robią błędy nie tylko wówczas, gdy próbują zapamiętać listę słów. Błądzimy również, gdy umiejscawiamy słowa w społecznym kontekście. Pod koniec dnia informacja sama w sobie niekoniecznie jest najważniejsza.
Liczy się również komu, gdzie, kiedy i jak została ona przekazana. Gdy badani widzą na ekranie osobę mówiącą bezpośrednio do nich lub osobę, której wzrok zwrócony jest w bok, błędnie oceniają sytuację całej konwersacji: wydaje im się, że osoba mówiła do nich, choć naprawdę jej wzrok był skoncentrowany na czymś innym. W obydwu sytuacjach hipokamp pracował prawidłowo – i osoby zapamiętały treść rozmowy – ale przednia kora zakrętu obręczy wygenerowała fałszywe wspomnienia przebiegu rozmowy u osób, którym wydawało się, że są obiektem uwagi rozmówcy, choć nie byli. Deformacja wspomnień była rodzajem obrony przed emocjonalnym zranieniem wynikającym z ignorowania osoby badanej.
Emocje zniekształcające wspomnienia mają dwie cechy wspólne: są intensywne oraz zgadzają się z informacją, którą mamy zapamiętać. A więc jeśli jesteśmy w dobrym nastroju, częściej błędnie zapamiętujemy słowa mające pozytywny wydźwięk. Jeśli jesteśmy w złym nastroju, mocno zestresowani, gorzej zapamiętujemy słowa o negatywnym wydźwięku. Najlepszą opcją byłoby bycie w doskonałym nastroju podczas prowadzenia samochodu, gdyż wówczas bylibyśmy idealnymi świadkami wypadków samochodowych, relacjonującymi policji co się stało i kto zawinił. Badania jednak pokazują, że nie ma dobrych świadków kolizji drogowych, a ma to związek z kolejną słabością ludzkiej pamięci.
Wyobraźmy sobie, że idziemy ulicą i nagle słyszymy pisk opon, uderzenie i brzęk tłuczonego szkła. Jesteśmy przekonani, że widzieliśmy jak jeden samochód wjechał w drugi, ale wiadomo, że nie byliśmy świadkami momentu kolizji. Mózg jednak nie toleruje bycia w stanie niepewności, który psychologowie nazywają „dysonansem poznawczym”, i próbuje za wszelką cenę stworzyć spójny całościowy obraz sytuacji, nie musi być prawdziwy. Jeśli to, co widzieliśmy, jest fragmentaryczne, mózg wypełni brakujące ogniwa po to, by przywrócić pewność, czyli poznawczy konsonans. Relacjonujemy policji przebieg kolizji, choć tak naprawdę sporo elementów narracji pochodzi od nas samych.

Zmiana wspomnień

Wszystko to sugeruje, iż słabo nam wychodzi obrona przed manipulacją ze strony innych osób. Jeśli chcemy, aby ktoś nabył fałszywe wspomnienia, najlepiej to zrobić w następujących krokach. Po pierwsze, skonfrontowanie osoby z odległym i fałszywym wspomnieniem – na przykład, że zgubiła się w sklepie, będąc małym dzieckiem. Po drugie, wzmocnienie tego wspomnienia fałszywym twierdzeniem, iż krewni byliby w stanie potwierdzić prawdziwość tego wydarzenia. Po trzecie, poproszenie owej osoby, aby wyobraziła sobie owo zdarzenie i pomyślała o tym („przespała się z tematem”) przez kilka dni. Po czwarte, porozmawianie z nią po tych kilku dniach na temat owego wydarzenia, zadanie jej pytań, odwołanie się do jej wyobraźni, naciskanie o podanie szczegółów. Z reguły na tym etapie, zaczynają się pojawiać kolejne fałszywe wspomnienia, nawet u 70% dorosłych osób. Śledczy totalitarnych reżimów – i nie tylko – tą metodą wymuszali fałszywe zeznania, nawet bez użycia przemocy fizycznej. Oskarżony na końcu był święcie przekonany, że jego działania były skierowane przeciwko interesom ludu, narodu lub ojczyzny.

Błędne wspomnienia

Dlaczego zatem nasz mózg nie zachowuje wspomnień z chirurgiczną precyzją? Otóż nutka fałszu w świecie pamięci może być bardzo korzystna i natura owej korzyści jest dość oczywista: zaoszczędza nam czas i energię, jeśli nie musimy zapamiętywać szczegółów, a tylko kontekst. Jeśli widzimy piętnaście słów pasujących do kategorii „samochód”, możemy bezproblemowo dodać dodatkowe słowo należące do tej kategorii, ale nie słowo związane z kategorią „ogrodnictwo”. Dużo ważniejszym jest rozpoznanie ogólnego obrazu niż serii detali, a to dlatego, że obliczeniowo mózg nie ulega przeciążeniu. Z tego powodu znacznie szybciej lokalizujemy przedmioty, jeśli pasują do otoczenia, na przykład garnek w kuchni, a nie w łazience.
Region mózgu przetwarzający kategorialne znaczenie („samochód”, a nie „ogrodnictwo”) jest identyczny dla wspomnień prawdziwych i fałszywych – jest nim boczna kora przedczołowa. Fakt ten tłumaczy, dlaczego osoby szczególnie podatne na manipulacje i tworzenie fałszywych wspomnień, bardzo dobrze wypadają na testach kojarzeniowych, łączących różne fakty i zdarzenia do tej samej kategorii. Ponadto, pozwala nam to zinterpretować wszechobecne deformacje pamięci w zupełnie nowym świetle, jako przejaw kreatywności naszego mózgu. Gdyby ten organ zawsze pracował dokładnie, wiernie i bezstratnie odtwarzając pobraną informację, nie byłoby miejsca na nowe idee i strategie rozwiązywania problemów. Błędne wspomnienia są zatem koniecznym produktem ubocznym innowacyjności naszego gatunku.
A więc, jeśli martwimy się, że zapomnieliśmy większość zdarzeń z naszego życia lub pamiętamy błędnie fakty, warto sobie uświadomić, że zadaniem pamięci nie jest wyjaśnienie i zrozumienie świata takim, jakim on jest. Budujemy wspomnienia przede wszystkim po to, by przebywać w strefie komfortu, tu i teraz. Ludzie potrafią nieświadomie lub świadomie zafałszować przeszłość po to, aby zbudować zharmonizowaną teraźniejszość (np. racjonalizując przestępstwa własnego narodu lub religii na mniejszościach etnicznych). Dodatkową funkcją prawdziwej lub fałszywej pamięci jest symulowanie przyszłości, realnej lub możliwej. Aby wyobrazić sobie, co może nastąpić – po pandemii, po powrocie Donalda Tuska lub po prostu po wakacjach – musimy rozebrać na części nasze wspomnienia (świat po hiszpance w 1920 roku, Polska między 2007 a 2014, wrzesień ubiegłego roku) i na nowo je skleić w kreatywny sposób, jak artystyczny kolaż. Oczywiście obydwie funkcje pamięci oznaczają, że musimy pożegnać się z koncepcją wspomnień, na których można polegać. Niemniej w zamian zyskujemy wysokie poczucie szczęścia (nawet jeśli cudzym kosztem) i wysoki poziom kreatywności (nawet jeśli dryfuje w stronę permanentnej konfabulacji, jak u paranoików).

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Eurologistics nr 4/2021

Poleć ten artykuł:

Polecamy